Podróż Andaluzja - fiesta i siesta
O Andaluzji marzyłam od zawsze, zwykle śniły mi się ogrody Alhambry w maju. Nie przypuszczałam, że sama zorganizuję dwutygodniowy wyjazd dla klasy mojego syna, który wybrał liceum dwujęzyczne hiszpańskie. Przy pomocy nauczycielki od hiszpańskiego i Ambasady Hiszpanii (żelazny list na zniżki), przygotowałyśmy wyjazd dla 40 młodych ludzi, który obejmował Malagę, Granadę, Cordobę, Sevillę, Rondę, Cadiz.
Wycieczka udała się znakomicie, została powtórzona z następnym rocznikiem i pewnie wejdzie w stały majowy kalendarz liceum i gimnazjum. Czasem, żeby rozłożyć koszty hiszpańskiego autokaru, zabieramy od 4 do 5 wypełniaczy czyli osoby dorosłe - przydatne :)
Wycieczka jest samolotowa, na miejscu wypożyczamy hiszpański autokar. Naszą bazą jest miejscowość wypoczynkowa Torremolinos, z której do Malagi oraz lotniska, dojeżdżamy bardzo wygodnym i szybkim pociągiem. Autokarem wyjeżdżamy na jednodniową wycieczkę do Granady natomiast Cordoba jest po drodze do Sevilli, gdzie jesteśmy 3 dni. W drodze powrotnej mamy kadyks i Rondę. Program jest bogaty ale nie napięty, znajdujemy czas na plażowanie. Taka duża grupa ma inne rezerwacje i inne wejścia do muzeów, to do czego nie mogłam sie przyzwyczaić, to że droga która zajęłaby 5 min jednej osobie, grupie zajmuje 15 jak nie więcej. Ruszają jak lokomotywa najpierw powoli, jak żółw ociężale, a potem nie mogą wyhamować.
Wycieczka odbyła się już trzy razy, chociaż co roku obiecuję sobie, że to ostatni raz, bo kupowanie tanich biletów dla 40 osób, przyprawia mnie o stan przedzawałowy. Jednak kiedy zbliża się grudzień i szkoła prosi o pomoc i wyobrażam sobie te fiesty i słońce, nie zastanawiam się długo.
Za każdym razem odkrywamy nowe i ciekawe miejsca. W programie mamy Mijas - malownicze, przepiekne miasteczko z oślimi taksówkami. Zdecydowanie na nowo odkryłyśmy Rondę, i przede wszystkim Torremolinos o którym myślałyśmy jak o sypialni, a okazało się, że jest mnóstwo pięknych miejsc do obejrzenia.
Nadal zabieramy osoby towarzyszące, nawet zwiększyła się liczba chętnych dorosłych. Wrzucam nowe zdjęcia i zachecam gorąco do odwiedzenia Andaluzji.
Malaga to miejsce urodzenia Pabla Picasso, a więc znajdziemy i muzeum Picassa i niedaleko dom w którym sie urodził. Zwykle odwiedzamy muzeum, gdzie znajduje sie dużo prac artysty (przekrój całej jego twórczości - niestety nie można robić żadnych zdjęć) natomiast na dole w piwnicach, są stare dobrze zachowane fundamenty kolonii fenickiej.
Wyprawa na pół dnia to Alcazaba i Gibralfaro. Na wysokim wzgórzu stara warownia i pozostałości arabskich ogrodów. Sama droga to piękna panorama na Malagę. Warto zwłaszcza, że niedrogo. Przy samym wejściu do Alcazaby jest Teatro Romano można wejść (za darmo) lub tylko rzucić okiem przez ogrodzenie.
Oprócz tego w centrum możemy podziwiać piękną Katedrę , zwaną La Manquita - Jednoręka kobieta (brak jednej wieży to jak brak jednej ręki), Stare miasto, knajpki, uliczki, parki - włóczenie sie bez celu w poszukiwaniu ładnych zakątków, ciekawych tematów do sfotografowania. My z grupą odwiedzamy Muzeum Sztuki Współczesnej niedaleko dworca, zawsze jest na co popatrzeć.
Autokar mamy na 12 godzin, dwóch kierowców, którzy bardzo pilnują czasu jazdy i postojów. Wyjazd jest bardzo rano, ponieważ musimy zdążyć na mszę w Capilla Real (Kaplica Królewska). O tą mszę prosimy proboszcza dwa miesiące wcześniej. Korzyść jest taka, że jesteśmy sami, młodzież słucha mszy po hiszpańsku, potem proboszcz nas oprowadza po kaplicy i muzeum i… nic nie płacimy. W kaplicy mieszczą się groby Królów Katolickich – Izabeli i Ferdynanda wykonane z marmuru kararyjskiego, a także ich córki Joanny Szalonej oraz jej męża Filipa I Pięknego z dynastii Habsburgów. Dla licealistów te informacje są bardzo ważne, po wakacjach mają historię Hiszpanii z hiszpańską nauczycielką.
Pod grobowcami w małym pomieszczeniu za szybą są trumny całej czwórki. Obok w muzeum znajdują się korona i berło królowej Izabeli, miecz Ferdynanda oraz flagi wykorzystywane podczas podboju emiratu Granady. Są obrazy Hansa Memlinga oraz Sandro Botticellego i na końcu, jak zawsze sklepik. Ochrona pilnuje, żeby nie robić zdjęć, ale proboszcz pozwala a więc zapraszam do oglądania.
Kiedy wychodzimy z kaplicy, przed nią tworzy się kolejka pierwszych turystów. My zaś możemy udać się na bazar i kupić tanie pamiątki. Potem już tylko Alhambra
Do tego miejsca mamy bilet na konkretna godzinę, żeby wejść musimy być minimum pół godziny wcześniej ale w sezonie stoimy w kolejce około godziny lub dłużej. Po wejściu okazuje się że Patio de los Leones jest w całkowitym remoncie, nie ma lewków, patio zawalone czarną folią i rusztowaniami. Lwy są w osobnym pomieszczeniu zrekonstruowane i w dodatku jest totalny zakaz robienia zdjeć nawet tym rekonstrukcjom. Stoja sobie pośrodku jakiegoś ciemnego pomieszczenia, zagrodzone folią i sznurkami, żadna fontanna, nic. Oczywiście zostają wnetrza pałaców czyli łuki, ażury itp, ale my jeszcze zwiedzamy Pałace Generalife i Real Alcazar w Sevilli więc trzeba się zastanowić czy nam się to opłaca. Przez tą kolejkę w tym roku w ogóle grupa nie dotarła do ogrodów i pałaców Generalife. A te ogrody moim zdaniem są jedyne nie ma takich nigdzie.
Zapraszam
Właśnie tak, kiedyś Wielki Meczet równy temu w Mekce co znaczyło, że obowiązkowa pielgrzymka do miejsca świętego mogła być wybrana: Mekka lub Cordoba. Dzisiaj jak zamawiam rezerwację, wysyłam zamówienie do księdza proboszcza czy dziekana, a personel i tak juz drugi rok z rzędu nie umie uruchomić faxa.
Po wejściu do meczetu nie widzimy kościoła, dopiero jak zaczniemy krążyć między łukami, natrafiamy na 55-metrową budowlę na planie krzyża. Generalnie budowla zeszpeciła wnętrze i architektonicznie i artystycznie. Najlepiej oddają to słowa Karola I " Zbudowaliście tu coś co można było zbudować w każdym innym miejscu ale zniszczyliście coś, czego nie było nigdzie indziej" Zresztą sam wydał na to zgodę.
Po wyjściu z meczetu idziemy do Alcazar de los Reyes Cristianos - stary zamek i królewskie ogrody.
Cordoba jest magiczna, ciasne uliczki, przepiękne patia domów, fiesty, śluby, knajpy, tańce, Cyganie i śpiew. Najlepiej zabłądzić.
Kompleks palacowy kalifa Abd ar-Rahmana III, nazwa pochodzi od imienia jego faworyty i oznacza miasto Az-Zahry. Budowany w latach 936-961u stóp gór Sierra Morena, na trzech poziomach/tarasach zbocza góry.
Pałac kalifa znajdował się na najwyższym poziomie z piękną panoramą na Cordobę. Na poziomie środkowym znajdowały się pomieszczenia przeznaczone dla najważniejszych urzędników państwowych oraz członków rodziny królewskiej. Na najniższym poziomie umieszczono meczet, łaźnie, stawy rybne, ptaszarnię, zoo oraz wytwórnie uzbrojenia. W pobliżu znajdowało się około 300 domów i koszary dla gwardii królewskiej.
Za czasów Al-Hakama II ok 970, pałac przeżywał erę rozkwitu, pełnił rolę stolicy islamskiego państwa al-Andalus. Dla porównania osiągnięć, przypomnijmy sobie, że chrzest Mieszka był w roku 966.
Muzeum jest nowoczesne i multimedialne, co pół godziny jest wyświetlany film, lektor i napisy dostępne w wielu językach (nie ma polskiego) Film rewelacyjne przedstawia życie mieszkańców i przede wszystkim kalifa. Technika komputerowa pokazuje jak wyglądał pałac, jak kalif przyjmował zagranicznych posłów, jak były przeprowadzanie dostawy żywności, jakie były systemy zabezpieczeń.
Muzeum składa się z trzech części/etapów: sali kinowej i projekcji filmu, ekspozycji stałej oraz przejazdu do ruin. Nigdy nie dojechaliśmy do ruin, zawsze nas odstraszał upał i zawsze wystarczała nam projekcja filmowa. Muzeum wygrało konkurs na najlepsze i najciekawsze muzeum i dostało finanse z Unii, które zostaną przeznaczone na instalację klimatyzacji w tych ruinach.
Zdjęcia można robić tylko w ruinach, jest całkowity zakaz w czasie projekcji i w salach muzealnych, gdzie znajdują się pięknie rzeźbione w marmurze głowice kolumn, elementy dekoracyjne ścian. Niesamowity kunszt i precyzja wykonania. Wstęp jest bezpłatny, przejazd do ruin 1,50 Euro.
Miasto Carmen i Don Juana, religijnych procesji ale i gorącego flamenco czy krwawej corridy. Nie dam rady opisać tego miasta, może zdjęcia oddadzą trochę tej atmosfery. Trzeba przyjechać choć na trzy noce. Dzień poświęcić na zwiedzanie, włóczenie się po wąskich uliczkach, z mapą czy bez i tak się zgubimy, a noce to też włóczenie ale po barach na starym mieście, knajpkach nad rzeką. Nocna Sevilla jest urzekająca. Możemy bez trudu trafić na flamenco, często urządzane w patio dla garstki turystów, tancerze na wyciągniecie dłoni, czujemy ich energię i zmęczenie. Zakaz fotografowania ;)
Alcazar w Sewilli – piękny pałac królewski, którego początki sięgają XI w, kiedy rezydowali tutaj przedstawiciele kalifatu kordobańskiego, rozbudowany w XIVw. w stylu mudejar (połączenia elementów islamskich i chrześcijańskich, stosowanie azulejos – to te kafelki).
Późniejsi królowie kontynuowali rozbudowę, przystosowując rezydencję do własnych potrzeb. Tutaj podejmowano decyzje o wysłaniu ekspedycji, m.in.Ferdynanda Magellana, tutaj Krzysztof Kolumb został przyjęty przez Izabelę Kastylijską i Ferdynanda Aragońskiego po podróży do Ameryki. Budowla zawiera wiele sal, patios i ogrodów. Bogactwo ornamentyki, dekoracji ceramicznych i komnat sprawia, że Sewilski alkazar zalicza się do najwspanialszych kompleksów pałacowych w Hiszpanii.
Pierwsze piętro należy do panującej rodziny królewskiej, król i królowa wpadają na długi weekend, zwłaszcza, kiedy jest ważna corrida (tzn kiedy walczy znany matador), król należy do znanych miłośników corridy.
Katedra Najświętszej Marii Panny w Sewilli
Gotycka katedra powstała w miejscu meczetu zbudowanego 1078 roku przez muzułmańską dynastię Almohadów. Ponad sto lat później dostawiono minaret, jakiego jeszcze świat nie widział, który wkrótce stał się wzorem budowania dla połowy arabskiego świata. Gdy burzono meczet, wieża ocalała. W środku jest kręta rampa/pochylnia, po której można wjechać konno na sam szczyt, ponoć wybudowana dla kalifa, który wyraził chęć podziwiania panoramy miasta, a kalif podobnie jak i król piechotą nie chodzi.
Wieża nosi nazwę La Giralda od posagu na szczycie (ustawionego w 1568) i symbolizującego Wiarę. Figura ta ma ok 4 m wysokości. Początkowo nazywana była Giraldą ("wiatrowskazem"), ponieważ jest ona ustawiona na wiatrowskazie i obraca się wraz ze zmianą kierunku wiatru. Z czasem jednak nazwę Giralda przejęła sama wieża, zaś figurę zaczęto nazywać Giraldillo.
Inna opowieść o Giraldzie. Podobno, Stalin oglądając w swoich gabinetach, filmy zakazane dla ogółu, zwrócił uwagę na piękną wieżę. Zawezwał swoich architektów i kazał budować. Każdy budynek wybudowany przez Stalina, powszechnie nazywany przez nas Pałacem Kultury (w Rosji jest ich dużo) ma motywy Giraldy.
Katedra jest największym i jednym z najwspanialszych kościołów gotyckich na świecie, ma pięć przestronnych naw, dużą kaplicę główną, sklepienie, które wznosi się na 56 m. Sklepienie można oglądać w lustrach ustawionych pod specjalnym kątem, żeby turystów nie bolał kark, od wyginania:)
Trudno opisać corridę. Wiem, ze są przeciwnicy i zwolennicy. Rozumiem, że są jakieś granice tolerancji i tradycji. Postaram się przybliżyć mniej więcej jak to wygląda i może trochę opowieści, które usłyszałam. Nie cała nasza grupa poszła na corridę, niektórzy wyszli po pierwszej walce.
Najpierw na arenę wychodzą wszyscy „aktorzy” przy muzyce na żywo, zwykle jest to jakaś orkiestra dęta blaszana, grająca paso doble. Muzyka jest porywająca i bardzo mocno wprowadza widzów w „przedstawienie”. Walka składa się z kilku uświęconych tradycją etapów. Każdy etap trwa określony czas i jest mocno akcentowany przez orkiestrę. Po uroczystej paradzie, specjalnie hodowanego byka wpuszcza się na arenę (plaza de toros, plac byków). Walka sprowadza się do tego, że najpierw całe zastępy różnych pomocników draznią, męczą i osłabiają zwierzę. Są to w kolejności toreadorzy z różowo-żółtymi kapami, pikadorzy z pikami na koniach, banderilleros z krótkimi włóczniami, które mają jakieś wstążki, pomponiki dodatkowo drażniące byka. Wszystkie te etapy mają na celu osłabienie byka, by ten trzymał głowę nisko, żeby matador w końcówce dał pokaz gracji czyli zmuszanie byka do przebiegnięcia pod muletą i piruetu matadora. Jeśli to się uda parę razy, słyszymy Ole! i brawa.
Kiedy matador się upewni, że zmęczone zwierzę przestaje reagować, stara się je zabić trafiając szpadą w miejsce wielkości monety na karku byka. Taki cios przerywa rdzeń kręgowy i zwierzę błyskawicznie pada, matador zyskuje brawa widowni i ma prawo odciąć sobie na pamiątkę ucho byka. To ucho byka jest nagrodą za piękną walkę i szybkie uśmiercenie byka, ma również prawo odciąć ogon byka za najwyższy kunszt.
Martwe zwierzę zostaje szybko odciągnięte poza arenę przez zaprzęg konny, odbywa się to błyskawicznie, w tym samym czasie wybiegają sprzątacze, i sprawnymi ruchami usuwają piasek zabrudzony krwią byka. Wszystko przy głośnej muzyce paso doble, żeby zagłuszyć jakiekolwiek wątpliwości co do sensu tego przedstawienia.
Zwykle jest trzech matadorów i każdy ma dwa byki. Kiedyś te byki były przekazywane dla bezdomnych i głodujących, dzisiaj raczej dla restauracji. Do końca nie wiadomo, jakie są początki corridy, niektórzy szukają powiązań nawet z Kretą. Zdjęcia mniej lub bardziej artystyczne, ukazujące przebieg corridy, nie daję drastycznych zdjęć, które w dużym zbliżeniu ukazują zakrwawione i zmęczone zwierzę.
Ponieważ Sevilla rozrasta się niemiłosiernie. Wrzucam mniej więcej w przypadkowej kolejności rezultat włóczenia się po mieście. Ponieważ jest zaostrzona selekcja, obiecuję, że będzie niewiele.
Opuszczamy Sevillę, każdemu z nas podobała sie najbardziej. Choć powody były skrajnie różne. Np. chłopcy twierdzili, że najlepsze było schronisko, bo ustawiali szafki w poprzek pokoju i grali w siatko-nogę do rana, a pizzę kelner podawał przez okno (nawet o 1 w nocy), inni bo były komputery dostępne za darmo 24 h.
Wpadamy do Kadyksu, bo po drodze, młodzi koniecznie chcą wykąpać się w Oceanie Atlantyckim, a my chcemy pokazać obraz El Greca. W Kadyksie jest fajna wieża Torre Tavira, pokazuje działanie camera obscura, prototypu aparatu fotograficznego wynalezionego przez Leo da Vinci. W ten sposób oglądamy panoramę Kadyksu. Z grupą ciężko tam wejść, bo to malutka wieża i musielibyśmy wchodzić piątkami. Za dużo czasu by zabrało.
Po drodze zaliczamy prawdziwy market rybny. Mam zdjęcia wielu strasznych stworów, gorsze niż corrida. Wrzucam co łagodniejsze.
jedziemy tam, bo droga bardzo malownicza, po drodze mijamy pueblos blancos, droga kręta (bierzemy aviomarin), czekamy na koniec podróży, bo aviomarin nie działa.
W Rondzie Plaza de Toros jest jedną z najstarszych (XVIII w) aren w Hiszpanii. Bogate muzeum - oglądamy stroje toreadorów, uprzęże koni, grafiki Goi,
Malowniczość miasta i pewnie jedna z głównych atrakcji, to wąwóz i skalne urwisko (180m ) które dzieli Rondę oraz most który ją łączy.
Zmęczeni zajeżdżamy do domu (pensjonat w Torremolinos) parę dni na morze, plażę, aquapark i do domu
Wyjazd teoretycznie nie jest trudny, bo mamy stałe połączenia do Malagi z Krakowa, są również atrakcyjne i tanie wyloty z Berlina.
Malaga jako punkt wypadowy jest wygodna, są połączenia autobusowe z Granadą i Kordobą. Sevilla ma połączenia kolejowe i autobusowe. Ale wygodnie jest wypożyczyć auto. My mamy autokar hiszpański klasa lux, drogi dlatego bierzemy tzw. wypełniacze, osoby chcące zwiedzić z nami Andaluzję, które przyczyniają sie do obniżenia ceny wycieczki. Taka symbioza:)
Ja organizowałam wyjazd dla dużej grupy młodzieży, więc inne prawa i ceny rządzą. Mamy tani, mały ale przyzwoity pensjonat Gomez w Torremolinos, gdzie właściciele przyrządzają posiłki dla okolicznych swoich (nie turystów) i dla nas - kuchnia lokalna andaluzyjska. Ceny śmiesznie tanie. Nocleg w zalezności od pory roku 15-30 Euro. Posiłki 7 euro (I, II, deser i napój -wino, fanta-cola-sprite). Miłe jest to, że byli bardzo zadowoleni z naszej grupy tzn. zachowania dziennego i nocnego młodzieży, i nie biorą od nas żadnych zaliczek przy nowej rezerwacji.
W Sevilli mamy Sevilla hostel :), uroczy jak i miasto, może z 400m od Giraldy. Ceny podobnie niskie, ale za bardzo nie da sie spać, miasto żyje cała noc, porównywalne do noclegu na Las Ramblas w Barcelonie. Ma to jednak swój urok. Czuje się to miasto. Hostel proponuje studentów do oprowadzania po starówce, ostatnio mieliśmy ciacho z Italii, dziewczyny były bardzo zapatrzone tzn. zasłuchane. Nasze flamenco w Sevilli tez jest na studencką kieszeń, mamy tzw tablao flamenco, godzinny występ 4 osoby (śpiew gitara taniec) i drink (młodzież no alco) 15 euro góra. W następnym roku zwiększamy noclegi w Sevilli z 3 na 4 nie można inaczej, po prostu:)
Rezerwacje, z dużym wyprzedzeniem, zwłaszcza Granada, Cordova, ja już zaczynam w grudniu.
Cały wyjazd jest mocno nastawiony na zwiedzanie, w końcu to młodzież z hiszpańskiej klasy (za rok maja zajęcia z Hiszpanami z historii, literatury, geografii) więc są akcenty fenickie, rzymskie, muzułmańskie, chrześcijańskie.
Ale program nie jest przeładowany, da się przeżyć, potem jest czas wolny dla wszystkich i włóczenie się, plaża, aquapark lub spanie.
Ja w tym przypadku jestem wolontariuszem, bo mój syn wybrał tą klasę, i po prostu nie mogłam słuchać na zebraniach, ze jedyna wycieczka to Barcelona na 3 - 7dni, robiona w szkole od 5 lat. A podróże to moje życie:). Na Andaluzję potrzebujemy 12 dni. Cieszę się, że udało nam się z tak dużą grupą zobaczyć miejsca odwiedzane przez innych Kolumberów i wymienić się wrażeniami i zdjęciami.
Fajnie, że nauczycielka i dyrektorka uwierzyły i pozwoliły. W zasadzie uważam to za mój sukces.
Chętnie odpowiem na pytania.
Ważne! proszę nie planować Sevilli od czerwca do października - Nie da się żyć, chodzić, zwiedzać, oddychać, nic sie nie da, pić się tylko da ale w nocy i zimne.
Żeby zakończyć miłym akcentem, wrzucam fotki, młodzieży bardzo zmęcznej podróżowaniem, która twierdzi, że jest to bardzo ciężka praca i nie do końca mająca sens. Są to wybitni przedstawiciele tej myśli (jakże obcej na Kolumberze) aczkolwiek, kiedy w okolicy znajdują się naprawdę interesujące obiekty, zmieniają się nie do poznania. Ponieważ panowie są naprawdę wybitni, polowanie urządzone było przez całą kadrę pedagogiczną i piszącą te słowa, a więc autorstwo zdjęć zbiorowe.
Wrzucam zdjecia z Mijas - nowa pozycja w programie. Zdjęcia Rondy - odkrytej na nowo. Sevilli - która zawsze nas zaskakuje
oraz Torremolinos, o którym myślałysmy jak o sypialni a zaskoczyło nas swoimi atrakcjami.
Wycieczka udała się znakomicie, została powtórzona z następnym rocznikiem i pewnie wejdzie w stały majowy kalendarz liceum i gimnazjum. Czasem, żeby rozłożyć koszty hiszpańskiego autokaru, zabieramy od 4 do 5 wypełniaczy czyli osoby dorosłe - przydatne :)
Wycieczka jest samolotowa, na miejscu wypożyczamy hiszpański autokar. Naszą bazą jest miejscowość wypoczynkowa Torremolinos, z której do Malagi oraz lotniska, dojeżdżamy bardzo wygodnym i szybkim pociągiem. Autokarem wyjeżdżamy na jednodniową wycieczkę do Granady natomiast Cordoba jest po drodze do Sevilli, gdzie jesteśmy 3 dni. W drodze powrotnej mamy kadyks i Rondę. Program jest bogaty ale nie napięty, znajdujemy czas na plażowanie. Taka duża grupa ma inne rezerwacje i inne wejścia do muzeów, to do czego nie mogłam sie przyzwyczaić, to że droga która zajęłaby 5 min jednej osobie, grupie zajmuje 15 jak nie więcej. Ruszają jak lokomotywa najpierw powoli, jak żółw ociężale, a potem nie mogą wyhamować.
Wycieczka odbyła się już trzy razy, chociaż co roku obiecuję sobie, że to ostatni raz, bo kupowanie tanich biletów dla 40 osób, przyprawia mnie o stan przedzawałowy. Jednak kiedy zbliża się grudzień i szkoła prosi o pomoc i wyobrażam sobie te fiesty i słońce, nie zastanawiam się długo.
Za każdym razem odkrywamy nowe i ciekawe miejsca. W programie mamy Mijas - malownicze, przepiekne miasteczko z oślimi taksówkami. Zdecydowanie na nowo odkryłyśmy Rondę, i przede wszystkim Torremolinos o którym myślałyśmy jak o sypialni, a okazało się, że jest mnóstwo pięknych miejsc do obejrzenia.
Nadal zabieramy osoby towarzyszące, nawet zwiększyła się liczba chętnych dorosłych. Wrzucam nowe zdjęcia i zachecam gorąco do odwiedzenia Andaluzji.
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Pięknie było. Tym piękniej, że do niektórych miejsc mogłam wrócić jak do starych ukochanych melodii. Dziękuję za tę gorącą andaluzyjską podróż :)
-
Doczytałem do końca i obejrzałem wszystko i jestem pod dużym wrażeniem! Wspaniała podróż z masą pięknych i ciekawych zdjęć:) Choć już kilka o Andaluzji widziałem, to ani na chwilę się nie nudziłem, bo i bardzo ciekawy opis jest, i świetne a i często zabawne podpisy pod zdjęciami no i tyle tu bardzo ładnych zdjęć! Moje gratulacje! Takowe też się należą za zorganizowanie takiej wycieczki! Wierzę na słowo, że jest to nie lada wyzwanie, trzeba nad tym dużo popracować zarówno przed wyjazdem, jak i potem ciągle w trakcie. Trudno wtedy to nazwać wakacjami:) Bardziej pracą która daje przyjemność:) Szkoda tylko, że ta młodzież jest coraz słabsza...Może teraz tego w pełni nie doceniają, ale może za kilka lat, jak już będą dorośli, i samemu będą podróżować po świecie zobaczą, jak to fajnie tu mieli. Nie musieli organizować, zwiedzali dużo i w krótkim czasie i to często za darmo albo za znacznie mniejsze stawki niż normalnie... Ale może lanko jak lekko zmienisz plan, i dodasz więcej pięknych obiektów a i nocnych treningów siatko-nogi byłoby mniej, to może i sił będzie więcej na zwiedzanie...:) Tak czy siak, cieszę się, że nie tylko zorganizowałaś taką wycieczkę, ale też i chciało ci się ją w tak fajny i ciekawy sposób opisać i przedstawić:) Wielki plus dla Ciebie! Pozdrawiam serdecznie!
P.S. Życzę udanego, kolorowego, ciepłego i bogatego w same pozytywne wrażenie pobytu teraz w Hiszpanii:) Zimnych napojów, pysznego wina, smacznej paelli, i dużo hiszpańskich całusów w policzki! -
:-)
-
Dzięki, miałam strasze naciski, żeby wrzucić następną podróż. Ostatni wpis, to już głęboka noc. Teraz będę poprawiała literówki i błędy stylistyczne. Niestety mam tego świadomość, że jest tych poprawek dużo :)
Pozdrawiam cierpliwych i niecerpliwych -
No to ladny przyklad dzieciom dawalas... :-)
-
Na szczęście była wychowawczyni. Spóźniałam się na zbiórki, zostawałam w tyle, (mój) autokar mi uciekał :)
-
W pierwszym rzedzie nalezy Ci sie duze uznanie za zorganizowanie takiej pieknej wycieczki - moje gratulacje. A przy tym napewno nie bylo latwo robic tyle zdjec majac na glowie jeszcze 40 osob. Jak Ty to zrobilas? :-)
Andaluzja to dla mnie płączenie Maroka i kolonialnego Meksyku, miast Srebrnego Szlaku... -
Piękna podróż, a i ładnych zdjęć z Andaluzji nigdy nie za wiele :-). Pozdrawiam :-).
-
...cierpliwie się poczeka!
-
Potem wrzucę pare fotek zmęczonej młodzieży. Zmęczona chodzeniem, niespaniem, upałem, nadmiarem wszystkiego, niedomiarem wolnego czasu, jechaniem , niejechaniem. Muszę pewnie ponegocjować nad "prawem wizerunku" czy jakos tak. Jest paru takich zmęczonych totalnie.
-
dzieki, namęczyłam się, a Smok poganiał i kazał wycinać i wyrzucać, żeby mniej było;)
-
Na razie przeczytałem punkt "początki"...
Moje uznanie za podjęcie organizacyjnego trudu!