Podróż Pireneje - Dzień VI - Gran Facha (3005)



Ruszyliśmy o, jak zwykle rześkim, poranku koło godziny 9 spod Refugio de Respomuso w kierunku przełęczy Collado de la Faixa. Po drodze spotkaliśmy dwójkę Polaków idących od M.Śródziemnego do oceanu (z tym, że końcówkę do San Sebestian planują pokonać stopem, ale i tak to jest kawał gór do przejścia). Dali nam kilka rad (jak się okazało później, w większości bezużytecznych, a niektóre były wręcz mylące), my im trochę mniej i rozeszliśmy się każdy w swoją stronę.

 

Po dość długim podejściu (co staje sie już normą) stanęliśmy w końcu na Collado de la Faixa (2664), gdzie porzuciliśmy plecaki i skoczyliśmy na nasz pierwszy trzytysięcznik - Gran Facha (3005). Podejście dość skalista, ścieżek prowadzących na szczyt cała masa i łatwo się wplątać w jakiś III-kowy teren, jeśli się wybierze złą drogę. Ze szczytu można było zobaczyć jak ogromne to są góry, choć naszym oczom ukazał się jedynie ich wycinek.

 

Ze szczytu zeszlismy do przełęczy, skąd, już z plecakami, dalej do Refuge Wallon (1845), lądując znów (po dniu w Hiszpanii) po francuskiej stronie. Przy końcu zejscia zaczęło kropić i słychać było gdzieś burzę, ale dotarliśmy do schroniska we względnie suchym stanie i konsumując obiad podziwialiśmy chmury przewalające sie za oknami.

 

Ostatnim punktem wieczoru było w końcu ścięcie mych kudłów przez Kornelię jakimiś tępymi nożycami do cięcia aluminium już przy zapadających ciemnościach. Efekt okazał się być nawet zadowalający, zwłaszcza jeśli wziąć pod uwagę warunki. 

  • widok z Gran Facha
  • widok z Gran Facha
  • widok z Gran Facha
  • widok z Refuge Wallon
  • widok z Refuge Wallon