Gdzieś pod koniec lipca 2009 spotkaliśmy się z Krzysztofem w niestety już zamkniętej knajpie “Rodeo Drive American” na rogu Chmielnej i Nowego Światu, żeby sprecyzować nasze plany wyjazdowe. Zamówiliśmy coś do jedzenia i jakąś butelkę, wyjęliśmy laptopy (było WiFi), książki, mapy i zaczęliśmy podróż palcem po świecie. Kolumber był wtedy również otwarty. Po moim roku obecności na tym portalu podróżniczym mam wielu znajomych, których doświadczenia pozwalają lepiej przygotować się do kolejnych wyjazdów.

 Krzysztof dopiero co wrócił z Norwegii, ja z Hiszpanii. Braliśmy pod uwagę różne miejsca, ale raczej na zachód od Polski. W Stanach byliśmy kilka razy. Nasza wspólna wyprawa fotograficzna na wiosnę 2008 przyniosła wiele ciekawych zdjęć i mnóstwo wspomnień. Mogliśmy wrócić tam o innej porze roku. Albo wybrać zupełnie inne miejsce.

 Myśleliśmy o Alasce. Ta destynacja wiele razy była na tapecie. Wymaga pojechania w porze naszego lata, żeby nie zamarznąć. Ale i pobyt tam musiałby trwać przynajmniej trzy tygodnie, żeby zobaczyć jak najwięcej.

Innym miejscem, które kusi krajobrazem jest dół Ameryki Południowej - park Torres del Paine, Ushuaia i ….Antarktyda (kiedyś z pewnością do odwiedzenia). Tu z kolei terminem wyjazdu musi być w naszej zimie.

Może jakieś Karaiby, albo Ameryka Środkowa - bardzo ciekawym miejscem jest Baja California z możliwością oglądania migracji orek i innych waleni. Termin narzuca sama przyroda - okresowa wędrówka zwierząt. To samo dotyczy Florydy i migracji ptaków.

 Kiedyś wpadła mi w ręce, porządnie wydana, w jęz. angielskim, w twardej oprawie, książka "World Travel: A Guide to International Ecojourneys" - zbiór porad dla osób zainteresowanych poznawaniem świata przyrody na całej kuli ziemskiej. Z naszych rodzimych polskich miejsc są wymienione trzy: Tatry (Karpaty), Białowieża i Biebrza. Ta książka to niezła ściągawka do przygotowania wyprawy. M.in. zawiera kalendarz ciekawych przyrodniczo wydarzeń rozpisanych na regiony świata i miesiące.

 Biorąc pod uwagę ilość dni urlopowych, które mamy do dyspozycji wyszło, że najlepiej będzie pojechać na początku roku, bo limit dni wolnych znów się napełni. A porównując termin z tabelą z książki wyszło, że ciekawym rejonem do pojechania będzie Ameryka Południowa.
Nareszcie! Z tą myślą kiedyś podjęliśmy obaj naukę hiszpańskiego. Ta kultura mnie interesuje, lubię muzykę. Fascynuje mnie przyroda krajów, gdzie się mówi w tym języku. A po przeczytaniu na Kolumberze wspomnianych podróży Smoka i Izy, Ekwador wydał się miejscem bardzo ciekawym. Ciekawym pod każdym względem dla fotografa, aż mi trudno ogarnąć mnogość tematów:

     - prawie 1/5 wszystkich gatunków ptaków (w tym tukany, papugi, wszystkie morskie z Galapagos - fregaty), 

   - inne zwierzaki (żółwie, iguany, foki), 

   - podwodny świat morski - rafa,

   - motyle,

   - ponad 3000 gatunków orchidei (jedziemy na wiosnę) i inne kwiaty, 

   - krajobrazy z wulkanami, morzem, 

   - Amazonia (postanowione - jedziemy do dżungli)

   - a przy okazji, po drodze Floryda z jej parkami narodowymi - Everglades w porze migracji ptaków,

   - samoloty - 10 lotów po drodze i różne lotniska.

 

 Żelaznym punktem podróży do Ekwadoru muszą być cudowne Wyspy Galapagos . Cudowne znaczy rajskie, znaczy …..nie dla wszystkich :) Dla Mądrych Panien, co wcześniej zaopatrzą się przezornie w oliwę do lamp (rezerwację biletu na jacht do opłynięcia kilku wysp). Postanowiliśmy od tego rozpocząć...