Podróż Madagaskar, Ósmy Kontynent - Isalo - lemury i szafiry



Czeka nas teraz dlugi przejazd do Parku Narodowego Isalo. Najpierw droga wije sie serpentynami wsrod zielonych gor, pozniej krajobraz zmienia sie w bardziej skalny i suchy, by wreszcie zamienic sie w polpustynie. Do malego miesteczka Ranochira, z ktorego jest blisko do parku, dojezdzamy okolo 16:00, akurat tak, aby wyladowac bagaz z samochodu i pojechac do parku w miejsce, z ktorego zawsze mozna ogladnac spektakularny zachod slonca. Plaskowyz otoczony z trzech stron brazowo-czerwonymi skalami o roznych ksztaltach stanowi wyborne miejsce do podziwiania szerokiej doliny skapanej w czerwonych promieniach tarczy zachodzacego slonca.Nastepnego dnia wyruszamy o 8:00 do parku, ktorego powierzchnia liczy sobie ponad 800 kilometrow kwadratowych. Teren jest bardzo urozmaicony: duzo otwartych przestrzeni porosnietych wysoka trawa i buszem, skalne pagorki jak i wysokie sterczace kolorowe skaly, strumienie plynace wewnatrz waskich i glebokich wawozow porosnietych bujna tropikalna roslinnoscia, spadajace ze skal wodospady wypelniajace skalne baseny krystaliczna woda.  Ze zwierzat natrafiamy na dwa gatunki lemurow, jeden popularny na calej wyspie – brunatny, natomiast drugi typowy tylko dla tego regionu – o okazalym ogonie w charakterystyczne pierscienie. Udalo nam sie je zauwazyc biegajace po ziemi wsrod luzno porosnietych krzakow. To duza frajda obcowac z dzikimi zwierzetami, ktore nie odczuwajac duzego leku biegaja sobie  beztrosko wokol przez dobre kilka minut zanim znikaja w buszu...  

Kilka lat temu odkryto na Madagaskarze zloza szafirow. Wydobywa je sie w  okolicy Ilakaka, przez ktora przejezdzamy jadac z Isalo do Toliara. Mariola juz wybiega w przyszlosc planujac tanio zakupic cala kolekcje szlachetnych kamieni. Lecz Elise zapytany o Ilakaka jest bardziej niz sceptyczny i twierdzi, ze caly handel szmaragdami zostal opanowany przez mafie cejlonska a pokazywanie sie z pieniedzmi jest wrecz niebezpieczne. Kolejne „szafirowe” wioski wyraznie roznia sie od pozostalych: na wiejskich chatach wisza prowizoryczne szyldy informujace o kupnie szafirow, „szalasy” z koslawo wypisanymi literami informujace, ze to jest „casino” a zakurzonymi i dziurawymi „ulicami” przechadazaja sie pstrokato ubrane dziewczyny – ot malgaska stolica rozpusty.   No coz, skoro juz tu jestesmy to zatrzymujemy sie i wchodzimy do pierwszego „jubilera”. Po chwili z zaplecza wychodzi mezczyzna o azjatyckim wygladzie w muzulmanskiej czapeczce na glowie. Mariola po francusku pyta go o mozliwosc kupienia bizuterii z szafirami. Mezczyzna zaskoczony odpowiada po angielsku, ze nie prowadza sprzedazy szafirow ani bizuterii. Nagabywany o rekomendacje jakiegos miejsca w okolicy odpowiada, ze nikt czegos takiego nie prowadzi. A wiec z marzen o pieknych szafirach nici, ale moze tak i lepiej...   

W Toliara zegnamy sie z Elise i przesiadamy sie na terenowy samochod przyslany z osrodka w Ifaty, do ktorego jedziemy. Ifaty to kilka wiosek rybackich polozonych wzdluz pieknych plaz. Droga jest nierowna i piaszczysta. Peugeotem Elise ciezko by tu bylo przejechac. Dlatego zamiast popularnych mikrobusow zawsze przeladowanych pasazerami i ich bagazem na dachu, widzimy tu wielkie terenowe ciezarowki z rzedami lawek na platformie.    

Okolo 3 kilometry od brzegu sa rafy koralowe, ktore postanowilismy zobaczyc. Dlugo negocjujemy cene z lokalnym przewoznikiem. Tutejsi ludzie maja swoista mentalnosc, za pojedynczy wysilek  tak jakby chcieli zarobic na cale zycie i nie rozumieja, ze do lepszego zycia dochodzi sie pracowitoscia, solidnoscia i systematycznoscia. Z jakiejs astronomicznej sumy schodzimy „na ziemie”. Nadal drozej niz powinno byc, ale zgoda, nasze pieniadze pomoga komus w tym kraju. Mamy plynac dzis o 14. Do rejsu na rafy jednak nie doszlo. Po pierwsze nasz sternik a konto przyszlego zarobku upil sie rano i o drugiej odsypial, a na dodatek zapomnial, ze w poludnie zaczyna sie odplyw i o drugiej morze cofnelo sie dobry kilometr zostawiajac nasza motorowke jak rybe wyrzucona na brzeg zdala od wody. Wlasciciel hotelu, w ktorym sie zatrzymalismy slyszac to, kwasno sie usmiechnal potwierdzajac, ze tez ma powazne klopoty ze swoimi pracownikami, ktorzy sa zupelnie nieodpowiedzialni i nigdy nie wiadomo kiedy sie nie stawia do pracy. Poniekad mozna zrozumiec dlaczego Madagaskar jest tam, gdzie jest.

Kilka dni spedzonych nad morzem pozwala nam sie zrelaksowac i odpoczac od ciaglego przemieszczania sie i pakowania i rozpakowywania. Chodzimy na dlugie spacery wzdluz morza i przygladamy sie codziennemu zyciu. Czasami biegnie za nami gromada dzieci smiejac sie probuja cos do nas powiedziec po francusku i choc to jest ich niby „rodzimy” jezyk, to im nie z bardzo to wychodzi. Konczy sie wiec na kilku slowach i sie ze smiechem rozstajemy. Czasami ktos nam cos chce sprzedac. Najciekawiej dla nas zawsze wygladaja pirogi rybakow, ktorzy przyplywaja do brzegu, rozwijaja sieci i wyjmuja z nich zlapane ryby. Zwykle pomaga im w tym rodzina, a zony wybieraja od razu najlepsze okazy i zabieraja do domu na obiad. Na widok aparatu reakcje sa rozne. Czasami rybacy sie smieja, ze chca ode mnie prezent za robienie im zdjec. Chce im dac drobna sume pieniedzy, ale honorowo nie chca przyjac, powtarzaja „nie pieniadze tylko prezent” tu wskazujac na moje okulary sloneczne, ktore sa warte wiecej niz caly polow ryb...   Po trzech dniach spedzonych nad morzem czeka nas powrot do Toliara, skad polecimy samolotem do Anatananarivo – to nam skroci meczaca podroz o caly dzien.  

  • Lemur w Isalo
  • Isalo
  • Kapelusz Papieski
  • Isalo
  • Frankenstein w Isalo.
  • Malgaska architektura