Good morning Spain :).Dzień 2.
Wstaje o swicie,oj bardzo boli głowa a tutaj upał,trzeba zejsc na sniadanie.Ale najpierw prysznic.Bez tego sie nie obejdzie.Prysznic i na sniadanie schodze.Siadam bardzo zmeczony przy stoliku a oni mi podaja co?Jedna bułeczke ,troszke serka i troszke dzemiku.A i zybeleczek masełka.No oki jem ale jakos tak mało "poszło na wiry w żoładku".Czuje sie głodny.Więc zaczynam kombinowac chodze po jadalni i biore buleczki i dodatki od tych co nie przyszli,po paru zjedzonych bułkach stwierdzam że jestem już najedzony.(Wiem to było trochę nie uczciwe,ale głodny byłem).Pozniej już sobie kupowałem dodatkowe jedzonko w puszkach.Po sniadaniu idę na basen.Trampolina nie czynna, więc nie skakamy .Trudno.Trzeba bedzie ochrzcic ludzi hihi.Oczywiscie znienacka mnie ktos wpycha do basenu w ubraniu jestes ochrzczony.OK.Po chrzcie ide do pokoiu,i zastaje samą Klaudie.Mówie ze miałem chrzest i musze sie przebrac i jak moze...oczywiscie mogła.Wyszlismy po 2 godzinach na plaze.I tak nam zeszło do wieczora.Wracamy do hotelu,i patrze ze znajomi taszcza młodego chłopaszka do basenu na chrzest. Krzyczac ze sie schował.Kurcze młody nie umie pływac juz miałem krzyknac ale za pozno,nie myslac wiele w opakowniu tak jak stałem skacze do basenu, i młodego wyciagam.Wychodze wsciekły z basenu i mowie "kur... on nie umie pływac".Cisza.I zaraz ze nie wiedzieli i przepraszaja.OK.Czas sie przebrac znowu,i na kolacje.Po kolacji wszyscy na plaże ma byc wystep sztucznych ogni ze skały.Przez 3 dni strzelali co wieczor.