Mijam nieszczęsny mostek, "wchodzę" w niezbyt kolejno szczęśliwy zakret (bynajmniej dla syna mojej sympatycznej koleżanki Moniki) i jestem na "przedmieściach" wioski Łeguty. Tłukę sie rozpaczliwie z myślami i w sekundzie postanawiam odbic w prawo, dosłownie przed zabytkowym kościółkiem w Łegutach i leżącym przed nim zabytkowym cmentarzykiem. Od razu powiem Wam i sam tego nie rozumiem, że chyba zbytnio nie mam z tamtąd fotografii. Przez trzy lata obiecywałem sobie, że znajdę odpowiedni czas na zatrzymanie i udokumentowanie tego miejsca. Nie znalażłem! Już tam nie jeżdżę, już tam nie pracuję, już w ogóle nie pracuję. Lecz obiecuję, że zrehabilituję się ze zdjęciami z tej miejscowości. ... Paskudnie zniszczoną, najpierw brukowaną drogą a dalej mocno rozjeżdżoną przez ciężkie pojazdy kieruję swe mysli do lasu, w którym znajdują sie wspaniałe, potężne modrzewie i inne okazy z rodziny drzew. Zanim docieram do istnej "puszczy", oazy leśnego spokoju zatrzymuję sie na moment przed nowo wybudowaną elektrownia biogazową oddaną do użytku w tym roku. Imponująca budowla, która pozwala mi na oderwanie swych przyziemnych, bolących myśli. Łapię za obiektyw i proszę: urzyczam Wam kilka zdjęć z różnych faz budowy. Kończę myszkowanie i siadam na rowerek. Upojony wdziekiem lasu, jego całej flory i fauny podąrzam przed siebie i w końcu docieram do mocno uczęszczanej siódemki. Aż mną wzdrygnęło ale i w takich warunkach poruszam sie ze swobodą aczkolwiek z pewna dozą rozwagi i nieufności. Chwilkę daję sobie na ułożenie myśli (znowu myslę a to ewenement, prawda Hooltayko?). i zauważam drogowskaz "Grazymy" trzy czy cztery km. Juz dawno myślałem by zajrzeć w ten zakątek, który prawie jak Łęguty mijałem ślizgiem po prawym ramieniu. Trzeba było zatoczyc modne u mnie kółko by znaleźć się w tym miejscu i podjąć decyzję o wkroczeniu w progi miejscowości Grazymy, o krórej absolutnie nie wiedziałem czego mam sie spodziewać. Na początek stary cmetarzyk nieopodal miejscowości Rapaty a potem juz tylko kręta, dość górzysta droga asfaltowa obok przeurokliwego jeziorka Bobrynek . Po kilkunastu minutach docieram do granicy Grazym. Mijam powolutku pierwsze zabudowanie, przystanek autobusowy, zostaję zaatakowany lokalsim pieskiem(dobrze, że w kagańcu, kilka razy mnie uderzył), mijam mostek raczej mosteczek i rzeczkę czy jakiś strumyk i dojeżdżam do końca wioski. Konsternacja! A gdzie słynny Pałacyk w Grazymach? Kręcę sie wkoło jak pies za ogonem i cudem odkrywam brukowaną, wąską drożynę pnącą się krawędzią zbocza, na której to pojawiło się powoli zjeżdżające auto z elementem ludzkim. Nacieram w górę i śmiało zatrzymuję swoją potencjalną informację czy to może gdzieś tu? Gościu, później się okazuje, że jedyny taki) potwierdza i łaskawie go zwalniam, dziękując i żegnąjąc się z nim. Cisnę z buta pod stromą górkę i zauważam po prawej jakieś zabudowania, dalej na wprost wysoki komin. Dziwne miejsce, dziwna sceneria dosłownie jak z filmu " Żywe trupy". Pełno męźczyz w róznym wieku. Tam w sadzie na dole jeden załatwia swoje potrzeby inny trzęsie drzewkiem itp. Witam sie z innym na drodze i pytam o budowlę z kominem. Nie mogę się dogadać ani uzyskac informacji. Czuję się dziwnie i niepewnie ale brnę nieodparcie. Jest, zauważam piekny budynek-pałacyk a nieopodal mniejszy zadbany budyneczek. Zbliżam się do granicy posesji bez ogrodzenia i wtem zostaję otoczony przez kilkunastu mężczyzn zafascynowanych miom rowerem światełkami na rowerze, kasku, opaską odblaskową na nodze i innymi bzdetami , których byłem właścicielem. W mig zorientowałem się, że mili, życzliwi i całkiem beżpieczni faceci okazują sie pensjonariuszami tegoż pałacyku. Kolejna wielka konsternacja. Umawiam się z nowo poznanymi kolegami, który każdy z nich przywitał się ze mna podjąc swoją dłoń. Po chwili umówiłem sie z nimi, że popilnują mi całego majdanu z rowerem a sam zrobię kilka zdjęć, tak sie stało ale towarzystwa do końca się nie pozbyłem. Uwierzcie mi, nie byłem przygotowany psychicznie na taką przygodę , powitanie i całą scenerię. Już po wszystkim obiecałem sobie, że wrócę tu nastrojony psychicznie, przygotowany i spokojny by dokończyć tę niespotykaną, nieziemską podróż w czasie. Obok tej podróży, obok tego tematu nie można przejść tak sobie, obojętnie jak obok pięknego budynku z jeszcze piękniejszą fasadą. To właśnie miejsce jest miejscem magicznym, do którego powinno docierac więcej ludzi, ludzi, którym życie wydaje się monotonne i nieciekawe chociaż posiadają swoje domy, pracę, dzieci, majętności i przede wszystkim zdrowie. To miejsce pozwala na głebokie refleksje nad sensem życia i współistnienia w naszych społecznościach.