Z Loja do Vilcabamba, celu naszej dzisiejszej podrozy, mamy jeszcze ok. 40 km. Po drodze mijamy kilka wiekszych plantacji trzciny cukrowej. W okolicy znajduja sie rowniez uprawy kawy. Na miejsce docieramy po godz. 18. Nasza hosteria, zalozona i prowadziona przez dwoch mlodych niemieckich braci, jest polozona malowniczo na zboczu jednej z gor, z przepieknym widokiem na lezace w dolinie miasteczko i otaczajace gory. Mieszkamy tutaj w bungalowach, polozonych w rozleglym, ladnym parku. Jadalnia znajduje sie na wolnym powietrzu, pod zadaszeniem, i z pieknym panoramicznym widokiem na okolice. Hosteria ta jest miejscem spotkan backpacker-ów z calego swiata. Bracia-wlasciciele hotelu stworzyli tez w okolicznych gorach siec oznakowanych szlakow do wedrowania.
Nastepnego dnia po sniadaniu wyruszamy jednym z tych szlakow na wedrowke po okolicy. Pogoda dopisuje i slonce mocno przypala. Niby lekka wedrowka po gorach, ale jednak pot leje sie z czola. Dobrze, ze od czasu do czasu pojedyncze chmury przyslaniaja slonce. Poczatkowo idziemy wsrod przydomowych ogrodkow i malych poletek uprawnych. Widzimy tu m.in. trzcine cukrowa, tyton, kawe, banany. Dziko rosna maracuje, po drodze mijamy wiele opuncji, olbrzymich agaw, drzewa jukowe. Z wyzej polozonych zboczy roztacza sie piekny widok panoramiczny na otaczajace nas gorskie krajobrazy i na polozona w dolinie pod nami Vilcabambe. Nasza wedrowka konczy sie w miasteczku, a wlasciwie raczej wiosce Vilcabamba, ktora osiagamy wczesnym popoludniem. Wies robi wrazenie calkowicie wymarlej, puste ulice, cisza. Dochodzimy do centrum, gdzie przy glownym placu stoi kosciol. Tutaj siedzi kilka osob na laweczkach w cieniu wysokich drzew. Wokol placu znajduje sie pod arkadami kilka sklepow i restauracji. Decydujemy sie na jedna z nich i zamawiamy zupe. Siedzac w cieniu arkad, w lekko powiewajacym wietrzyku, obserwujemy wolno toczace sie zycie w tej ospalej miescinie. Pozniej przenosimy sie na druga strone placu, gdzie w ulicznej kafejce dalej leniuchujemy przy kawie. Do naszych kwater wracamy na platformie pick-upa, ktore sluza tutaj jako taksowki. Reszte popoludnia i wieczoru spedzamy w parku naszej hosterii, m.in. popijajac smaczne soczki i fotografujac motyle i ciekawe rosliny.
Nastepny dzien rozpoczynamy bardzo wczesnym sniadaniem juz o godz. 7, bo czeka nas dzisiaj najdluzszy etap podrozy - do Guayaquil na wybrzezu Ekwadoru, skad jutro polecimy na wyspy Galapagos. Pogoda jest dzisiaj bardzo brzydka - pochmurno, mgliscie i deszczowo. Jedziemy znowu w kierunku Loja, pozniej na zachod a nastepnie na polnoc. Najpierw przekraczamy Andy, tutaj niewysokie wprawdzie, ale droga wiedzie niekonczacymi sie serpentynami. Droga jest czesciowo z bardzo zlym stanie (najgorsza, jaka widzialem w Ekwadorze), czesciowo znajduje sie w remoncie (dlugie postoje z powodu budów i zwiazanego z tym ruchu jednokierunkowego) i jazda tedy w deszczu i miejscami silnej mgle jest dosyc meczaca. Mijane okolice sa tylko bardzo skapa porosniete wysuszona, szara roslinnoscia. Okolo godz. 13 robimy przerwe obiadowa w jakiejs przydroznej restauracji dla kierowcow kolo miejscowosci Balsas. Okolica podobno nie uchodzi za zbyt bezpieczna. Nasz kierowca musi jechac z autobusikiem do warsztatu w pobliskim miasteczku, aby wymienic opone, bo wbil sie do niej jakis gwozdz. Dopiero po okolo dwoch godzinach mozemy jechac dalej. Im nizej zjezdzamy i im bardziej zblizamy sie do wybrzeza, tym bardziej zielona, bogata i egzotyczna staje sie roslinnosc. Pojawiaja sie palmy, rozne duze egzotyczne drzewa, bananowce. Krajobraz przypomina mi tu bardzo Kostaryke. W miedzyczasie teren jest juz calkiem plaski, jedziemy po Panamericanie. Teraz towarzysza nam po obu stronach drogi nie konczace sie plantacje bananow. Nieraz na odcinkach od kilku do kilkanastu kilometrow drogi nie widzimy nic innego, jak tylko bananowce. Lacznie uprawia sie w Ekwadorze 12 gatunkow tego owocu. Ale w okolicy uprawia sie tez kakao, drzewa teakowe, i znajduja sie tutaj rowniez duze hodowle krewetek.
Do naszego hotelu w centrum Guayaquil docieramy zmeczeni dluga jazda dopiero po godz. 20 wieczorem.