Podróż Meksyk... mój pierwszy raz - Święto Zmarłych pod piramidami



2003-11-01

W sobotę po raz pierwszy przekonałem się o rzeczywistej potędze przedhiszpańskich mieszkańców Meksyku. Piramidy w Teotihuacán, to zjawisko, o którym naprawdę ciężko jest mi opowiedzieć – to trzeba zobaczyć! Położone jakieś 40 kilometrów od Miasta Meksyk, widoczne są już z daleka. Zarówno sama strefaarcheologiczna, jak i miasteczko San Juan  Teotihuacán, które z nią sąsiaduje, leżą w dolinie porośniętej kktusami. (A tak na marginesie, jadłem już kaktusy i są całkiem smaczne)

 

Piramidy w Teotihuacán są tylko trzy (dwie wielkie i mniejsza Piramida/Świątynia Quetzalcoatla). Większa jest Piramida Słońca, a kilkaset metrów od niej znajduje się starsza (najstarsza budowla w Teotihuacán) Piramida Księżyca. Oprócz piramid są tu dziesiątki innych mniejszych i większych budynków. 

 

Przez środek dawnego miasta (nazwa nadana miastu przez Azteków znaczy "miejsce, w którym rodzą się bogowie" lub "miejsce, w którym ludzie staja się bogami") biegnie Droga Śmierci lub Droga Umarłych, wzdłuż której stoją budynki uznane przez Azteków za groby królów (stad nazwa "Droga Śmierci"). Czym były w rzeczywistości, nie do końca wiadomo. Prawdopodobnie stanowiły podstawę "normalnych" budynków z drewna.

 

Wrażenia, jakie odczuwa się stojąc pod Piramida Słońca nie da się opowiedzieć. Jest po prostu gigantyczna i praktycznie przesłania wszystko. Zdobywanie szczytu to też nie lada przeżycie, bowiem schody maja już swoje lata i są momentami bardzo strome. Nie liczyłem ile schodów prowadzi na szczyt piramidy, ale wyczytałem, że w sumie odległość ta to przeszło 2 kilometry. Odczułem te odległość w nogach i nie tylko. Na górze, skąd rozciąga się niesamowity widok na całe starożytne miasto, przez kilka minut nie mogłem złapać tchu. Trochę w tym mojej winy, bo wpadłem na genialny pomysł wbiegania na szczyt...

 

Piramidę Księżyca zdobyłem tylko w 3/4, bo rozpętała się prawdziwa tropikalna ulewa i trzeba było wiać. Schowaliśmy się w Pałacu Quetzalpapalotla (nie wiem, kto wymyślał im te imiona, ale nie uważam żeby były zabawne), gdzie obejrzeć można fragmenty malowideł ściennych.

 

Oczekiwanie na lepszą pogodę z czasem straciło sens (cały czas okrutnie lalo) wiec zdecydowaliśmy, że darujemy sobie Piramidę Quetzalcoatla, czego teraz trochę żałuję (ale tam i tak prowadzone są prace archeologiczne, więc pewnie większość miejsc byłaby zamknięta) i pojechaliśmy do muzeum malowideł ściennych i wykopalisk z Teotihuacán.

 

W końcu, przemoczeni i zmarznięci, pojechaliśmy do ciotki Maribel - Rebeki, która mieszka w San Juan de Teotihuacán (naprawdę świetny mały domek z wielkim ogrodem), gdzie w końcu zjadłem pierwszy od prawie dwóch tygodni prawdziwy posiłek, bez fasoli i innych wynalazków meksykańskiej kuchni – grilowana wieprzowinę! Mała rzecz a cieszy... Wielkie zdziwienie gospodarzy i mojej tymczasowej rodzinki wywołałem jedząc mięso z ketchupem. Oni używają go np. do spaghetti i ryżu…

 

Kiedy wróciliśmy, do domu zaczęli się już schodzić goście na imprezę z okazji meksykańskiego Día de los Muertos.

 

Nie wiem jak inni, ale moi Meksykanie, bawią się z okazji Święta Zmarłych i nie odwiedzają cmentarzy. Już dwa dni przed świętem w ich domu przygotowuje się tzw. ofrenda, czyli ofiarę, dar… (myślę, że te słowa najbardziej pasują), dla zmarłych. Dwa dni przed, przygotowuje się ofrendas za zmarłe dzieci, a 31 października za dorosłych. Mi od razu przyszło na myśl nasze przysłowie "Bogu świeczkę, a diabłu ogarek". Ofrenda to głównie żywność: orzechy, słodycze, trzcina cukrowa, jakieś niezidentyfikowane potrawy, alkohol, itp; świece i czaszki. Kilka dni po Święcie Zmarłych musiałem zjeść czekoladową czaszkę ze swoim imieniem. Składniki zależą jednak od regionu. W muzeum w Teotihuacán było kilka przykładowych ofrendas, które łączyła właściwie tylko obecność jedzenia.

 

A sama impreza, jak to impreza. Cała familia plus znajomi (dziesiątki ludzi), amerykańsko-meksykańskie jedzenie (np. hot-dogi z milionami meksykańskich sosów, dodatków i przypraw) i litry tequili. Ze świętem zmarłych niewiele wspólnego. Ja mówiąc szczerze czułem się trochę dziwnie i włączyła mi się silna tęsknota za, pewnie jak zwykle błotnistym, 1. listopada w Polsce...

  • Teotihuacán
  • Teotihuacán
  • Teotihuacán
  • Teotihuacán
  • Teotihuacán
  • Teotihuacán
  • Teotihuacán