Obiecałam sobie, że tym razem wszystko będzie po kolei..... najpierw bilety na samolot, a potem hotel.
Ale oczywiście adrenalina potrzebna jest do życia i spokojnie być nie może. Wczoraj stwierdziłam, ze jednak ten hotel jest w dobrej cenie, że tu nie ma co się zastanawiać i czekać i trzeba rezerwować. Jak postanowiłam tak zaczęłam działać.
No i pierwsza przeszkoda. Nie mogą zweryfikować karty. No to nos w internet i czytam, że ta strona zastrzega sobie zamieszkanie na terenie Wielkiej Brytanii, że mogą anulować rezerwację i nie oddać pieniędzy, ale wszyscy rezerwują i nie mają problemów..... Trochę mnie to wyprowadziło z równowagi..... Przeszukałam wszystko co się dało przeszukać. Napisałam maila z prośbą o wyjaśnienie. Znalazłam też informację, że na hiszpańskiej stronie nie ma takich problemów.
Nie mogłam usnąć......
Rano wstałam i wróciłam do tego co wczoraj przerwałam..... maile z angielską stroną i maile z hiszpańską stroną...... Mój przyjaciel Translator Google jak zwykle spisał się na medal!
o godzinie 11:16 na moim mailu znalazłam: "Numero de Reserva...."!!!!
No i klamka zapadła! A bilety.... najwyżej polecimy przez Londyn, albo przez Nowy Jork!
A po 12 zadzwoniła do mnie pani Katarzyna z angielskiej infolinii i pięknie ze mną po polsku rozmawiała, że ona widzi rezerwację tyle, że hiszpańską i czy teraz już jest wszystko w porządku.
I co? Ja nie dam rady? Dam! Po włosku, po hiszpańsku, po angielsku...... następnym razem muszę pomyśleć o jakimś trudniejszym języku......bo to jakoś nudą wieje.......
Przestanie nudą wiać jak bilety nie będą tańsze ;o))))
Po 18 zarezerwowałam hotel Rodzicom..... I teraz są spokojni, że lecą! (Oni to mają hotel, a o lataniu to jeszcze nie ma mowy ;o))))
O spokoju nie ma mowy w domu moich Przyjaciół, którzy na taką adrenalinę nie byli przygotowani zgadzając się na ten wyjazd. Bo jak to hotel bez biletów, bo co będzie jak nie będzie?
Nie wiem, ja kupiłam.....