Podróż Patagonia - Dzień 29 – sobota 03/09/2011



2011-09-09

Ushuaia – Buenos Aires

Wylatujemy o  14. O 12 wyjeżdżamy z hotelu. Wreszcie jakiś ruch w stronę domu. Do wyjazdu czas spędzamy czas w grupie na piciu herbaty, znieczulaczy i wspominkach „ Na Fuel del mundo czyli końcu świata”. Lot tylko 3 godziny. Imadła w postaci lotniczych siedzeń nie pozwalają spędzić ich przyjemnie. Buenos wita nas cieplejszymi temperaturami. Szybko do taksówki i do hotelu. O 20 mamy kolację z tangiem.  Przedmieścia stolicy nadal robią na nas szokujące wrażenie. Bieda, slumsy i ciekawy system zabudowy. Dwu czy trzy piętrowe budynki w zwartej zabudowie bez ścian zewnętrznych wieczorem pokazują jak wiele osób liczy rodzina i co w danej chwili tam się dzieje. Wrażenie niesamowite. Zgranie tych ludzi widoczne we wspólnym spędzaniu czasu i wzajemnych miedzy-piętrowych rozmowach przypomina ul ułożony z pudełek. W Polsce bieda ma inne oblicze. Żałuję, że aparat nie jest w stanie zrobić zdjęć.

Potem szybko hotel i biegusiem do klubu tanga. Okazuje się, że w wieczornym wystroju Buenos królują głównie rewie , gdzie tango i kolacja to zestaw obowiązkowy. Migoczą neonami, a panowie w eleganckich liberiach otwierają drzwi. Wpadamy tam, ubrani w sportowy strój. Cześć ludzi w strojach wieczorowych, część jak my prosto z objazdowej wycieczki. Po krótkim czekaniu i przygladaniu się nauce tanga na piętrze, w końcu otwierają sale główną. Duża teatralna scena z zasłoniętą kurtyną. Gdyby nie stoliki rozsiane po sali można by rzec teatr. Mamy stolik tuż przy scenie. Kelnerzy napadają nas z kartami menu. Szybko tłumaczą co jest w cenie. Zamawiamy starter, danie główne i deser. Błyskawicznie po złożeniu zamówieniu znikają i pojawiają się równie nagle ze starterami. Zupa ziemniaczana w postaci kremu raczej z kalafiora smakuje pysznie. Reszta dań też świetna. Czerwone wino daje doskonałe tło dla potraw. Między czasie biznes dokoła się kręci. Duża rzesza panów robi sobie zdjęcia z nogą tancerki o końskiej twarzy. Panie niestety też dobrze nie trafiły. Ramion może im użyczyć chudzielec z gniazdkiem na głowie w niczym nie przypominający ognistych tancerzy tanga. Ponieważ nie byliśmy wrażliwi na parę tancerzy, fotograf zaproponował zdjęcie grupowe z kolacji. Jedyne 40 USD. Nie kupiliśmy. Sknery. Roberto z resztą słusznie zauważył, że było ciemne, bo gość ma lipną lampę. Siedzieliśmy przy stole już 2 godziny. Zjedzone wszystko. Rachunki uregulowane. Zziębnięci, bo klima chyba miała zły dzień i postanowiła pokazać co potrafi. W końcu o 22.30 rozpoczęło się show. Scenografia z lat 60. Młodzi tancerze i tancerki. Ostro wywijali wzajemnie swoimi ciałami w scenach grupowych i pokazach par. Niektóre tance bardzie zmysłowe, inne bardziej siłowe. W sumie dobre przedstawienie. Nagrałam część, aby pokazać potomnym jak się można bawić w Buenos. To był fajny pomysł, aby tu przyjść. Chętnie obejrzałabym jeszcze inne rewie, bo każda z nich kusi innym pomysłem. Ciekawe natomiast jest to, że tango powstało w Argentynie. W miejscu gdzie przypłynęło hiszpańskie flamenco, jako odmienny styl tańca. Twierdzą, że w swoich korzeniach  ma kubańską habanerę i afrykańską candombę tańczoną przez niewolników. Razem wszystko dało mieszankę niesamowitej ekspresji emocji  w tańcu na który mogę się patrzeć godzinami. Ojczyzna tanga jest Buenos i Montevideo co widać na ulicach wieczorami. Prawdziwa uczta dla oka na wyciągniecie rękiJ

Późnym wieczorem wracamy do hotelu. Przy Obelico, centralnym punkcie miasta bezdomni i inni artyści szykują się na nocne posiedzenie. Tutaj dopiero teraz rozpoczyna się życie. Można kupić wytwory ludzkiej wyobraźni w postaci biżuterii i innych rękodzieł. Tutaj załatwia się ciemne interesy i koczuje przez noc z bezdomnymi. Trochę strach tędy chodzić, ale około  23.00 jest tu na tyle dużo ludzi, że czujemy się w miarę bezpiecznie. Wracamy padnięci. Jutro desperacko zapisaliśmy się na zwiedzanie miasta od 11.00 czerwonym autobusem bez dachu. Jak to trzeba się wciąż spieszyć żeby nie uronić ani kropli z tutejszych atrakcji i  zdążyć zapamiętać je na zawsze w pamięci także zewnętrznej;))