Wiedzieliśmy, że w tym dniu przypada święto niepodległości na Islandii, ale specjalnych uroczystych obchodów nie zauważyliśmy, nikt też nie palił flag i nie wyrywał kamieni, jak to się u nas dzieje.
Jadąc na oglądanie wodospadu Gulfoss zatrzymaliśmy się przy mniejszym wodospadzie, którego nazwy niestety nie pamiętam. Po krótkim spacerze pojechaliśmy dalej.
Zatrzymaliśmy się też nad jeziorem geotermalnym Laugarvatn, gdzie oprócz kąpieli w jeziorku można było wziąć udział w pokazie wypieku islandzkiego chleba wulkanicznego. I na to się zdecydowaliśmy.
Rúgbrauð – żytni chleb o charakterystycznym lekko słodkim posmaku oraz zbitej konsystencji. Tradycyjnie piecze się go zakopując ciasto w podziemnej, geotermalnej piekarni, czyli w pobliżu gorących źródeł, gdzie temperatura sięga ok. 100 stopni. Krótko mówiąc - wykopujemy dziurę w ziemi, do której wstawiamy naczynie z ciastem i zakopujemy na kilkanaście godzin. Podobno to powolne pieczenie ma wpływ na charakterystyczny kolor i smak. Najlepiej smakuje z masłem.
My mieliśmy okazję wykopać garnek z upieczonym chlebem wstawiony do gorącej ziemi poprzedniego dnia i zakopać podobny garnek z ciastem, które będzie gotowe następnego dnia. Chwilę później była oczywiście degustacja upieczonego chleba, posmarowany masłem smakował wyśmienicie.
Jakby ktoś chciał spróbować to polecam stronę islandzki chleb
Podkarmieni islandzkim chlebem dojechaliśmy w końcu nad wodospad Gulfoss.
Gulfoss – „złoty wodospad”, leży na rzece Hvita. Składa się z dwóch kaskad, pierwsza mierzy 11 metrów, druga, położona pod kątem w stosunku do pierwszej, ma wysokość 21 metrów. W każdej sekundzie przepływa przez niego 400 metrów sześciennych wody.
W ten sposób nastała pora obiadowa. Obiad mieliśmy zarezerwowany w nietypowym miejscu – mianowicie na farmie pomidorów.
Friðheimar – czyli farma pomidorów, to odpowiednik naszych szklarni. W atrium jednej ze szklarni można zjeść obiad, na który składają się potrawy przyrządzone głównie z pomidorów. Czekając na posiłek można zwiedzić szklarnię i zobaczyć jak na krzaczkach rosną smakowite pomidory. Jednym z kelnerów był Polak więc mogliśmy bliżej zapoznać się ze sposobem uprawy pomidorów.
Islandia stara się być samowystarczalna i w ten sposób lokalnie uprawiane są min. banany, słodkie truskawki i ogórki.
W drodze powrotnej na nocleg zatrzymaliśmy się jeszcze w Skalholt.
Skalholt - to osada o dużym znaczeniu historycznym. Była siedzibą pierwszego biskupstwa na Islandii od połowy XI wieku do końca XVIII wieku. Obecnie Skálholt jest niewielką wsią, znajduje się tutaj zaledwie kilka domów. Nad osadą dominuje dużych rozmiarów kościół (zwany „współczesną katedrą”) zbudowany w latach 1956–1963. Jest to dziesiąta świątynia zbudowana na tym miejscu. Obecnie do Skálholt, każdego roku, przyjeżdżają goście, chcący wziąć udział w różnych wydarzeniach kulturalnych. Głównym z nich jest lipcowy cykl letnich koncertów, podczas którego występują wybitni muzycy klasyczni, chóry i inni zaproszeni wykonawcy.
Ten dzień zakończyliśmy wieczornym grillem na noclegu.