Ocenione komentarze użytkownika kuniu_ock, strona 546
Przejdź do głównej strony użytkownika kuniu_ock
-
no właśnie? :|
-
Hopper - czekam zatem :) No - ma się rozumieć, że na te knajpki również ;)
Sławku, część Twych warszawskich fotek widziałem. Jednak tyle tego jest, że przekopywać się trzeba (już Ci o tym wspominałem ;) ), a nie zawsze mam tyle wytrwałości ;)
Fajnie by było, jakby można było pogrupować to. No - w sumie można - w podróże.
-
Wiesz, Renato.. poza tym, że martwiłem się by nic się nie stało (jako jedyny facet czułem się odpowiedzialny za dziewczyny :P, jeszcze kazałem im śpiewać by utrzymać morale :P), to mnie się podobało :D Miałem już nawet wizję nocowania na brzegu pod lasem - bez niczego suchego, bez ognia, jedzenia, podczas burzy :P Ale znaleźliśmy miejsce skąd wpłynęliśmy na jezioro, tam już było bezpiecznie :) Bo kajakiem nocą na jeziorze i to podczas burzy - niebezpieczna sprawa. Wiadomo jak wywrotne są kajaki.
-
my w zeszłym roku mieliśmy niezłą przygodę... spora traska, późno wypłynęliśmy grupką 7 kajaków. zatrzymaliśmy się na chwilkę przy brzegu dwoma kajakami, reszta odpłynęła. w międzyczasie wywrotka, utopienie okularów (więc ślepy jak kret :P) i prawie całego dobytku (dobrze, że aparatu nie mieliśmy, to by była strata). ruszyliśmy z biegiem rzeki, a już się ściemniało. w końcu dopłynęliśmy do jeziora. a tu - pusto, cicho, żadnych oznaczeń szlaku. nawet wędkarzy nie było, nie było kogo spytać. pokręciliśmy się (a już się ciemno robiło, a ja bez okularów, pod opieką trzy koleżanki :P). Patrzę - nie dość że noc idzie, to nadciąga burza. Mówię - wracajmy, bo burza w kajaku na jeziorze - nie za ciekawie. Płyniemy więc przez jezioro, już się błyska, huk słychać. Na szczęście nie padąło jeszcze. wpłynęliśmy w miejsce, z którego trafiliśmy na jezioro. już było totalnie ciemno, jedyne światło jakie mieliśmy - to błyskawice :P Pilnowałem by dziewczyny z drugiego kajaka nie oddaliły się, powoli słabły. Już chciałem wiązać paskiem ich kajak do naszego i holować. W końcu po pół godziny płynięcia po ciemku dojrzeliśmy jakieś światełko. jakiś pan stał na pomoście (którego nie było widać) i wołał nas. gdy pomagał nam wyciągać kajaki - lunęła ulewa. przypomnę - że po wywrotce byliśmy przemoczeni i trzęśliśmy się z zimna całą drogę (na szczęście wiosłowanie rozgrzewa :P). okazało się, że dopłynęliśmy do jakiegoś ośrodka wczasowego, ludzie akurat mieli wielkie ognisko, zawołali nas. usiadłem na kamieniach otaczających ogień :P tak się trząsłem. Jakiś pan podał mi chusteczkę higieniczną, podziękowałem, nie potrzebuję. A on: masz rozciętą nogę. patrzę - rzeczywiście - cała noga we krwi :P
Dobrze że mieliśmy ze sobą wizytówkę tej firmy od kajaków, to dziewczyny pobiegły zadzwonić gdzie jesteśmy, za chwilę przyjechali po nas i po kajaki.
Po powrocie doszliśmy do wniosku, że należy nam się rozgrzewka, więc zahaczyliśmy o sklep ;)
Przygoda świetna, szczęśliwe zakończenie ;) przyjaźni i pomocni ludzie :) Tak to można żyć :)
Swoją drogą - nocne przedzieranie się kajakiem pod przewróconymi drzewami, jedynie przy świetle błyskawic - piękna przygoda :D Czujesz, że żyjesz :))
-
koniu... :P
Zfiesz.. to się czyta, i czyta, i czyta.... :P
-
Mariola... niech Ci będzie.... też jestem baba, skoro lubię takie widoki :P
-
Dzięki za fatygę, Renato :) No trudno, w soczewkach będę śmigał. Wygodniej i bezpieczniej ;)
A jak spływik? Czekamy na relację i foty :))
-
nie zwróciłem uwagi na łabądki.. Edyta, Ty to masz oko ;)
Duzinku - sama powiedz: jak tu nie reklamować takich pięknych okolic? :)))
-
Przyznaję - czytałem z zapartym tchem :))) Fakt, że zdjęć nie za wiele ;) ale opis pobudza wyobraźnię.
Powtórzę słowa Kolumberków i Mimbli... Rewelacyjna relacja, wspaniała, prawdziwa opowieść...
Zapomnienie, Destiny... W końcu to przeznaczenie nami rządzi…
Życzę wszystkiego co najlepsze :)
Pozdrawiam :)
-
że nie wspomnę o przebiciu nogi różnymi korzeniami :)
jednak co trampki to trampki :) zawsze jakaś ochrona :)
-
no właśnie? :|
-
Hopper - czekam zatem :) No - ma się rozumieć, że na te knajpki również ;)
Sławku, część Twych warszawskich fotek widziałem. Jednak tyle tego jest, że przekopywać się trzeba (już Ci o tym wspominałem ;) ), a nie zawsze mam tyle wytrwałości ;)
Fajnie by było, jakby można było pogrupować to. No - w sumie można - w podróże. -
Wiesz, Renato.. poza tym, że martwiłem się by nic się nie stało (jako jedyny facet czułem się odpowiedzialny za dziewczyny :P, jeszcze kazałem im śpiewać by utrzymać morale :P), to mnie się podobało :D Miałem już nawet wizję nocowania na brzegu pod lasem - bez niczego suchego, bez ognia, jedzenia, podczas burzy :P Ale znaleźliśmy miejsce skąd wpłynęliśmy na jezioro, tam już było bezpiecznie :) Bo kajakiem nocą na jeziorze i to podczas burzy - niebezpieczna sprawa. Wiadomo jak wywrotne są kajaki.
-
my w zeszłym roku mieliśmy niezłą przygodę... spora traska, późno wypłynęliśmy grupką 7 kajaków. zatrzymaliśmy się na chwilkę przy brzegu dwoma kajakami, reszta odpłynęła. w międzyczasie wywrotka, utopienie okularów (więc ślepy jak kret :P) i prawie całego dobytku (dobrze, że aparatu nie mieliśmy, to by była strata). ruszyliśmy z biegiem rzeki, a już się ściemniało. w końcu dopłynęliśmy do jeziora. a tu - pusto, cicho, żadnych oznaczeń szlaku. nawet wędkarzy nie było, nie było kogo spytać. pokręciliśmy się (a już się ciemno robiło, a ja bez okularów, pod opieką trzy koleżanki :P). Patrzę - nie dość że noc idzie, to nadciąga burza. Mówię - wracajmy, bo burza w kajaku na jeziorze - nie za ciekawie. Płyniemy więc przez jezioro, już się błyska, huk słychać. Na szczęście nie padąło jeszcze. wpłynęliśmy w miejsce, z którego trafiliśmy na jezioro. już było totalnie ciemno, jedyne światło jakie mieliśmy - to błyskawice :P Pilnowałem by dziewczyny z drugiego kajaka nie oddaliły się, powoli słabły. Już chciałem wiązać paskiem ich kajak do naszego i holować. W końcu po pół godziny płynięcia po ciemku dojrzeliśmy jakieś światełko. jakiś pan stał na pomoście (którego nie było widać) i wołał nas. gdy pomagał nam wyciągać kajaki - lunęła ulewa. przypomnę - że po wywrotce byliśmy przemoczeni i trzęśliśmy się z zimna całą drogę (na szczęście wiosłowanie rozgrzewa :P). okazało się, że dopłynęliśmy do jakiegoś ośrodka wczasowego, ludzie akurat mieli wielkie ognisko, zawołali nas. usiadłem na kamieniach otaczających ogień :P tak się trząsłem. Jakiś pan podał mi chusteczkę higieniczną, podziękowałem, nie potrzebuję. A on: masz rozciętą nogę. patrzę - rzeczywiście - cała noga we krwi :P
Dobrze że mieliśmy ze sobą wizytówkę tej firmy od kajaków, to dziewczyny pobiegły zadzwonić gdzie jesteśmy, za chwilę przyjechali po nas i po kajaki.
Po powrocie doszliśmy do wniosku, że należy nam się rozgrzewka, więc zahaczyliśmy o sklep ;)
Przygoda świetna, szczęśliwe zakończenie ;) przyjaźni i pomocni ludzie :) Tak to można żyć :)
Swoją drogą - nocne przedzieranie się kajakiem pod przewróconymi drzewami, jedynie przy świetle błyskawic - piękna przygoda :D Czujesz, że żyjesz :)) -
koniu... :P
Zfiesz.. to się czyta, i czyta, i czyta.... :P -
Mariola... niech Ci będzie.... też jestem baba, skoro lubię takie widoki :P
-
Dzięki za fatygę, Renato :) No trudno, w soczewkach będę śmigał. Wygodniej i bezpieczniej ;)
A jak spływik? Czekamy na relację i foty :)) -
nie zwróciłem uwagi na łabądki.. Edyta, Ty to masz oko ;)
Duzinku - sama powiedz: jak tu nie reklamować takich pięknych okolic? :))) -
Przyznaję - czytałem z zapartym tchem :))) Fakt, że zdjęć nie za wiele ;) ale opis pobudza wyobraźnię.
Powtórzę słowa Kolumberków i Mimbli... Rewelacyjna relacja, wspaniała, prawdziwa opowieść...
Zapomnienie, Destiny... W końcu to przeznaczenie nami rządzi…
Życzę wszystkiego co najlepsze :)
Pozdrawiam :) -
że nie wspomnę o przebiciu nogi różnymi korzeniami :)
jednak co trampki to trampki :) zawsze jakaś ochrona :)