Droga w dół szybko mijała, wyszło słońce i można było w pełni chłonąć uroki doliny. Aby nie nadrabiać 2 km do mostku przy schronisku Adame przekroczyłem na boso potok Poglia i znalazłem się ponownie na szlaku nr 1. Kolejny etap to wspinaczka na Passo di Poia 2810 m i przejście do sąsiedniej doliny – Valle Salarno. Podejście było strome, miejscami ubezpieczone łańcuchami i klamrami. Szybko zyskiwałem wysokość, chociaż podejście 700 m nie odbyło się bez małej zadyszki. Na przełęczy znajdują się pozostałości po I wojnie światowej – murki, umocnienia. Bronić nakładem wielu istnień wysokogórskiej przełęczy pomiędzy dwoma dolinami, które kończą się na lodowcu może być symbolem bezsensowności wojny. Górna część Doliny Salarno jest niezwykle dzika i jednocześnie urocza. Z lodowca spływają liczne strumienie, które pieniąc się na ogromnych głazach wypełniają dolinę jednostojnym szumem. Do schroniska Prudenzini na wysokości 2235 m dotarłem koło godziny 16. Trzeba było podjąć decyzję co dalej. Chciałem kontynuować wędrówkę do kolejnej doliny, gdzie miałem zatrzymać się w schronisku. Pozostało do niego 4 h drogi, ja byłem zmęczony, więc należało doliczyć kolejną godzinę. Była obawa, że nie dotrę przed zachodem słońca, a w takich górach to jest spore ryzyko. Mogłem zostać w schronisku i kontynuować wędrówkę kolejnego dnia. Niestety prognoza pogody przewidywała silne opady przez cały kolejny dzień. Wspinaczka po kamieniach, łańcuchach i drabinkach w taką pogodę nie należy do przyjemnych ani bezpiecznych. Zdecydowałem się zejść w dół doliny i gdyby prognoza się nie sprawdziła kontynuować wędrówkę. Minąłem jeziora zaporowe Dossaccio i Salarno, które bardziej szpecą dolinę niż niebieska woda dodaje jej uroku. Koło godziny 19 dotarłem do schroniska Fabrezza, które okazało się... nieczynne. Na szczęście naprzeciwko był pensjonat Stella Alpina. Sympatyczna właścicielka wynajęła mi pokój i bardzo chciała porozmawiać. Nie przeszkadzało jej to, że mówiła tylko po włosku, a ja znam tylko kilka zwrotów w tym języku. Po trudach ostatnich 2 dni nocleg z ciepłym prysznicem był ogromnym luksusem. Wypiłem piwo na tarasie, co było kolejną okazją do konwersacji po włosku i poszedłem spać.
Podróż Adamello i Vallcamonica - Przez Passo di Poia do Vall di Salarno
2015-09-09