Podróż Ekwador - impresje fotograficzne - Vilcabamba



2010-03-22

Z Loja do Vilcabamba, celu naszej dzisiejszej podrozy, mamy jeszcze ok. 40 km. Po drodze mijamy kilka wiekszych plantacji trzciny cukrowej. W okolicy znajduja sie rowniez uprawy kawy. Na miejsce docieramy po godz. 18. Nasza hosteria, zalozona i prowadziona przez dwoch mlodych niemieckich braci, jest polozona malowniczo na zboczu jednej z gor, z przepieknym widokiem na lezace w dolinie miasteczko i otaczajace gory. Mieszkamy tutaj w bungalowach, polozonych w rozleglym, ladnym parku. Jadalnia znajduje sie na wolnym powietrzu, pod zadaszeniem, i z pieknym panoramicznym widokiem na okolice. Hosteria ta jest miejscem spotkan backpacker-ów z calego swiata. Bracia-wlasciciele hotelu stworzyli tez w okolicznych gorach siec oznakowanych szlakow do wedrowania.
Nastepnego dnia po sniadaniu wyruszamy jednym z tych szlakow na wedrowke po okolicy. Pogoda dopisuje i slonce mocno przypala. Niby lekka wedrowka po gorach, ale jednak pot leje sie z czola. Dobrze, ze od czasu do czasu pojedyncze chmury przyslaniaja slonce. Poczatkowo idziemy wsrod przydomowych ogrodkow i malych poletek uprawnych. Widzimy tu m.in. trzcine cukrowa, tyton, kawe, banany. Dziko rosna maracuje, po drodze mijamy wiele opuncji, olbrzymich agaw, drzewa jukowe. Z wyzej polozonych zboczy roztacza sie piekny widok panoramiczny na otaczajace nas gorskie krajobrazy i na polozona w dolinie pod nami Vilcabambe. Nasza wedrowka konczy sie w miasteczku, a wlasciwie raczej wiosce Vilcabamba, ktora osiagamy wczesnym popoludniem. Wies robi wrazenie calkowicie wymarlej, puste ulice, cisza. Dochodzimy do centrum, gdzie przy glownym placu stoi kosciol. Tutaj siedzi kilka osob na laweczkach w cieniu wysokich drzew. Wokol placu znajduje sie pod arkadami kilka sklepow i restauracji. Decydujemy sie na jedna z nich i zamawiamy zupe. Siedzac w cieniu arkad, w lekko powiewajacym wietrzyku, obserwujemy wolno toczace sie zycie w tej ospalej miescinie. Pozniej przenosimy sie na druga strone placu, gdzie w ulicznej kafejce dalej leniuchujemy przy kawie. Do naszych kwater wracamy na platformie pick-upa, ktore sluza tutaj jako taksowki. Reszte popoludnia i wieczoru spedzamy w parku naszej hosterii, m.in. popijajac smaczne soczki i fotografujac motyle i ciekawe rosliny.

Nastepny dzien rozpoczynamy bardzo wczesnym sniadaniem juz o godz. 7, bo czeka nas dzisiaj najdluzszy etap podrozy - do Guayaquil na wybrzezu Ekwadoru, skad jutro polecimy na wyspy Galapagos. Pogoda jest dzisiaj bardzo brzydka - pochmurno, mgliscie i deszczowo. Jedziemy znowu w kierunku Loja, pozniej na zachod a nastepnie na polnoc. Najpierw przekraczamy Andy, tutaj niewysokie wprawdzie, ale droga wiedzie niekonczacymi sie serpentynami. Droga jest czesciowo z bardzo zlym stanie (najgorsza, jaka widzialem w Ekwadorze), czesciowo znajduje sie w remoncie (dlugie postoje z powodu budów i zwiazanego z tym ruchu jednokierunkowego) i jazda tedy w deszczu i miejscami silnej mgle jest dosyc meczaca. Mijane okolice sa tylko bardzo skapa porosniete wysuszona, szara roslinnoscia. Okolo godz. 13 robimy przerwe obiadowa w jakiejs przydroznej restauracji dla kierowcow kolo miejscowosci Balsas. Okolica podobno nie uchodzi za zbyt bezpieczna. Nasz kierowca musi jechac z autobusikiem do warsztatu w pobliskim miasteczku, aby wymienic opone, bo wbil sie do niej jakis gwozdz. Dopiero po okolo dwoch godzinach mozemy jechac dalej. Im nizej zjezdzamy i im bardziej zblizamy sie do wybrzeza, tym bardziej zielona, bogata i egzotyczna staje sie roslinnosc. Pojawiaja sie palmy, rozne duze egzotyczne drzewa, bananowce. Krajobraz przypomina mi tu bardzo Kostaryke. W miedzyczasie teren jest juz calkiem plaski, jedziemy po Panamericanie. Teraz towarzysza nam po obu stronach drogi nie konczace sie plantacje bananow. Nieraz na odcinkach od kilku do kilkanastu kilometrow drogi nie widzimy nic innego, jak tylko bananowce. Lacznie uprawia sie w Ekwadorze 12 gatunkow tego owocu.  Ale w okolicy uprawia sie tez kakao, drzewa teakowe, i znajduja sie tutaj rowniez duze hodowle krewetek.
Do naszego hotelu w centrum Guayaquil docieramy zmeczeni dluga jazda dopiero po godz. 20 wieczorem.

  • Ekwador
  • Ecuador 2387
  • Ecuador 2391
  • Ecuador 2396
  • Ecuador 2404
  • Ecuador 2405
  • Ecuador 2409
  • Ecuador 2412
  • Ecuador 2414
  • Ecuador 2415
  • Ecuador 2417
  • Ecuador 2431
  • Ecuador 2437
  • Ecuador 2438
  • Ecuador 2441
  • Ecuador 2442
  • Ecuador 2443
  • Ecuador 2444
  • Ecuador 2458
  • Ecuador 2463
  • Ecuador 2473
  • Ecuador 2476
  • Ecuador 2478
  • Ecuador 2483
  • Ecuador 2486
  • Ecuador 2488
  • Ecuador 2489
  • Ecuador 2495
  • Ecuador 2498
  • Ecuador 2499
  • Ecuador 2503
  • Ecuador 2505
  • Ecuador 2507
  • Ecuador 2508
  • Ecuador 2509
  • Ecuador 2511
  • Ecuador 2513
  • Ecuador 2515
  • Ecuador 2518
  • Ecuador 2523
  • Ecuador 2524
  • Ecuador 2525
  • Ecuador 2530
  • Ecuador 2531
  • Ecuador 2535
  • Ecuador 2537
  • Ecuador 2538
  • Ecuador 2542
  • Ecuador 2544
  • Ecuador 2547
  • Ecuador 2554
  • Ecuador 2557
  • Ecuador 2560
  • Ecuador 2562
  • Ecuador 2563
  • Ecuador 2565