Do południa uroki i atrakcje St. David's mieliśmy ostatecznie i dogłębnie przerobione. Do pociągu zostało nam za to przeszło pół dnia i tylko trzydzieści kilometrów. Kupiliśmy więc day explorera za £5'50 i zaopatrzeni w ulotki z informacji turystycznej i wiedzę od wujka google, ruszyliśmy w stronę Haverfordwest.
Pierwszy przystanek: Solva.
Ta położona w głębokiej dolinie, z kamiennym mostkiem i kolorowymi domkami wioska, kojarzy się bardziej z południem Europy niż Wielką Brytanią. Szczególnie gdy spaceruje się po niej w promieniach słońca, które późno, ale jednak zdecydowało się w końcu wygrzebać spod pierzyny chmur.
W miejscowym pubie zostawiliśmy plecaki ("Ale na pewno nie ma bomb?") i wybraliśmy się na milowy spacer do stuletniej przędzalni wełny.
Łąki, kwitnące na żółto wzgórza, leśne zagajniki, wijąca się nieopodal rzeka... Do tego pasące się krowy, owce i... alpaki! Generalnie sielanka. Czasami naprawdę tęskno mi do takich klimatów...
Przędzalnia w Middle Mill okazała się najmniej interesującym punktem programu. Ot, zakurzona fabryczka chodników, której największą atrakcją jest napędzane wodą koło młyńskie.
Ale z drugiej strony... Miejsca takie na pewno znajdują swoich amatorów. Zafascynowanych techniką, tudzież wełnianymi dywanikami. Ludzie mają rożne hobby i nie mnie to oceniać.
W tym miejscu należy się głęboki ukłon brytyjskim fachowcom od turystyki. Za co? Ano właśnie za informacje! W każdym centrum informacji turystycznej na Wyspach, można znaleźć masę "drobnych" ulotek, broszur i książeczek, przedstawiających wszelkie, nawet najdrobniejsze i najbardziej nieciekawe atrakcje okolicy. (Nieciekawa atrakcja to chyba oksymoron, prawda?) Stanowią one fantastyczna pomoc w organizacji, takich jak nasz, krótkich, jedno lub kilkudniowych wypadów. Nie trzeba kupować grubego przewodnika po całym kraju czy regionie, w którym umiarkowanie przydatne może okazać się ledwie kilka stron. Wystarczy kilka świstków papieru, z mapkami i krótkim info i wszystko wiemy!
Dlaczego o tym wspominam? Bo brakuje mi tego w Polsce. Będąc ostatnio na lotnisku w Gdańsku, w kiosku informacji turystycznej (!!!) znalazłem stos reklam drogich hoteli i restauracji, broszurkę dotycząca całej (!!!) Polski i kilka innych komercyjnych materiałów. A gdzie muzea i galerie Trójmiasta? Gdzie Starówka, oliwska Katedra i Zoo, sopocki Monciak i molo? Gdzie Kaszuby, Kociewie i Żuławy, czy choćby mega-atrakcja na światową skalę - Zamek Malborski? Gdzie praktyczne info o pociągach i autobusach? Nie ma! A moim skromnym zdaniem być powinno. Bo skoro Woolen Mill koło Solvy znajduje amatorów, tym bardziej znajdą ich prawdziwe cuda, perły i diamenty.
Nic to... Wypiliśmy obiecaną właścicielowi pubu kawę i piwko i jedziemy dalej.