Ocenione komentarze użytkownika zfiesz, strona 384
Przejdź do głównej strony użytkownika zfiesz
-
chyba ekshibicjonistki?:-)
-
a lokalizacje leżą:-p
i merytorycznie: teotihuacan był jak najbardziej znany aztekom/mexicas. to właśnie oni nadali temu miejscu nazwę, którą tłumaczy sie jako "miejscem, gdzie rodzą się bogowie", lub "miejsce, w którym ludzie staja sie bogami". poza tym, jakoś nigdy nie zauważyłem tam dżungli:-D krzaczastą, górską roślinność, agawy i opuncje, owszem, ale dżungla? to nie ta strefa klimatyczna:-)
a koło cuernavaca znajduje sie xochicalco a nie xochimilco:-)
jest jeszcze kilka drobnych nieścisłości, ale juz i tak mam opinię czepialskiego, więc sobie daruję:-)
-
hopperq... z taką konkurencją będę sie teraz wstydził;-)
duzinek... gdyby nie walia, pewnie w życiu nie przyszłoby mi do głowy polecać komukolwiek wyjazdu na wyspy:-) szkocja, choc też piękna, ma jeden wielki minus: pada, albo bardziej pada!:-) a w walii trafiają się ładne dni (kilka ładnych życzę sobie na majowy weekend:-)
-
brawo hopperq! jednak mnie ubiegłeś;-) jak zwykle praktycznie i konkretnie. podobnie jak spootnick, większość opisanych miejsc mam w zasięgu godziny-dwóch jazdy i pewnie dlatego w caerphilly jeszcze nie byłem;-) za to st. davids i okolice juz w niedzielę:-)
-
mimbla... dzięki:-)
-
o ile mnie pamięc nie myli, hopperek właśnie się nam postarzał się o rok:-) wszystkiego naj-naj-naj... i wielu nowych "baloników" na mapie!:-) sto lat, sto lat... trala la la la...
-
ha! kaszubski na żywo mam zawsze, kiedy do mojej babci zjeżdża się rodzinka!:-) nie muszę ci chyba mówić, że nic z tego nie rozumiem?:-)
-
no to rzeczywiście nieładnie;-) za to dla równowagi, na zamku raglan (http://kolumber.pl/m/228802-Raglan) kasjerki, sklepowe, frontłomenki, czy jakkolwiek je nazwać, między soba rozmawiały TYLKO po walijsku, a mówiąc po angielsku miały cudowny akcent:-) (i nawet wymawiały "r", co, na przykład, anglikom z herefordu się nie zdarza;-)
-
wiesz hopperqu... mnie czasem anglicy pytaja jak się coś PO ANGIELSKU speluje, więc jakoś mnie nie zaskoczyłeś;-) to już raczej kwestia wtórnego analfabetyzmu, który na wyspach jest zastraszająco powszechny.
poza tym, inna sprawa pisać a inna mówić (dla niektórych:-)
-
walijski jest w dość powszechnym użyciu w północnej walii (przy czym powszechność nie dotyczy młodych), ale osoby posługujące się cymraegiem mozna spotkac wszędzie. ja naprawdę bardzo się zdziwiłem dość często słysząc ten język na ulicach cardiff!
co do gaelickiego w irlandii. tam zdaje się sa przepisy mówiące o tym kto MUSI znać ten język (wojskowi, część urzędników, itp). za to na hebrydach i w bardziej odludnych, wiejskich rejonach szkocji, miejscowi używają go na codzień (choc nie wiem, czy szkocki gaelicki to ten sam język) btw... słuchałem kiedyś bbc gaelic... brzmi trochę z węgierska;-) a bbc cymru jakby ktos puszczał program na wstecznym;-) egzotyka powiadam!;-)
-
chyba ekshibicjonistki?:-)
-
a lokalizacje leżą:-p
i merytorycznie: teotihuacan był jak najbardziej znany aztekom/mexicas. to właśnie oni nadali temu miejscu nazwę, którą tłumaczy sie jako "miejscem, gdzie rodzą się bogowie", lub "miejsce, w którym ludzie staja sie bogami". poza tym, jakoś nigdy nie zauważyłem tam dżungli:-D krzaczastą, górską roślinność, agawy i opuncje, owszem, ale dżungla? to nie ta strefa klimatyczna:-)
a koło cuernavaca znajduje sie xochicalco a nie xochimilco:-)
jest jeszcze kilka drobnych nieścisłości, ale juz i tak mam opinię czepialskiego, więc sobie daruję:-) -
hopperq... z taką konkurencją będę sie teraz wstydził;-)
duzinek... gdyby nie walia, pewnie w życiu nie przyszłoby mi do głowy polecać komukolwiek wyjazdu na wyspy:-) szkocja, choc też piękna, ma jeden wielki minus: pada, albo bardziej pada!:-) a w walii trafiają się ładne dni (kilka ładnych życzę sobie na majowy weekend:-) -
brawo hopperq! jednak mnie ubiegłeś;-) jak zwykle praktycznie i konkretnie. podobnie jak spootnick, większość opisanych miejsc mam w zasięgu godziny-dwóch jazdy i pewnie dlatego w caerphilly jeszcze nie byłem;-) za to st. davids i okolice juz w niedzielę:-)
-
mimbla... dzięki:-)
-
o ile mnie pamięc nie myli, hopperek właśnie się nam postarzał się o rok:-) wszystkiego naj-naj-naj... i wielu nowych "baloników" na mapie!:-) sto lat, sto lat... trala la la la...
-
ha! kaszubski na żywo mam zawsze, kiedy do mojej babci zjeżdża się rodzinka!:-) nie muszę ci chyba mówić, że nic z tego nie rozumiem?:-)
-
no to rzeczywiście nieładnie;-) za to dla równowagi, na zamku raglan (http://kolumber.pl/m/228802-Raglan) kasjerki, sklepowe, frontłomenki, czy jakkolwiek je nazwać, między soba rozmawiały TYLKO po walijsku, a mówiąc po angielsku miały cudowny akcent:-) (i nawet wymawiały "r", co, na przykład, anglikom z herefordu się nie zdarza;-)
-
wiesz hopperqu... mnie czasem anglicy pytaja jak się coś PO ANGIELSKU speluje, więc jakoś mnie nie zaskoczyłeś;-) to już raczej kwestia wtórnego analfabetyzmu, który na wyspach jest zastraszająco powszechny.
poza tym, inna sprawa pisać a inna mówić (dla niektórych:-) -
walijski jest w dość powszechnym użyciu w północnej walii (przy czym powszechność nie dotyczy młodych), ale osoby posługujące się cymraegiem mozna spotkac wszędzie. ja naprawdę bardzo się zdziwiłem dość często słysząc ten język na ulicach cardiff!
co do gaelickiego w irlandii. tam zdaje się sa przepisy mówiące o tym kto MUSI znać ten język (wojskowi, część urzędników, itp). za to na hebrydach i w bardziej odludnych, wiejskich rejonach szkocji, miejscowi używają go na codzień (choc nie wiem, czy szkocki gaelicki to ten sam język) btw... słuchałem kiedyś bbc gaelic... brzmi trochę z węgierska;-) a bbc cymru jakby ktos puszczał program na wstecznym;-) egzotyka powiadam!;-)