Miało być kino na granicy, a wyszło jak zwykle :)
Czyli było wszystko, oprócz kina. Podglądanie gołębi, herbata w Czajowni, domino i wizyta w czeskiej Karwinie*, gdzie panowie ustawowo noszą kapelusze i chodzą z wnuczkami na spacery, a po ścianach pełzają różowe cienie. Wyścig z pociągiem, magnolie i cube-izm. I słodki powiew PRL-u.
* czyli tutaj >>