Ostatnie półtora dnia na Alandach. Zaczynamy od pływania w Bałtyku, woda nawet nie taka zimna, ale wieje wiatr, więc gdy tylko się wynurzymy, robi się chłodno. Potem jeszcze wycieczka na południe na Jarso. Wracając zatrzymujemy się na kawę w małym urokliwym domku, w którym jednocześnie sprzedają miejscowe rękodzieło. Na mnie największe wrażenie robią kolory wełen. Wiszące bajecznie kolorowe motki. Teraz, gdy myślę o Alandach widzę te kolory. Po powrocie do Mariehamn zwiedzamy jeszcze zakotwiczony w porcie zachodnim żaglowiec muzeum Pommern. Jest to największy zachowany żaglowiec handlowy do przewozu zboża. Alandzcy armatorzy byli potęgą w tego rodzaju przewozach. Statek woził zboże z Australii do Europy i cały rejs trwał rok. Spacerujemy jeszcze po stolicy. Nie ma żadnych wieżowców, domy jedno, dwupiętrowe, często drewniane, kolorowe. Wszystko niewielkie. W porcie mnóstwo jachtów, statków, wyraźnie widać jak bardzo alandczycy są związani z morzem. Następnego dnia chmurzy się potem zaczyna padać. Zwiedzamy jeszcze Muzeum Morskie i Muzeum Alandzkie, potem dla przyjaciół w Polsce kupujemy przepyszny czarny chleb alandzki. No cóż, do sakw rowerowych muszą jeszcze się zmieścić wielkie bochenki. Na mężu wrażenie robią samochody. Podobno mają największy średni wiek samochodów w Unii Europejskiej. 

 

  • Bałtyk na Jarso
  • Plaża w Mariehamn
  • Żaglowiec Pommern
  • Żaglowiec Pommern
  • Alandczycy jeżdżą najstarszymi samochodami w Europie
  • Nasze rowery przed informacją turystyczną w Mariehamn
  • Alandczycy jeżdżą najstarszymi samochodami w Europie