Gospodarczy boom drugiej połowy XIX wieku, miał też, rzecz jasna, swoje ciemniejsze strony. Nie zapominajmy, że mówimy o pierwotnym, najdzikszym kapitalizmie, nastawionym przede wszystkim na maksymalny zysk. I choć wśród białostockich przemysłowców wielu było filantropów, ludzi postępowych i z wizją, brutalne prawa rynku całe rzesze prostych robotników zamknęły w gettach biedy.
Zdecydowaną większość miejskiego proletariatu i lumpenproletariatu, stanowili nowi przybysze. Zarówno z Królestwa, jak i z szerokich okolic Białegostoku. Sporą część z nich stanowili Żydzi, którzy dołączyli do swych pobratymców od wieków mieszkających na Piaskach i Chanajkach - żydowskich dzielnicach biedy. Inni, przybywający głównie ze wsi, osiedli na rozrastających się przedmieściach, urządzając się tam według odwiecznych i jedynych znanych sobie wzorów, tworząc specyficzną "wieś w mieście".
Od zawsze drewniane dzielnice biedoty wzbudzały skrajne emocje - od obrzydzenia po fascynację. Tętniące życiem, w okresie międzywojennym swą specyficzną egzotyką przyciągały artystów. Dla większości stanowiły jednak tylko "najbardziej naturalistyczne zakątki ludzkiej niedoli".
Dziś, niestety, nawet tak mocne określenie byłoby dla nich komplementem. Drewniany Białystok ginie, dosłownie, z dnia na dzień. W jego miejsce wyrasta betonowa dżungla. Naprawdę warto tu zajrzeć już dziś. Jutro, za rok-dwa, maksymalnie pięć lat, będzie za późno...
Zdecydowaną większość miejskiego proletariatu i lumpenproletariatu, stanowili nowi przybysze. Zarówno z Królestwa, jak i z szerokich okolic Białegostoku. Sporą część z nich stanowili Żydzi, którzy dołączyli do swych pobratymców od wieków mieszkających na Piaskach i Chanajkach - żydowskich dzielnicach biedy. Inni, przybywający głównie ze wsi, osiedli na rozrastających się przedmieściach, urządzając się tam według odwiecznych i jedynych znanych sobie wzorów, tworząc specyficzną "wieś w mieście".
Od zawsze drewniane dzielnice biedoty wzbudzały skrajne emocje - od obrzydzenia po fascynację. Tętniące życiem, w okresie międzywojennym swą specyficzną egzotyką przyciągały artystów. Dla większości stanowiły jednak tylko "najbardziej naturalistyczne zakątki ludzkiej niedoli".
Dziś, niestety, nawet tak mocne określenie byłoby dla nich komplementem. Drewniany Białystok ginie, dosłownie, z dnia na dzień. W jego miejsce wyrasta betonowa dżungla. Naprawdę warto tu zajrzeć już dziś. Jutro, za rok-dwa, maksymalnie pięć lat, będzie za późno...