Otrzymane komentarze dla użytkownika amused.to.death, strona 113
Przejdź do głównej strony użytkownika amused.to.death
-
szkoda słów....
-
mnie też sie podoba...
-
Na Ko Tao r ównież nurkowałem, generalnie zawiedziony byłem i miejscem i warunkami nurkowymi. Dużo bardziej z wysp okolicznych do gustu przypadł mi Ko Phanghan. Tam zresztą też nurkowałem
-
to ja jednak za głupi jestem, sorry... Jak mi się podoba zdjęcie, to mam nie dawać plusa czy jak ?
-
dobrze, że nie wszystkich rad posłuchałaś i odwiedziłaś też Jukatan :))
-
Zfieszu - Oventic bylo dla mnie jednym z fajniejszych miejsc - bo można było się dowiedzieć czegoś więcej o kraju:)
Co do Oaxaca to hmmm.... nie wiem... czegoś mi tam zabrakło - miałam się tak spotkać ze znajomym Meksykaninem (tzn. znajomym znajomych) ale niestety nie wyszło - może wtedy byłoby lepiej? bo miasto by było jakoś 'oswojone'
A może dlatego to wszystko, że głównym moim pomysłem na to miasto był kurs gotowania i rozczarowanie wiąże się z tym, że nie wyszło? No, może jeszcze parę rzeczy...
No a do przeglądania zdjęć w takim razie zapraszam przy okazji:)
-
...bardzo dziękuję za wizytę w Skandynawii...
-
no cóż ja mogę powiedzieć moniko? przywracasz mi wiarę, że udzielanie się na kolumberze ma jednak sens. że chodzi o coś więcej niż leczenie kompleksów "plusikami"! straszliwie się cieszę, że mogłem być pomocny:-)
co do twojej trasy... nie pamiętam już jaki był pierwotny plan (a nie chce mi się zaglądać na travelbita), ale wygląda, że się nie obijałaś.
zazdroszczę oventic (w końcu o zapatystach napisałem kiedyś magisterkę - pierwszą w polsce, nie chwaląc się:-) będąc w san cristobal, skupiliśmy się jednak (wyjątkowo) na cudach natury. poza tym, planowaliśmy zatrzymać się tam na dzień-dwa, a skończyło się na czterech. ...i tego było mało:-) samo san cristobal, podobnie jak ciebie, absolutnie mnie zaczarowało. przede wszystkim ze względu na atmosferę. do dziś płyta z tamtejszymi reggae'łowymi kapelami, jest jedną z moich ulubionych. san cristobal, la vibra positiva... http://www.youtube.com/watch?v=wFJCFvlEFSU :-)
ale... gdybym miał wybierać między san cristobal a oaxaca, bez wahania wybrałbym tę ostatnią. tu z kolei mieliśmy stasznie mało czasu, bo miasto wypadło nam trochę nadprogramowo i tylko "na chwilę", więc chłonęliśmy wszystko co było pod dachem, zamiast oglądać zabytki. galerie i różne instytuty mnie powaliły. i ten fantastyczny artystyczny ferment! ech... może zamiast siedzieć wieczorem na rynku, trzeba było wybrać się do cafe bar central? to miejsce z kategorii "kultowych", w którym właściwie codziennie dzieje się coś ciekawego (czasem, w ramach samoudręczania, sprawdzam ich stronkę;-) a skoro odpuściłaś sobie kurs gotowania - jeden z tamtejszych przepisów: http://www.youtube.com/watch?v=tMpMOOAQ_90 ...se muele!:-)
z cyklu "zazdroszczę": hierve el agua... musieliśmy wybierać: albo monte alban (które jest blisko i skąd można wrócić do oaxaca by coś jeszcze zobaczyć) albo wypad gdzieś dalej. wybraliśmy monte alban...
jeśli chodzi o dziwne dodatki do owoców, jestem wielkim fanem ananasa z chili:-)
zgadzam się też, że w strefach archeologicznych czasem warto wziąć przewodnika. zrobiliśmy tak (choć nie do końca z własnej woli;-) w palenque. najciekawsze było to, że mi amor, która ni w ząb nie zna hiszpańskiego, właściwie rozumała wszystko! mają chłopaki talent:-) chociaż, szczerze mówiąc, ja generalnie nie jestem jakimś wielkim fanem meksykańskich ruin. mimo wszystko wolę żywą kulturę:-)
co jeszcze? aha! fajnie, że skusiłaś się na taxco. jest zdecydowanie inne od większości meksykańskich kolonialnych miasteczek. takie... dystyngowane. choć oczywiście po meksykańsku;-)
no i gratuluję flaminga! hihihih:-p
zdjęcia przejrzę kiedyś przy okazji...
-
wiem, wiem :) Punkty i opisy dałem na Rodos i w Turcji ):
-
dzięki
-
szkoda słów....
-
mnie też sie podoba...
-
Na Ko Tao r ównież nurkowałem, generalnie zawiedziony byłem i miejscem i warunkami nurkowymi. Dużo bardziej z wysp okolicznych do gustu przypadł mi Ko Phanghan. Tam zresztą też nurkowałem
-
to ja jednak za głupi jestem, sorry... Jak mi się podoba zdjęcie, to mam nie dawać plusa czy jak ?
-
dobrze, że nie wszystkich rad posłuchałaś i odwiedziłaś też Jukatan :))
-
Zfieszu - Oventic bylo dla mnie jednym z fajniejszych miejsc - bo można było się dowiedzieć czegoś więcej o kraju:)
Co do Oaxaca to hmmm.... nie wiem... czegoś mi tam zabrakło - miałam się tak spotkać ze znajomym Meksykaninem (tzn. znajomym znajomych) ale niestety nie wyszło - może wtedy byłoby lepiej? bo miasto by było jakoś 'oswojone'
A może dlatego to wszystko, że głównym moim pomysłem na to miasto był kurs gotowania i rozczarowanie wiąże się z tym, że nie wyszło? No, może jeszcze parę rzeczy...
No a do przeglądania zdjęć w takim razie zapraszam przy okazji:) -
...bardzo dziękuję za wizytę w Skandynawii...
-
no cóż ja mogę powiedzieć moniko? przywracasz mi wiarę, że udzielanie się na kolumberze ma jednak sens. że chodzi o coś więcej niż leczenie kompleksów "plusikami"! straszliwie się cieszę, że mogłem być pomocny:-)
co do twojej trasy... nie pamiętam już jaki był pierwotny plan (a nie chce mi się zaglądać na travelbita), ale wygląda, że się nie obijałaś.
zazdroszczę oventic (w końcu o zapatystach napisałem kiedyś magisterkę - pierwszą w polsce, nie chwaląc się:-) będąc w san cristobal, skupiliśmy się jednak (wyjątkowo) na cudach natury. poza tym, planowaliśmy zatrzymać się tam na dzień-dwa, a skończyło się na czterech. ...i tego było mało:-) samo san cristobal, podobnie jak ciebie, absolutnie mnie zaczarowało. przede wszystkim ze względu na atmosferę. do dziś płyta z tamtejszymi reggae'łowymi kapelami, jest jedną z moich ulubionych. san cristobal, la vibra positiva... http://www.youtube.com/watch?v=wFJCFvlEFSU :-)
ale... gdybym miał wybierać między san cristobal a oaxaca, bez wahania wybrałbym tę ostatnią. tu z kolei mieliśmy stasznie mało czasu, bo miasto wypadło nam trochę nadprogramowo i tylko "na chwilę", więc chłonęliśmy wszystko co było pod dachem, zamiast oglądać zabytki. galerie i różne instytuty mnie powaliły. i ten fantastyczny artystyczny ferment! ech... może zamiast siedzieć wieczorem na rynku, trzeba było wybrać się do cafe bar central? to miejsce z kategorii "kultowych", w którym właściwie codziennie dzieje się coś ciekawego (czasem, w ramach samoudręczania, sprawdzam ich stronkę;-) a skoro odpuściłaś sobie kurs gotowania - jeden z tamtejszych przepisów: http://www.youtube.com/watch?v=tMpMOOAQ_90 ...se muele!:-)
z cyklu "zazdroszczę": hierve el agua... musieliśmy wybierać: albo monte alban (które jest blisko i skąd można wrócić do oaxaca by coś jeszcze zobaczyć) albo wypad gdzieś dalej. wybraliśmy monte alban...
jeśli chodzi o dziwne dodatki do owoców, jestem wielkim fanem ananasa z chili:-)
zgadzam się też, że w strefach archeologicznych czasem warto wziąć przewodnika. zrobiliśmy tak (choć nie do końca z własnej woli;-) w palenque. najciekawsze było to, że mi amor, która ni w ząb nie zna hiszpańskiego, właściwie rozumała wszystko! mają chłopaki talent:-) chociaż, szczerze mówiąc, ja generalnie nie jestem jakimś wielkim fanem meksykańskich ruin. mimo wszystko wolę żywą kulturę:-)
co jeszcze? aha! fajnie, że skusiłaś się na taxco. jest zdecydowanie inne od większości meksykańskich kolonialnych miasteczek. takie... dystyngowane. choć oczywiście po meksykańsku;-)
no i gratuluję flaminga! hihihih:-p
zdjęcia przejrzę kiedyś przy okazji... -
wiem, wiem :) Punkty i opisy dałem na Rodos i w Turcji ):
-
dzięki