Podróż Egipskie impresje
Wcześniej rano, a w zasadzie w nocy wyjeżdżamy, w kierunku Luxoru. Pierwszy odcinek do Edfu to 250 km przez pustynię. Podróżowanie i zwiedzanie Egiptu na własną rękę jest niemożliwe. Nie można np. wypożyczyć samochodu i pojechać tam gdzie się chce… Zwiedzać można tylko w zorganizowanych grupach. Do niedawna zorganizowane grupy podróżowały wyłącznie w konwojach. Teraz, poza jednym wyjątkiem, konwoje już nie obowiązują ale są za to setki ‘check pointów’. Znajdują się przed i za każdą miejscowością oraz na głównych drogach. Wygląda to trochę jak na wojnie. Jest wojsko z karabinami, szykany, progi zwalniające, beczki. Kierowca musi pokazać odpowiednie dokumenty, samochody osobowe są sprawdzane bardziej skrupulatnie.
Przed Edfu krajobraz zmienia się gwałtownie, po wielu kilometrach skał i piasku naraz robi się zielono. Dojeżdżamy do doliny Nilu. Teraz jedziemy 120km wzdłuż Nilu. Zajmuje nam to ponad 3 godziny. Możemy napatrzeć się na prawdziwy Egipt. Ktoś porównał to do Indii. Nie byłem w Indiach ale obrazki które znam faktycznie podobne. Pamiętam jak w szkole uczono że Nil to życiodajna rzeka zapewniającą Egiptowi bogactwo… Tymczasem w mijanych wioskach panuje przerażająca bieda. Wcześniej słyszałem opinie, że Egipt poraża kontrastem między ludźmi bardzo bogatymi a biedakami. W tej części Egiptu widać wyłącznie biedę… Typowy obraz takiego miasteczka to obładowane nędzne wózki pchane przez biedaków, bose dzieci dosiadające osiołki, busy służące za środki transportu oblepione ludźmi, sporadycznie spotykane kobiety z całkowicie zakrytymi twarzami. Są też mężczyźni. Siedzą na krawężniku żują trzcinę cukrową, ewentualnie palą sziszę. Jak mówią: Allah zawsze zapewni im słoneczną pogodę i nieskończoną ilość wolnego czasu…
Docieramy do Luxoru gdzie zostajemy zaokrętowani na statku, którym popłyniemy do Asuanu. Zanim jednak ruszymy w rejs mamy dobę na zwiedzenie Luxoru. Niegdyś było to centrum religijnego, politycznego, ekonomicznego i militarnego życia starożytnego Egiptu. Ilość zabytków znajdujących się w Luxorze i okolicach jest ogromna. To największe skupisko starożytnych budowli świata. Tego dnia zwiedzamy tzw. Miasto Żywych, część starożytnych Teb, na wschodnim brzegu Nilu. Rozpoczynamy od kompleksu świątyń w Karnaku.
Zanim wchodzimy do środka musimy przebić się przez tabun sprzedawców pamiątek wszelakich. To będzie już stały element pojawiający się wokół odwiedzanych przez turystów miejsc. Natarczywi sprzedawcy są zmorą. Absolutnie nie można spojrzeć w ich kierunku a co gorsza zainteresować się czymkolwiek co próbują wcisnąć. Mimo to zaczepek nie ma końca. Po kilku dniach można albo uodpornić się na te zaczepki albo dostać szału. Tak czy siak to wszechobecne „one dolar” będzie brzmiało w uszach jeszcze kilka dni po wyjeździe z Egiptu…
Karnak to prawdziwe cudo. Jako „Miejsce Wybrane” był najważniejszym ośrodkiem religijnym starożytności. Przez ponad trzynaście stuleci kolejni faraonowie z dumą budowali jego świetność. Tu każdy otwiera usta ze zdziwienia. Przed wyjazdem do Egiptu jednym z moich marzeń było stanąć w Wielkiej Sali Hypostylowej wśród lasu gigantycznych kolumn. Uczucie bezcenne.
Stałym elementem wszystkich starożytnych świątyń egipskich są ‘strażnicy’. To ubrani w galabije ‘życzliwi’ arabowie, którzy pokażą ciekawe elementy ukryte w zakamarkach świątyni, chętnie pozują do zdjęć. Oczywiście za ‘bakszysz’, od wysokości którego uzależniony jest stopień życzliwości. Taki to już kraj… Nie ma co liczyć że przypadkowo taki strażnik znajdzie się w kadrze, zawsze umiejętnie schowa się by uniknąć nieopłaconej sesji…
Po Karnaku jedziemy do świątyni Luksorskiej. Kiedyś oba kompleksy oddalone od siebie 3km były połączone aleją sfinksów, po której zostały jedynie fragmenty. Świątynię Luxorską zwiedzamy przy zapadającym zmroku. Jest to jeden z nielicznych zabytków w Egipcie, który jest udostępniony do zwiedzania wieczorem. Iluminacje dodają świątyni dodatkowego uroku.
Po wyjściu ze świątyni robimy sobie spacer po centrum Luxoru. Trudno opisać to jak wygląda główna ulica tego miasta wieczorem. Niezliczona ilość dorożek, skuterów, samochodów, trójkołowców, osiłków… Wszyscy trąbią, krzyczą… Żadnych zasad… Użycie klaksonu w Egipcie nie wiąże się tak jak w Polsce ze złością, zdenerwowaniem. Tam trąbi się non stop, jest to informacja jestem i jadę. Przed tym zgiełkiem udaje nam się uciec na chwilę chowając się w kościele. Kościoły katolickie prowadzone są w Egipcie głównie przez Franciszkanów. Tu zaskoczenie, na chwilę możemy poczuć się jak w domu. Choinki, szopka wszystko jak w każdym polskim kościele. Ta normalność jest jednak pozorna bo sytuacja kościoła katolickiego w Egipcie nie jest wesoła. Często zdarzają się ataki, podpalenia, zabijani są wierni.
Po dotarciu na statek można odpocząć na górnym pokładzie. Rozświetlony Luxor ani myśli kłaść się spać, Teraz trochę przytłumione odgłosy miasta wymieszane z nawoływaniem ze wszystkich stron muezinów na wieczorną modlitwę wydają się całkiem przyjemne.
Na ziemi dzień zaczynamy od Doliny Królów. W miejscu tym nie można robić zdjęć więc całą uwagę można poświęcić na oglądanie wystroju grobowców. Wybieramy kilka z udostępnionych do zwiedzania.
Bardzo cieszymy się że wybraliśmy styczeń na zwiedzanie bo jest przyjemnie ciepło, trudno sobie to miejsce wyobrazić w środku lata…
Potem kolej na Świątynię Hatszepsut. Ta malowniczo wkomponowana w zbocze górskie świątynia jest wizytówką starożytnego Egiptu. Jej charakterystyczna sylwetka często jest wykorzystywana w folderach. Budowla złożona z trzech tarasów z kolumnadami połączonymi pochyłymi rampami jest tak oryginalna na tle innych świątyń grobowych jak oryginalna była sama Hatszepsut – kobieta faraon. Ogromny wkład w aktualny wygląd wielu zabytków starożytnego Egiptu mają polscy archeolodzy a w szczególności profesor Michałowski. To głównie dzięki jego wieloletniej pracy Świątynia Hatszepsut stała się najbardziej imponującą budowlą na zachodnim brzegu.
Świątynia ta była też miejscem ataku terrorystycznego w 1997 roku, w którym islamscy terroryści zabili 62 niemieckich turystów. Podczas naszego pobytu w Egipcie miał miejsce atak terrorystyczny w Algierii, w którym zginęło kilkadziesiąt obcokrajowców. Zadaliśmy sobie pytanie czy aktualnie w Egipcie coś podobnego mogłoby się przydarzyć. Wydaje mi się że pomimo wielu kontroli na drogach turyści w Egipcie są łatwiejszym celem dla terrorystów niż pracownicy zakładów chemicznych w Algierii. Sytuacja polityczna po przewrocie w Egipcie jest idealną pożywką dla działań islamskich ekstremistów. Mam nadzieję że czarny scenariusz się nie spełni…
Na koniec zwiedzania Teb Zachodnich jedziemy pod Kolosy Memnona. Jaka szkoda, że te giganty już nie płaczą i wyją jak przed wiekami… W czasie trzęsienia ziemi w 27 r. p.n.e. kolosy popękały, a powietrze przeciskające się między szczelinami wydawało rankiem odgłosy podobne do jęków. Przez lata to dziwne zjawisko przyciągało rzesze starożytnych ‘turystów’. Jednak w 199 r. postanowiono zabezpieczyć pęknięty tors kolosa. Wówczas Memnon zamilkł. Czy na zawsze?
Popołudniu ruszamy w górę Nilu. Podróżowanie statkiem po Nilu spopularyzowali Anglicy w XIX w. Mimo że współcześnie statki przypominają konwój to dalej jest coś romantycznego w tym sposobie podróżowania. Leniwie płynący statek idealnie nadaje się do obserwowania życia toczącego się na brzegach rzeki, które w dużym stopniu pozostało takie samo, jak za czasów faraonów. Widać charakterystyczne ubogie wioski z cegieł mułowych, dzieci bawiące się w wodzie, kobiety piorące i myjące garnki w rzece, bawoły wylegujące się w nadrzecznym błocie, rybaków łowiących ryby, gaje palmowe, pola z trzciną cukrową i bawełną. W przerwie w obserwowaniu przesuwających się pięknych widoków można zagłębić się w lekturze. W tym przypadku obowiązkowo „Śmierć na Nilu” Agaty Christie. Z przyjemnego letargu wyrywa nas hałas za burtą. Wydawało mi się, że już mnie nic nie zaskoczy w Egipcie jeżeli chodzi o sprzedawców i ich sposoby na nakłonienie do kupna ale to co zobaczyłem przeszło moje wyobrażenie… Kilka łódek, a raczej łupinek, doczepiło się do statku. Na łódkach ‘sprzedawcy’ z okolicznych wiosek rozłożyli swój asortyment, głównie chusty i obrusy. Ponieważ targowanie to dla nich rzecz święta i tu nie obyło się bez tego rytuału. Było to o tyle niesamowite, że różnica między sprzedawcą w łódeczce a kupującym znajdującym się na górnym pokładzie wynosiła kilkanaście metrów. Sprzedawca rzucał na pokład kilka wyrobów by kupujący mógł obejrzeć, następnie następowało targowanie… Trwało to bardzo długo a statek przemierzał kilometry z tak doczepionymi sklepikami. Sprzedawcy prowadzili swoją działalność do późnej nocy. Prawdziwa kumulacja nastąpiła przed śluzą w Esnie. Wtedy statek jest wręcz oblepiony sprzedawcami. Widok niesamowity.
Alternatywą dla oglądania tego niesamowitego targowiska jest piękny zachód słońca.Warto było wstać wcześniej by obejrzeć wschód słońca. Spektakl rodzącego się dnia, jak nazywali wschód słońca Egipcjanie, mogę podziwiać z okna kajuty W nocy dopłynęliśmy do Edfu. Rano mamy zamiar zwiedzić świątynię Horusa. Położona jest ona kilka kilometrów od nadbrzeża. By się do niej dostać musimy skorzystać z dorożki. Musimy, bo takie jest rozporządzenie miejscowych władz, narzucającym ten środek transportu przybywającym tu turystom. Dorożki ‘caleche’ to bardzo popularny środek transportu nad Nilem. Tu nie są one tak duże i eleganckie jak te znane chociażby z krakowskiego rynku. Są małe, brudne i mocno zdezelowane. Koła naszej dorożki sprawiają wrażenie jakby każde chciało jechać w inną stronę… Uśmiech woźnicy wydawał się rozwiewać nasze obawy. Strasznie się pomyliliśmy. To był uśmiech diabelski. Bo po ruszeniu w naszego woźnicę jakby wstąpił diabeł. Nie wiem z jaką prędkością pędziliśmy ale wyprzedzaliśmy samochody i do tego ‘na czwartego’. Zakręty pokonywaliśmy na dwóch kołach a woźnica przytrzymywał nas żebyśmy nie powypadali. A wszystko to jadąc przez ruchliwe centrum Edfu na ulicach którego jak w pozostałych egipskich miastach nie ma żadnych zasad… Wysiadając mieliśmy nogi jak z waty… a w perspektywie powrót z tym samym woźnicą na statek…
Świątynia Horusa w Edfu należy do najlepiej zachowanych świątyń egipskich. Ściany świątyni to księga mitologii i geopolityki. Wszystko zachowane w stanie niemal idealnym. Niemal bo zniszczone są twarze bóstw i królów. To działanie chrześcijan i muzułmanów, którzy uważali, że w ten sposób przyczyniają się do zwycięstwa swojej religii.
Powrót na statek dostarcza nam mniej emocji. Po pierwsze jesteśmy już zaprawieni w boju a po drugie bardzo duży ruch na ulicach nie pozwala w pełni rozwinąć skrzydeł naszemu dorożkarzowi.Płyniemy dalej. Kolejnym przystankiem jest Kom Ombo. Tu na wysokim brzegu tuż nad Nilem wznosi się widoczna z daleka Świątynia Horusa i Sobka. Na piaszczystej plaży w zakolu Nilu nie wylegują się już stada świętych krokodyli, które po śmierci mumifikowano i składano w pobliskiej nekropoli. Świątynię zwiedzamy w blasku zachodzącego słońca…
Handlarze pod świątynią wydają nam się wyjątkowo natrętni. Jest to o tyle dokuczliwe, że do tej pory całkowicie ich ignorowaliśmy a tu postanowiliśmy coś kupić…Z ulgą wyrywamy się z tego przeklętego kręgu i znajdujemy spokojny kąt w kawiarni na uboczu. Postanawiamy spróbować sziszy czyli fajki wodnej. Słodkawy aromat palących się liści i wydawany przez sziszę miły dla ucha bulgot koi nasze nadszarpnięte nerwy. Wieczorem odpływamy w kierunku Asuanu.Pobudka znowu w środku nocy. Dopłynęliśmy już do Asuanu. Zanim jednak zwiedzimy to miasto wybieramy się do Abu Simbel. Żeby się tam dostać musimy jechać w konwoju. Do niedawna konwojami obowiązywały przy podróżach do wszystkich zabytków egipskich teraz pozostał tylko ten do Abu Simbel. Konwój polega na wstawieniu się autokaru z grupą turystów zgłoszoną dzień wcześniej na określony parking w Asuanie. Po sprawdzeniu formalności autokary i busy ruszają w wojskowej eskorcie. Podróż mija szybko. W ciągu 3 godzin pokonujemy blisko 300km odcinek drogi prowadzącej przez pustynię.
Dotarcie do Abu Simbel, położonego na samym południu Egiptu przy granicy z Sudanem to marzenie każdego kto interesuje się starożytnym Egiptem. To za sprawą świątyni Ramzesa II. Nieodmiennie każdy kto zobaczy fasadę tej świątyni staje w niemym podziwie. Świątynia – w odróżnieniu od innych – nie jest budowlą wolno stojącą lecz wykuto ją w skale. Obok znajduje się mniejsza świątynia królowej Nefertari. Obie świątynie ocalono przed zatopieniem przez sztuczne jezioro Nasera przenosząc je w latach 60-tych XX w 65 m wyżej. Tą gigantyczną operacją kierował Kazimierz Michałowski, znany z wcześniejszych zasług dla egipskich zabytków. Rekonstrukcja udała się perfekcyjnie. Wielka świątynia była zbudowana tak by jedynie dwukrotnie w ciągu roku, 21 lutego i 21 października, promienie wschodzącego słońca przebiegały cały 63-metrowy przybytek i oświetlały przez kilka minut w sanktuarium posągi Amona-Re, faraona i Harmechisa. Po przeniesieniu świątyni wyżej ten niesamowity spektakl odbywa się nadal tylko o jeden dzień później. Do Asuanu wracamy również w konwoju.Popołudnie i następny dzień mamy przeznaczamy na zwiedzanie Asuanu i jego okolic. Jest to trzecie co do wielkości miasto w Egipcie i często określane mianem ‘zapachu Afryki’. Asuan należy do najsuchszych miast na świecie. Opady występują tu średnio co sześć lat. Cieszymy się, że jesteśmy tu w zimie bo jest 30°C. W lecie temperatury często przekraczają 50°C. Asuan i okolice różnią się trochę od pozostałej części Egiptu pod względem ludności. Aktualnie ludność Egiptu stanowią głównie arabowie. 10% to Koptowie uważani za potomków rdzennych Egipcjan. Są chrześcijanami, tworzą ortodoksyjny kościół koptyjski. W Asuanie znajduje się duża, współczesna katedra koptyjska. Koptowie są zwykle lepiej wykształceni i bogatsi niż inni Egipcjanie, wyróżniają się też gorliwym patriotyzmem. Mają też nieco inne rysy twarzy i charakterystycznych wytatuowany krzyż na dłoni. Niestety od czasu pojawienia się fundamentalistów muzułmańskich Koptowie są prześladowani.
Wszyscy Egipcjanie są bardzo pobożni a religia jest dla nich rzeczą bardzo ważną. W dobrym tonie jest posiadanie przez mężczyzn na czole „znaku modlitwy”, wyróżniającym dobrych muzułmanów. Jak ważna jest religia w życiu Egipcjan może też świadczyć fakt, że każdy Egipcjanin musi mieć wpisane w dowodzie osobistym wyznanie. Każdy musi w coś wierzyć bo nie ma opcji: ateista. Miejsce też nie może zostać puste. Wybór jest skromny bo w Egipcie można być albo muzułmaninem albo chrześcijaninem lub być wyznawcą judaizmu.
W okolicach Asuanu żyją również Nubijczycy. To starożytny lud mówiący własnym językiem i wyróżniający się ciemniejszym kolorem skóry. Przez wieki żyli własnym, spokojnym życiem w dolinie górnego Nilu zupełnie odizolowani przez katarakty. Środowiska Egipcjan pochodzenia arabskiego, Koptów i Nubijczyków są dość hermetyczne. Po kilku dniach dość łatwo udawało nam się odróżnić na ulicy Kopta i Nubijczyka od pozostałych Egipcjan.
Asuan kojarzy się też z Wielką Tamą Asuańską. To gigantyczne inżynieryjne przedsięwzięcie ujarzmiło Nil i utworzyło ogromne Jezioro Nasera o długości 800 km sięgające daleko w głąb Sudanu. Oczywiście przedsięwzięcie to miało masę skutków ubocznych. W całości zalano Nubię, zatopiono wiele starożytnych zabytków (tylko część uratowano), dolina Nilu przestała być w naturalny sposób nawożona przez wylewającą regularnie rzekę a poniżej tamy wyginęły krokodyle.
Zwiedzanie Asuanu rozpoczynamy od rejsu feluką. Łodzie te są bardzo charakterystyczne właśnie dla okolic Asuanu a widok miasta z kilkudziesięcioma felukami w tle to najczęstszy obrazek z tych okolic. Jesteśmy pełni podziwu dla obsługi za niebywałą precyzję w żegludze tą dużą i dość prymitywną łódką. Przy okazji coś nam zaśpiewali i oczywiście próbowali sprzedać. Chwilę odpoczywamy w ogrodach botanicznych na Wyspie Kitchenera, które są prawdziwie zieloną wyspą wśród wszechobecnych tu pustynnych krajobrazów.
Następnie płyniemy do wioski nubijskiej. Ze względu na kataraktę felukę musimy zmienić na łódź motorową. Po wybudowaniu Wielkiej Tamy Asuańskiej powstałe jezioro Nasera w całości zalało Nubię. Nubijczyków zamieszkujących tamte tereny od tysiącleci przesiedlono w okolice Asuanu i teraz tworzą malownicze wioski położone nad Nilem. Wioski nubijskie są nieskazitelnie czyste (jak na Egipt to ewenement), duże domy zawsze świeżo pomalowane na pastelowe kolory. Sami Nubijczycy są niezwykle sympatyczni, spokojni i bardziej przedsiębiorczy niż sąsiedzi ale nie nachalni (kolejny ewenement). Jeżeli drzwi ich domów są otwarte, a prawie zawsze są otwarte, można wejść a gospodarze na pewno poczęstują napojem z hibiskusa ‘karkadeh’ lub miętową herbatą. Ciche kobiety ubrane są w czarne suknie z falbanami z tyłu. Falbany zacierały ślad stóp gdy wychodziły z wiosek na piaszczyste wydmy. Na głowach noszą kosze wyładowane zakupami. Kochają biżuterię, wielkimi kolczykami ozdabiają uszy. Każdy szanujący się Nubijczyk ma w domu… krokodyle. Trzymają je w klatkach. To stary zwyczaj z czasów gdy żyli na dawnych terenach w dolinie górnego Nilu pełnego krokodyli. Krokodyle trzymane w domu miały oswajać dzieci z tymi niebezpiecznymi zwierzętami.
Zrobiło się późno. Wracamy do centrum Asuanu. Wieczór to najlepsza pora by odwiedzić suk. Wybieramy się tam dorożką. Asuański bazar uchodzi za najlepszy i najbardziej egzotyczny w całym Egipcie. Najbardziej przyciągają nas stoiska z przyprawami, ziołami, orientalnymi perfumami, biżuterią. Jesteśmy zaskoczeni bo po doświadczeniach ostatnich dni obawialiśmy się nachalności sprzedawców. Tu kupują głównie Egipcjanie dlatego mniej jest naciągania i nagabywania. Możemy nacieszyć się do woli atmosferą prawdziwej Afryki.
Wracamy dorożką po tętniących życiem uliczkach Asuanu. Mimo bardzo późnej pory to miasto nie ma zamiaru kłaść się spać. Po dotarciu na miejsce dochodzi do małej scysji z dorożkarzem. Chcemy zapłacić sumę na jaką się z nim umówiliśmy, on jednak uważa że przejazd zajął mu więcej czasu niż przypuszczał i żąda dużo wyższej kwoty. Oczywiście się na to nie godzimy. Procentuje nabyte już doświadczenie jak radzić sobie z wszechobecnymi naciągaczami. Wiele osób dziwią i denerwują tego typu zachowania, jak również bakszysz, który oczekiwany jest na każdym kroku i zawsze wydaje się Egipcjanom zbyt niski. Zachowania te mają podłoże religijne. Znaczącym elementem islamu jest jałmużna na rzecz biedniejszych. Egipcjanie w kontakcie z turystami stawiają się w roli tych biednych, którym jałmużna się należy a turyści to Ci, którzy do niej są zobowiązani przez dawanie bakszyszu.
Mimo że dorożkarz podniósł nam bardzo ciśnienie nie mamy problemu z zaśnięciem po wyjątkowo długim i pełnym wrażeń dniu.
Rano ostatecznie opuszczamy statek, który był naszym hotelem od kilku dni. Potem oglądamy kamieniołomy. Wiele świątyń w starożytnym Egipcie wzniesiono z różowego granitu asuańskiego. Tu można zobaczyć olbrzymi Niedokończony Obelisk. Został porzucony bo podczas ostatniego etapu prac pojawiła się na nim rysa. Gdyby został ukończony miałby 42 m wysokości, ważyłby 1267 ton i byłby największym obeliskiem na świecie. Jedziemy na Wielką Tamę Asuańską. To gigantyczne radziecko-egipskie przedsięwzięcie nie wzbudza mojego zachwytu.
Płyniemy na wyspę File. Tu znajduje się wyjątkowo piękna Świątynia Izydy, która przez 700 lat była najważniejszym miejscem kultu w Egipcie. Cały kompleks nawiązuje bezpośrednio do kanonu egipskiej świątyni, a uzupełniają je elementy architektury hellenistyczno-rzymskiej, tworząc niepowtarzalną całość. Można tu odnaleźć również symbole chrześcijańskie ponieważ w VI w. świątynię zamieniono w kościół. Świątynia Izydy jest jedną z 23 świątyń którą uratowano przed zalaniem wodami jeziora Nasera. Podobnie jak Abu Simbel tu również idealnie odtworzono cały kompleks włącznie z ukształtowaniem terenu wokół.
Potem mamy jeszcze czas na poobserwowanie ulic Asuanu. Jest piątek, w islamie to odpowiednik naszej niedzieli, więc Egipcjanie podążają do meczetów na nabożeństwo.Wyjeżdżamy z Asuanu. Najpierw jedziemy wzdłuż Nilu do Edfu. Droga dłuży się niesamowicie. Prawie w każdej wiosce droga blokuje się przez niezliczoną ilość wózków, osiłków, motorów, trójkołowców… Do tego jeszcze wielokrotne sprawdzanie na ‘check pointach’. 100km pokonujemy ponad 4 godziny. W Edfu odbijamy w stronę Marsa Alam. Jedziemy dobrze nam już znaną drogą przez pustynię. Jest późne popołudnie, zachodzące słońce wspaniale oświetla skaliste wzgórza pustyni.
Na środku pustyni podczas krótkiego postoju ze zdziwieniem widzę że mój telefon ma zasięg. Dzwonię do Polski, jakość połączenia idealna. W domu, mieszkam na obrzeżach Krakowa, mam z tym notorycznie problem. Jestem na pustyni gdzie w promieniu co najmniej 130 km nie ma nawet żadnego domu, no poza kilkoma opuszczonymi prowizorycznymi szałasami Berberów… To kolejny fenomen tego kraju. Nie jest rzadkością widok bosego człowieka w biednej wiosce rozmawiającego przez komórkę. Bo tu nie jest ważne czy masz buty, tu ważne jest by mieć a przede wszystkim by rozmawiać przez komórkę…Ostatni dzień w Egipcie spędzamy w Marsa Alam. Jest czas by przyjrzeć się z bliska niezniszczonej jeszcze w tej części Egiptu rafie, zobaczyć ogromne żółwie morskie, nacieszyć się słońcem i pozbierać myśli po przeżyciach ostatniego tygodnia. Nie przypuszczałem, że tyle przyjemności sprawi mi włóczenie się o pustych plażach i fotografowanie wiklinowych parasoli. Bez turystów wyglądały tak naturalnie.
Trochę dziwi ale mimo idealnej pogody plaże są puste. To efekt uboczny przemian zachodzących w ostatnim czasie w Egipcie. Turyści boją się przyjeżdżać. Ci którzy przyjeżdżają cieszą się bo jest luźniej, spokojniej. Niestety negatywnie odbija się to na samym Egipcie dla którego turystyka oraz Kanał Sueski są jedynymi źródłami dochodu. Liczba odwiedzających Egipt turystów spadała w ostatnim czasie o ok.5 mln rocznie. To dotyka pośrednio prawie każdego Egipcjanina. Ogromne nadzieje po obaleniu reżimu Mubaraka teraz przeobrażają się w ogóle niezadowolenie. Ludziom żyje się gorzej, nie mają pracy, brakuje benzyny… To woda na młyn fundamentalistów muzułmańskich, którzy odgrywają coraz większą rolę w egipskiej polityce. Źle to wróży zarówno Egiptowi jak i turystom. Trzy dni po moim powrocie do Polski wybuchła kolejna fala zamieszek w których zginęło kilkadziesiąt osób a w kilku miastach północnego Egiptu wprowadzono stan wyjątkowy…
Pewnie większość wyjeżdżających turystów zadaje sobie pytanie jak to możliwe że kraj który kilka tysięcy lat temu stworzył tak niesamowitą cywilizację teraz jest tak biedny i bezradny. Jak naród który budował piramidy, kolumny w Karnaku, stworzył kalendarz i pismo, potrafił przeprowadzać operację, na wadę wzroku stosował okulary, wymyślił testy ciążowe oraz setki innych rzeczy, które pozostała ludzkość żyjąca wtedy w jaskiniach poznała wiele wieków później teraz jest jednym z najbiedniejszych krajów. Bolesław Prus w Faraonie napisał: „Cały bieg historii polega na tym, że gdy więcej jest radości między ludźmi , mówimy: państwo kwitnie, a gdy częściej płyną łzy, nazywamy to upadkiem.” Egipt wielokrotnie upadał, również w starożytności ale potem podnosił się i rozkwitał na nowo.
Aktualnie Egipt to państwo o wielu twarzach. Z jednej strony wspaniałe zabytki, ale też bieda życia codziennego, kurorty nad Morzem Czerwonym, kolorowa rafa ale też przeludnione, brudne, hałaśliwe miasta, różnorodni, ciekawi ludzie i natrętni sprzedawcy pamiątek… Mi ta różnorodność bardzo odpowiada ale znam ludzi Egiptem rozczarowanych, którym kojarzy się on tylko z wszechobecnymi śmieciami. W ostatnim dniu mojego pobytu spotkałem młodego Egipcjanina, który uczy się polskiego. Powiedział mi że dla niego najbardziej niezrozumiałym słowem w języku polskim są śmieci. W ich języku nie ma takiego słowa. Jest określenie czysto lub brudno. Nie ma odpowiednika słowa śmieci… I to pewnie jest usprawiedliwienie dlaczego Egipt tak wygląda.
Wiem że do Egiptu jeszcze wrócę. Może będzie można już wtedy podróżować po tym kraju swobodnie. Może będzie można odkrywać miejsca, które teraz są dla turystów niedostępne i każdy będzie mógł odnaleźć ten swój wymarzony Egipt. Oby…Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
Ja też miałem mieć w programie Kair ale biuro dwa dni przed wyjazdem złożyło mi ofertę nie do odrzucenia czyli inną wycieczkę... Na początku byłem bardzo zły bo wiadomo piramidy... ale potem okazało się że to nawet lepiej bo mogłem lepiej zwiedzić południe a do Egiptu mam zamiar jeszcze wrócić by zobaczyć północ i Synaj (jeżeli oczywiście będzie taka możliwość bo na razie się na to nie zanosi... niestety)
-
wydaje mi sie, że byłeś tam długo, albo miałeś więcej w programie. Ja miałam Kair i chyba dlatego jakoś miałam mniej tego wszystkiego co tu u Ciebię widziałam.
-
wrócę jeszcze, ale super wyprawa. Uwielbiam Egipt ze względu na zabytki - kawał starożytnej historii sztuki, i rafę
-
A ja sobie tę Twoją podróż zostawiłam niejako "na deser" na weekend:)
Zdjęcia dawno przejrzałam,ale chyba jeszcze nie wszystkie,sorki:)
Ale,dalibóg,przeczytam od dechy do dechy,bo masz polot w pisaniu,
a czytanie Twoich opisów i komentarzy to prawdziwa przyjemność:)) -
masakra :(
-
Właśnie jak rano usłyszałem to mnie zatkało. Miesiąc wcześniej własnie tam leciałem. Jestem w szoku
-
Jeśli się tam kiedyś wybiorę, chyba jednak z balonu zrezygnuję:
http://wiadomosci.wp.pl/kat,1356,title,Rozbil-sie-balon-z-20-turystami-w-Egipcie,wid,15364131,wiadomosc.html?ticaid=110222&_ticrsn=3 -
Mariusz, po przeczytaniu Twojego tekstu z najwieksza przyjemnoscia bym wszystko rzucil i zaraz udal sie by wspolnie z Toba zasmakowac egipskiej przygody. Masz niezwykly talent reporterski i Twoj tekst przeczytalem z wielka przyjemnoscia. Nie tylko, ze jestes wnikliwym obserwatorem, ale przekazujesz swe spostrzezenia lekko, przyjemnie i z duza doza humoru - a to uwielbiam!! Az zal mi serce sciska, ze zawodowi dziennikarze biora za to samo niemale pieniadze a nie dorownuja Ci nawet w malym stopniu. Widze, ze Kolumber skupia smientanke podroznikow-reporterow :-)
-
Bardzo fajnie napisana relacja, którą uzupełniają ciekawe zdjęcia. Chciałbym kiedyś zorganizować sobie wycieczkę do Egiptu na własną rękę, na razie jest to chyba zbyt skomplikowane... :)
-
Niezwykła podróż, wspaniale opisana i zilustrowana.
-
Bardzo mi się Twoja relacja oraz zdjęcia podobały.
Nie byłam w Egipcie, ale gdybym się wybrała i nie byłoby opcji indywidualnie, to takie all inclusive, by mi pasowało i jeszcze ta pora roku..., doskonała na tę wycieczkę. Pozdrawiam :) -
No cóż, spowodowałeś, że mogę uwzględnić Egipt na liście miejsc do odwiedzenia ... wcześniej go tam nie było ... może powinieneś zażądać jakiejś prowizji za "dogłębną" reklamę ...
-
Nie byłam w Egipcie!
Chyba jako jedyna.
Bardzo fajna relacja z wyprawy do tego kraju.
Pozdrawiam-) -
Bardzo dobra relacja i ciekawie pokazałeś na zdjęciach spory kawałek Egiptu.
Pozdrawiam serdecznie :-) -
Bardzo mi się podobało,przypomniałam sobie miejsca gdzie byłam i zwiedzałam .Pozdrawiam.
-
Ciekawie opisana i ładnie zilustrowana zdjęciami wyprawa. Ja miałem okazję być w okolicach Luksoru również poza szczytem sezonu turystycznego, bo na przełomie października i listopada. Dzięki temu też uniknąłem tłumów. Było to dość dawno, bo w 1996 roku i wówczas nie było problemu w podróżowaniu na własną rękę - mając wolne 3 dni (byłem bowiem służbowo w Kairze) wybraliśmy się indywidualnie do Luksoru pociągiem. Może kiedyś do Egiptu wrócę. Jeżeli tak, to chciałbym tak jak Ty odbyć rejs po Nilu do Asuanu. Pozdrawiam.
-
Bardzo mi się podobało, do Egiptu wybieraliśmy sie milion razy a dwa miliony coś przeszkadzało. A z jakim biurem podróży byłeś.
pozdrawiam:))
-
A więc zobaczyłeś:) Cieszę się Mariuszu, że podobał Ci się Egipt, tak jak i mnie i podobne odczucia mamy. Ja też mam podobne myślenie o osiągnięciach starożytnych Egipcjan i tym co dzisiaj można tam zobaczyć. Abstrahując od wskaźników ekonomicznych to biedę w południowym Egipcie widać gołym okiem i jest ona spowodowana niewłaściwym podziałem zysków i ogromną korupcją. Tak mówili nam Egipcjanie z którymi rozmawialiśmy.
I też podobało mi się w miejscach gdzi byli Kopotowie, jeden z przewodników mojej grupy był Koptem. Gratuluję podróży, do zdjęć jeszcze wrócę, na razie + za relację. I tytuł ładny:) -
Są zabytki, plaża, wielbłądy, bazary podobnie jak w innych relacjach z Egiptu. To wszystko co być powinno.
-
wspaniale opisana podróż, ciekawe spostrzeżenia i refleksje, piękne fotki - po prostu Egipt pokazany inaczej i to jest wielką zaletą tej relacji.
Kiedy byłam mała, a było to dawno temu, marzyłam o tym, aby zobaczyć piramidy. Kiedyś na zdjęciach koleżanki zobaczyłam 60 autokarów jeden za drugim zmierzających do piramid i wyleczyłam się z tego marzenia. Twoja relacja zachęca jednak do odwiedzin, chociaż nie wiem, jak zniosłabym tych namolnych handlarzy, koszmar. -
Tak zgadzam się, może znowu uprościłem za bardzo. Przed Arabami "przetoczyli" się przez Egipt Grecy czy też Rzymianie ale oni choć zostawili swoje piętno to nie zdominowali Egipcjan w takim stopniu jak Arabowie... Gdy oni się pojawili to na dużą większą skalę niszczyli to co zastali... bezwzględnie narzucając swoją religię.
Jeżeli chodzi o łączenie się Koptów z Arabami to z islamu nie da się 'wypisać' bo jest za to tylko jedna kara a Koptowie są zbyt przywiązani do swojej wiary by przejść na islam...
Zafascynowali mnie Koptowie. Ich tradycja, religia, to że są najstarszym, takim rdzennym, pierwotnym (trochę brakuje mi określenia) odłamem chrześcijaństwa. Wprawdzie symbolika, sposób przedstawiania świętych bardzo podobny do prawosławia, bo też do nich jest im najbliżej.
Jak byłem w Egipcie było kilka dni po wyborze ich nowego papieża (tak tam na miejscu określają zwierzchnika) po śmierci starego. Ich świątynie były obwieszone żałobnymi transparentami z wizerunkiem starego papieża. -
Ja bym jednak nie powiedział, że: "cywilizacyjne cofanie sie Egiptu zaczęlo sie od pojawienia się Arabów." Bo na początku, przez pierwsze kilkaset lat, Egipt, tak jak cały świat islamski, był na znacznie wyższym poziomie cywilizacyjnego rozwoju niż Europa. Arabowie wykorzystywali całą wiedzę antycznego świata, która zapomniano w Europie (poza Bizancjum), handlowano z Bizancjum i z Indiami, było masę dóbr których w Europie nie było, był także silny rozwój nauki, a edukacja była na znacznie wyższym poziomie i lepiej dostępni niż w średniowiecznej Europie. Problem rozpoczął się później, gdy Europa, dzięki renesansowi i odkryciom geograficznym, w tym przede wszystkim Nowego Świata, zaczął wyprzedzać świat islamski. Handel wewnątrz Morza Śródziemnego zamarł, tak jak Jedwabny Szlak, i tym samym Egipt stracił na znaczeniu i zaczął biednieć. Klimat też się zmienił, Egipt zaczął pustynnieć, terenów rolniczych było już znacznie mniej niż w czasach starożytności, kiedy to Egipt był spichlerzem Rzymu, a potem Bizancjum.
Ale racją jest to, że Koptowie s.a lepiej wykształceni niż Arabowie, bardziej przedsiębiorczy, bogatsi i stanowią taką jakby elitę intelektualną kraju. Ciekawe jest to, że oni są hermetyczną grupą, i rzadko tam zdarza się, aby Koptowie łączyli się z Arabami. Jest to źle widziane, w sumie przez obie nacje. Dlatego też oni zachowali taką czystość krwi od czasów starożytności. Poza tym Kościół Koptyjski, tak jak wszystkie kościoły wschodnie, tzw. przedchalcedońskie (które nie uznały soboru w Chalcedonie z 451 roku) są najbardziej zbliżone do pierwotnego chrześcijaństwa, tego które nauczał Jezus i Jego Apostołowie. Potem prawosławni, a tym bardziej rzymscykatolicy, odeszli od korzeni chrześcijaństwa. Koptowie zaś, tak jak Ormianie czy wyznawcy Kościoła Syriackiego (którego miałem okazję poznać bliżej dzięki wizycie w południowo-wschodniej Turcji - o tym będzie kiedyś reportaż) trzymają się dawnych zasad wiary, dogmatów i starego obrządku. -
Dzięki Marcinie za komplementy i uwagi. Cieszę się z Twojej opini. Bo pamiętałem o naszej rozmowie przed moim wyjazdem i tym Twoim stwierdzeniu żebym porobił ciekawe zdjęcia a nie takie oklepane... Wtedy pomyslałem: kurcze mam problem... :)
Teraz trochę odnośnie uwag merytorycznych.
O Asuanie jako trzecim co do wielkości miastem napisalem na podstawie przewodników mi dostępnych. Jeszcze raz sprawdziłem, nawet w trzech... Myślę, że bierze się to stąd, że te papierowe źródła bazują na danych sprzed iluś tam lat... Miasta na północy dynamiczniej się rozwijają i w 'międzyczasie' wyprzedziły Asuan.
Dokładnie tak uważam jak i ty i to jest fakt bezdyskusyjny że cywilizacyjne cofanie sie Egiptu zaczęlo sie od pojawienia się Arabów... Może w mojej relacji zabrakło takiego wprost stwierdzenia ale takie są fakty. I masz calkowitą rację. Cóż Koptowie mogą poradzić skoro jest ich kilka procent. Chociaż w czasach gdy Arabowie się pojawili to ówcześni Egipcjanie wiązali z tym duże nadzieję bo liczyli na pomoc w wyzwoleniu sie spod bizancjum... Nawet zaczęli przechodzić na islam (trocę dobrowolnie trochę przymuszani) ale w porę się zreflektowali. Jak się poznali na Arabach było już za późno... Mam nadzieję ze nie będę posądzony o rasizm ale mentalność Arabów jest przyczyną takiego a nie innego stanu Egiptu ale i innych państw w których przeważają.
Z Nubijczykami jest jeszcze inaczej bo oni z Egiptem się nie identyfikowali.Mieli swoją Nubię. Dopiero zmieniła to tama i przesiedlenia. Ale jest to raczej taki naród bez swojego państwa. wielu Nubijczyków jest w Sudanie.
Co do biedy i PKB to ten wskaźnik mówi o całym Egipcie. Gdyby rozbić to na część na wybrzeżach morza Śródziemnego i Czerwonego + Kair i reszta czyli pozostałe 95% pow.Egiptu. To ta 95% część wypadnie bardzo źle. I to miałem na myśli. Ale mój błąd że nie wyrażam się precyzyjnie.
Z wszystkich uwag niezmiernie się cieszę bo swiadczą o tym że ktoś ten mój tekst przeczytał. -
Przeczytałem i nie myliłem się cod o wcześniejszego wrażenie - super relacja, zdecydowanie perełka kolumberowa jeśli chodzi o Egipt:) Przede wszystkim relacja jest wieloaspektowa i zróżnicowana, zarówno tekstowo jak i zdjęciowo - a to mi się najbardziej podoba:) Jest idealny balans między ludźmi, zabytkami, przyrodą, krajobrazami i zwykłymi miastami:) Rewelacyjnie opowiadasz zarówno o swojej wycieczce, jak ona wyglądała, jakie miałeś spostrzeżenia w jej czasie jak i o samym kraju, jaki on jest. Idealny balans między obiektywizmem i subiektywizmem. Tekst który świetnie się czyta i masa bardzo ładnych zdjęć:) Można się dużo dowiedzieć o Egipcie, nawet wtedy, gdy już parokrotnie widziało się relacje z Egiptu. Cieszę się, że zwróciłeś uwagę na wiele takich ciekawych elementów zarówno na zdjęciach jak i w tekście. Spełniło się wiec me oczekiwania o których pisałem przed Twoim wylotem:)) Oby takich relacji na kolumberze było jak najwięcej:)
Mam pewne uwagi merytoryczne oraz natury społecznej jeśli chodzi o Egipt.
Asuan nie jest trzecim co wielkości miastem Egiptu. Nawet nie jest w pierwszej dziesiątce.
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_cities_in_Egypt
To jest średniej wielkości miasto. Znacznie większe są miasta północnego Egiptu, czyli tam, gdzie z reguły turyści nie jeżdżą: Port Said, Suez, Ismaila, Aleksandria czy al-Mansura. To właśnie w tych miastach wybuchła i najsilniej toczyła się egipska rewolucja, która jak widać nadal trwa. Ci wszyscy, którzy obalali Mubaraka (a to są głównie mieszkańcy tych największych miast), teraz nie godzą się na autorytarne (wg nich) rządy islamistów, w tym przede wszystkim prezydenta Mursiego, którego pogardliwie nazywają Nowym, czy też Współczesnym Faraonem. Jednak prowincja, czyli zdecydowana większość kraju, jest za islamistami, o po raz pierwszy w swej historii, Egiptem rządzą Ci, którzy są emanacją społeczeństwa. I tak powinno być. Mniejszość często jednak jest niezadowolona. Tą mniejszością są także Koptowie, którzy nie kochali Mubaraka, ale przynajmniej za jego czasów czuli się bardziej bezpieczni.
Cieszę się, że napisałeś o tym ważnym bardzo zróżnicowaniu etnicznym Egiptu, bo mało kto o tym wie. Jednak w tytule jest chyba błąd, bo chyba powinno być "Arabowie, Koptowie, Nubijczycy...". To te trzy nacje tworzą Egipcjan. Koptowie i Nubijczycy są rdzenną ludnością Egiptu, żyjącą tam od tysięcy lat. Ci pierwsi na północy, ci drudzy na południu. Dobrze że napisałeś, że to właśnie Koptowie są potomkami starożytnych Egipcjan, bo to prawda i fakt, o którym mało kto wie. Arabowie, którzy przynieśli nową religię, islam, to przecież najeźdźcy, którzy podbili kraj. a dziś stanowią 90% ludności. I tu jest właśnie odpowiedź na tezę, zawartą w 3 akapicie od końca. Te kolumny, piramidy, kalendarz itd. nie tworzyli Arabowie, czyli ludność, która dziś jest dominująca w Egipcie. Tak wiec nie ma powiązania między jednym a drugim.
Nie jest prawdą, że Egipt jest jednym z najbiedniejszych krajów, zarówno świata jak i Afryki. Pod względem wielkości PKB, uznając parytet siły nabywczej, czyli najbardziej miarodajny i obiektywny wskaźnik porównawczy, to Egipt jest drugim (po RPA) najbogatszym państwem w Afryce!
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_African_countries_by_GDP_%28PPP%29
Tak więc nie jest tak źle. Po prostu my zbyt często nieświadomie porównujemy specyfikę innych rejonów świata do standardów Unii Europejskiej, które nam się wydają oczywiste i normalne, a jeśli nie spełniają ich, to traktujemy dany kraj czy region jako bardzo biedny. A chodzi o to, aby robić dobre porównania. Bo w regionie Afryki północnej i Bliskiego Wschodu to Egipt wypada całkiem dobrze.
Pozdrawiam!
-
Mariuszu, super podróż, pokazująca, wg mnie, zupełnie inny Egipt niż ten pokazywany na folderach.
Wyjazd był jakiś zorganizowany, czy prywatnie i podczepiałeś się pod inne wycieczki? -
Egipt jest miejscem, gdzie trzeba być, choć raz. Warto wracać i dobrze, że już teraz masz takie plany na przyszłość. Z przyjemnością przeczytałam relację z Twojej podróży. Gratuluję ciekawych zdjęć, zwłaszcza obrazków z "życia", które według mnie są najcenniejsze. Zazdroszczę fantastycznego lotu balonem:))
-
Ja także, ale już teraz widzę, że to będzie bardzo smakowita wyprawa:) Jest wszystko to, co lubię, jak zawsze u Ciebie, bo już widzę super zdjęcia i dużo ciekawego tekstu:) A takie publikacje cenię najbardziej, bo najbardziej odpowiada formatowi kolumbera, który jest serwisem, gdzie publikujemy podróże, a nie przechowalnią zdjęć:) Widzę, że Twa podróż będzie egipską perełką an Kolumberze:)
-
dziś już nie dam rady, jutro wrócę.