Jakby mało było, cały ten kocioł atrakcji przyprawiony jest (i to nie szczyptą) niezwykłą pogodą ducha tak miejscowych, jak i turystów, chłonących pełnymi płucami atmosferę tego miasta. Chyba ta magiczna aura miasta sprawia, że ludzie są bardziej skorzy na otwarcie się na nowe znajomości. Minuta znajomości wystarcza, by nowo poznana osoba wzięła Cię pod rękę i opowiedziała niesamowitą historyjkę. Tradycja browarniano – gorzelnicza wprost skłania, by nadać nowego rezonu zmęczonym nogom w jednym z licznych tu howffs (pub), gdzie o owe historyjki i nowe znajomości nietrudno.
Dane mi było poznać ludzi wielu narodowości, wysłuchać wielu niezwykłych opowieści, dzielić się szczęściem z możności przebywania w tak niezwykłym miejscu. Byłem w lokalach usytuowanych w budynkach pokościelnych. Zawiązałem znajomości z ludźmi z Australii, Meksyku, Indii i wielu innych miejsc, które zaowocowały między innymi zaproszeniami do odwiedzin ich ojczyzn. Śmiem twierdzić, że Edynburg za tym wszystkim stoi, że właśnie to miasto dzieli się swym przyjaznym obliczem z ludźmi w nim przebywającym.