Stąd, już asfaltową szosą, wróciliśmy do St. Davids's. Jedyny fish & chips w "mieście" był zamknięty, więc za obiad musiały nam wystarczyć chińskie zupki z gumowatymi bułkami. Niedosyt z jednej, a nadal kiepska pogoda z drugiej strony, skłoniły nas jednak poszukiwań jakiegokolwiek lokalu z ciepłym jedzeniem i zimnym piwem.

"The Bench", która wcześniej wydawała nam się zbyt "posh", teraz była tylko zbyt zatłoczoną pizzerią. Jak się nie ma co się lubi...

Po dopełnieniu brzuchów, poprawieniu nastrojów browarkami i wczesnym zmroku, uznaliśmy, że deszcz już nam niestraszny (ledwo mżyło) i pora obejść miasto z "zupełnie innej strony".

"Zupełnie inna strona" nie okazała się dłuższa, choć taką żywiliśmy nadzieję. A jej największą atrakcja okazało się... stado krów.

Dawno temu, gdzieś w komentarzach do jakiegoś "krowiego portretu", pisałem, że jedynym talentem jakim obdarzył mnie Stwórca, jest umiejętność naśladowania bydlęcej mowy (wiem, niewiele, ale lepsze to niż całkowite beztalencie, prawda?). Nieskromnie dodam, że dialog międzygatunkowy wychodzi mi doskonale! Chociaż nie... Chyba jednak nie dialog, bo ten zakłada wzajemne zrozumienie. W moim zaś przypadku, komunikacja jest jednostronna. Szkoda, bo niewiedząc co "mówię", przyciągam krówki, jak wyprzedaże płeć piękną.

Tak było i tym razem. Podrobiony lekko piwkiem i podjudzany przez towarzyszy, zacząłem szukać porozumienia z dużym stadem rozproszonym po całkiem sporym pastwisku. Rogacizna najpierw zbiła się w kupę, a chwilę później sforsowała prowizoryczne ogrodzenie i biegiem ruszyła w naszą stronę! Gdyby nie kolejny płot, dodatkowo wsparty gęstymi krzakami, jak nic by nas zadeptały! A tak, pokonwersowaliśmy sobie w świetle księżyca o życiu, tarzając się niemal ze śmiechu. Z krowiego punktu widzenia musieliśmy wyglądać na nienormalnych...

Na ostatni poranek zostawiliśmy sobie Pałac Biskupi. Ta ogromna rezydencja, wraz z przylegająca Katedrą, od XIII wieku stanowiła o znaczeniu St. David's na mapie Wielkiej Brytanii.

Największe zasługi w stworzeniu tego imponującego kompleksu przypisuje się dwóm miejscowym biskupom: Thomas'owi Bek i Henry'emu de Gover. Pierwszy zaplanował i rozpoczął budowę. Drugi dokończył ją z niespotykanym rozmachem. Nie potrzeba zbyt bujnej wyobraźni, by, mimo dzisiejszej ruiny, pojąć jak wielką władzę mieli średniowieczni mieszkańcy Pałacu. Panowie życia i śmierci dla miejscowej ludności, mogący, jeśli taka była potrzeba lub kaprys, obalać królów, sterować sojuszami i zakulisowo bądź jawnie, rządzić Brytanią.

Na co dzień, w chwilach wolnych od ciężaru sprawowania duchowego i politycznego przewodnictwa, bawili się w wielkich salach balowych, których stoły uginały się od jadła i wina składowanego w przepastnych piwnicach rezydencji.

Bez dwóch zdań - Pałac robi wrażenie! A finezyjne wykończenia - ozdobne framugi okien, dziesiątki płaskorzeźb - skutecznie maskują prawdziwe oblicze średniowiecznego Kościoła. Jego wszechwładzę, wpływy i wyzysk.

  • Katedra St. David's nocą
  • Krzyże
  • Bydlęta
  • St. David's pochmurne
  • St. David's pochmurne
  • St. David's pochmurne
  • St. David's pochmurne
  • Barometr?
  • Gatehouse
  • Alun River
  • Alun River
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Ruiny Pałacu Biskupiego
  • Katedra widziana z Ruin Pałacu Biskupiego
  • W Ruinach Pałacu Biskupiego
  • Dancer:-)