Podróż Patagonia - Dzień 17 – poniedziałek 22/08/2011



2011-08-23

Park Talampaya – San Juan

Trasa 428 km

Pobudka 7.15. O 9 jedziemy busem zwiedzać park i oglądać dzieła sztuki wyskrobane  przez człowieka Nomada 10 tys. lat przed Chrystusem. Zziębnięci, bo jest tylko 4 stopnie wsiadamy do busa. Wjeżdżamy w kanion przypominający Wielki Kanion w USA. Ściany wysokości około 100 m wyrzeźbione przez erozję wodną robią na nas spore wrażenie. Rzeka tędy płynąca sama pogłębiała swoje koryto, rzeźbiąc coraz głębszy wąwóz. Wiatr wyrzeźbił w skałach różne kolumnowe kształty, polerując ściany miejscami na gładko. Trasa ma ok. 4 km i mamy na niej 4 przystanki. Pierwszy to dzieła sztuki człowieka. Na obrazkach scenka rodzajowa: facet pędzący stado zwierząt przed sobą. Drugi obrazek to złożona z wielu kresek i dodatkowych elementów postać człowieka. To szaman. Od razu widać ,że do zwykłych śmiertelników się nie zalicza. Dalej motywy roślinne i piec do pieczenia chleba ze strąków drzew tutaj rosnących. Taki kawałek kamienia z wydrążonymi głębokimi dziurami. Ziarenka są słodkie i były przyczyną kłopotów z zębami ówczesnych ludzi. Chyba jednak spodziewaliśmy się czegoś bardziej spektakularnego. Drugi przystanek to ogród botaniczny z krzewami rosnącymi dokoła. Trzeci i czwarty przystanek to punkty widokowe. Nad skałami krążą dwa kondory. Nie ruszając skrzydłami szybują nad skałami. Roberto robi zdjęcia. Wreszcie ma wolne ręce od kierownicy;) Potem krótka sesja fotograficzna dla potomnych i wracamy. Po drodze podziwiamy pasące się guanako dumnie pozujące do zdjęć i coś na kształt tutejszego zająca tylko na wyższych nogach. Po  ok. 2,5 godzinach zwiedzania Parku w stylu japońskich turystów, czyli przystanek, wypad z autobusu, parę pstryków i do busa jesteśmy trochę zawiedzeni. Przyzwyczajeni do samodzielnego zwiedzania mamy niedosyt. Nie mieliśmy możliwości rozkoszować się tym miejscem,  zwiedzając go takim sposobem. Lepiej byłoby móc przejść tą drogę pieszo i mieć chwilę na pobycie z tym cudem natury. Ale cóż. Czas to pieniądz. Turyści to leniwce. Może w taki sposób można lepiej ogarnąć właścicielom przyjeżdżający tutaj tłum.

 

Policzyliśmy dzisiaj kilometry przejechane. Wg naszej przewodniczki zrobiliśmy już 6 tys. Z około 10 tys. planowanych. Półmetek za nami.