„Pekin był miastem, które cechowała prywatność, miastem, gdzie życie każdej rodziny skupiało się na dziedzińcu otoczonym murami, które chroniły ją, oddzielając od reszty świata. Te „domy przy dziedzińcu” (po chińsku siheyuan, co znaczy dziedziniec łączący cztery budynki) stały się szeregiem jedne obok drugich wzdłuż ulic i zaułków, tworzących na wzór szachownicy tkankę łączną miasta. Ulic było około trzech tysięcy, a zaułków – hutong, jak zwą je pekińczycy - „tyle, ile jest włosów w sierści bawoła”.
Owych „domów przy dziedzińcu”, charakterystycznych dla architektury Chin Północnych poczynając od XII wieku, były dziesiątki tysięcy. Na zewnątrz niewielkie, pomalowane na czerwono drewniane drzwi, z kamiennymi rzeźbami po obu stronach, odcinające się na tle jednostajnej szarzyzny murów hutongu.” Tiziano Terzani - „Zakazane Wrota”
Taki był kiedyś Pekin, hutongów zaś było mnóstwo. Im dalej od centrum, tym hutongi były mniejsze i skromniejsze, a mieszkało w nich więcej rodzin. Po nastaniu komunizmu w Chinach, większość hutongów w Pekinie została zmieciona z powierzchni ziemi. Stara zabudowa miasta, poszła w zapomnienie. Dziś pozostało dosłownie tylko kilka hutongów, które leżą w samym centrum miasta, w bliskiej odległości od Zakazanego Miasta. Ta można nadal ujrzeć namiastkę dawnego Pekinu, z ludźmi dyskutującymi w progach drzwi, z dawnymi małymi sklepikami, a najpopularniejszym środkiem transportu nadal jest rower.