To był ostatni dzień mojej podróży. Przede mną było 800 km do pokonania. Ale i coś do zwiedzenia po drodze. O 7 rano już jechałem Zakopianką w stronę Krakowa. O tej porze są pustki na drodze. Potem wskoczyłem na tę nieszczęsna autostradę A4 do Katowic. Cały czas coś grzebali w drodze. Na szczęście nie było korków, więc szybko pokonywałem kolejne kilometry. W Gogolinie zjechałem na drogę nr 414 w stronę Prudnika. I po kilkunastu kilometrach byłem już w Mosznej. To tutaj jest pałac z bajki. Posiada 365 pomieszczeń i 99 wież i wieżyczek. Powierzchnia wynosi 7 tys. m², a kubatura - 65 tys. m³. Budowla powstała w połowie wieku XVII. Część środkowa, to dawny pałac barokowy, który w roku 1896 spłonął. W tym samym roku został odbudowany w pierwotnym kształcie. Do roku 1900 powstała najbardziej okazała część wschodnia w stylu neogotyckim, a w latach 1912 - 1914 dobudowano, w stylu neorenesansowym, skrzydło zachodnie. Był rezydencją pruskiego rodu Tiele-Wincklerów, potentatów przemysłowych, od 1866 do 1945 roku. W latach 1911 -1912 gościem podczas urządzanych polowań był cesarz Wilhelm II. Od roku 1945 w zamku kwaterowały oddziały armii sowieckiej. Z tego okresu pochodzą największe zniszczenia rezydencji, dewastacji uległa większa część wyposażenia zamkowego. Obecnie znajduje się w nim Centrum Terapii Nerwic. Pałac jest częściowo udostępniony do zwiedzania, a otacza go ponad dwustuhektarowy park z trzystuletnimi okazami dębów oraz rzadkimi skupiskami rododendronów. W restauracji pałacowej zjadłem śniadanie, odbyłem krótki spacer po parku i musiałem jechać dalej.
Ocena - 7