Podróż Peru - teraz albo nigdy! - z południa na północ Huanchaco



Oszczędzanie czasu idzie nam lepiej niż pieniędzy, lecimy samolotem do Limy i nocnym autobusem do Trujillo. Samolot zarezerwowałam w Polsce i w zasadzie miały być to tanie linie, które leciały o wcześniejszej godzinie, ale zdecydowałyśmy, że polecimy późniejszym (trochę droższym i państwowa linią), bo będziemy chciały zaliczyć jeszcze jakiś targ.

W sumie wyszło, że targu nie było, miałyśmy jechać na jakąś konną wycieczkę ale facet się spóźnił, więc poszłyśmy szukać knajpy, (którą nam polecili tubylcy), żeby zjeść cuy czyli świnkę morską. O śwince napiszę może w kulinarnym wydaniu, w każdym bądź razie na kolana nie rzuca.

Natomiast samolot państwowych linii okazał się strzałem w dziesiątkę, bo tani miał overbooking i na lotnisku działo się, oj działo. A południowcy maja temperament, widziałam to przy overbookingu samolotu i autobusu (którym jechałyśmy)

Lot spokojny, jedzenie, picie, spanie.

Z lotniska taksówką na dworzec i nocnym autobusem do Trujillo. W Trujillo dworca nie ma bo w remoncie, wysadzili nas o 3 rano na stacji benzynowej.

Taksówkarze też wiedzą, że dworca nie ma, więc ich tam jest cała zgraja, negocjacje i za 30 soli jedziemy do Huanchaco, wakacyjnej mekki surfingowców.

Jedziemy bez rezerwacji, ale mamy szczęście i jest 1 wolny pokój :) i znowu nam dają pokój nie od 14 ale od 4 nad ranem nie doliczając nic extra.

Jesteśmy w innym świecie, cudowny upał, wszędzie deski i pianki surfingowe. Panowie opaleni z rozjaśnionymi włosami, panie w skąpych bikini i pilnujące panów.     Chowamy głęboko nasze trapery, polary i kurtki, wyciągamy japonki, szorty i kostiumy.  Czujemy się nareszcie jak na wakacjach :) 

Ale tu też trzeba trochę popracować, mamy ruiny z gliny a dokładnie największe miasto z cegły wypalanej na słońcu - Chan Chan.

Ruszamy komunikacją miejską może lepiej zabrzmi tutejszą. Oprócz oszczędności czasowych, trzeba już przestrzegać oszczędności finansowych. Łapiemy busika, potwierdzamy, że jedzie do Chan Chan i wsiadamy za 1,5 sola. Oglądamy okolicę, obserwujemy wsiadających i wysiadających, a przede wszystkim pracę naganiacza i kierowcy. Duet Egzotyczny. Kierowca ściga się z innymi busikami, bo jak będzie pierwszy, to naganiacz złapie więcej pasażerów. Więcej pasażerów = więcej kasy. Umiejętności rajdowe w korkach ulicznych kierowcy busika to mistrzostwo świata, pasażerom nieobytym mrozi krew w żyłach.

Tak nam mroziło tą krew, że zamiast jechać 30 minut do ruin, jechałyśmy 1,5 godz do Trujillo. Facet nas potem podstępne wyrzucił, mówiąc, że jesteśmy przy Chan Chan a to był tylko stadion lekkoatletyczny bynajmniej nie zrujnowany.

Powrót taksówką  kosztował nas 15 soli.

  • stadion lekkoatletyczny
  • Huanchaco - widok na plażę ze słupem
  • Huanchaco - widok na plażę bez słupa
  • jeżowce
  • jeżowce
  • słodycze
  • lokalny autobus
  • po drodze
  • widok z knajpki w Huanchaco
  • Knajpka
  • Huanchaco plaża
  • Huanchaco plaża
  • Huanchaco
  • Huanchaco
  • Huanchaco
  • Huanchaco
  • Huanchaco