Podróż Polubić zimę... - Jak to kiedyś zimą było...



Nigdy nie jest za późno, aby coś zacząć, albo do czegoś wrócić...

Kiedy byłam dzieckiem, tata brał nas na narty. Nie mówiło się wtedy, że to biegówki, po prostu, deski. Tata uczył nas kroku, rytmu, uczył jak smarować, jak dobierać smar do śniegu.

Od tego czasu minęło jakieś 45 lat... Nie miałam nart na nogach. Zresztą, od dawna mówiło się jedynie o zjeżdżaniu na nartach, a ja bym za żadne skarby nie zjechała w dół. Pamiętam, tata nas kiedyś zawiózł na górkę. Tak długo stałam nad stokiem, aż pozwolił mi zejść... Nie, o zjeżdżaniu nie ma mowy.

Przez te wszystkie lata zima budziła we mnie coraz większy strach, chciałam przed nią uciec, zaszyć się w norze i obudzić się latem. Marzyło mi się, żeby zimą gdzieś pojechać w ciepłe kraje.

Wymyśliłam taką teorię, jeszcze będąc dzieckiem: dobrze by było, żeby tu gdzie jesteśmy było ciepło, miło, bezproblemowo. Jeśli chcemy na narty, kierujemy się na prawo, trzeba przejść kawałek, i jest zima. Jeśli chcemy popływać, kierujemy się na lewo, i za kawałek mamy upał i lato...

Mówiąc krótko - nienawidziłam zimy od bardzo wielu lat. 

  • Lata sześćdziesiąte, okolice Ropczyc
  • podropczyckie wzgórza
  • mój brat nie bał się zjeżdżać z górki
  • pod koniec podstawówki, Ropczyce
  • okolice Ropczyc