Malbork wita nas przystanią wybudowaną w ramach programu „Pętla Żuławska” jest ładnie i postanawiamy zostać tu na 2 noclegi. Opłata za łódź do 8 m długości wynosi 16,00 zł.- doba. Do dyspozycji mamy prysznice i toalety. Wodę i prąd na pomoście a z tyłu budynku plac z urządzeniami do ćwiczeń i bardzo ładny park a w nim Park Linowy dla dorosłych i dzieci. Po dwóch noclegach w szuwarach wykupujemy wejście pod prysznice w cenie 5 zł od osoby i ruszamy na spacer. Tuż za parkiem na terenie parkingu kempingowego naszym oczom ukazał się bilbord z zaproszeniem na obiad. Było pysznie i tanio. Zamek i starówkę obeszliśmy 2 razy, raz za dnia a drugim razem nocą. Następnego dnia na obiad wybraliśmy się do letniej knajpki pod zamkiem. Porcje olbrzymie ale i dania były pyszne. Jordan też się załapał. Apropo psa to bardzo mu odpowiadał nasz urlop. Co chwilę zawierał nowe znajomości i sprawdzał każdy zakątek przystani. Pewnego dnia stwierdził ze znajomych łódź jest lepsza i poszedł do nich na nocleg układając się na poduszkach. W Malborku musieliśmy dotankować paliwa i tu z pomocą przyjechał kolega z pracy mieszkający w Malborku. Na przystaniach brakuje koordynacji w kwestii zakupu paliwa.
Na naszej przystani w Gdańsku po spłynięciu w zwyczaju było rozegranie kilku rundek karcianych. Były 2 zespoły przeciwników. W dziewięćdziesięciu paru procentach wygrywał „ nasz kapitan” z pomocnikiem. W Malborku postanowiliśmy sprawdzić stan kart. Tym razem „nasz kapitan” dostał po nosie, a jego miny po przegranej były bezcenne. Poza tym załoga kapitana dała jeszcze kilka plam. Dwa razy w śluzach nurt puszczanej wody odwrócił ich. Nam „szczurom lądowym” wszystkie śluzowania poszły gładko.