Po powrocie na Santa Teresa chcieliśmy pozwiedzać tę miejscowość, lecz nie odkryliśmy ciekawych i jednocześnie dostępnych zakątków( być może dlatego, iż panuje tam wieczna siesta :)) Wciąż nienasyceni kąpielami morskimi wybraliśmy się na plażę. Morze było nieskazitelnie czyste i rozciągało się przed nami na wielkie odległości. Skorzystaliśmy z tego, że mieliśmy ze sobą maski, więc popodziwialiśmy faune i florę pod taflą morza. Lenistwo jest przyjemne, ale musieliśmy dostać się do kolejnej miejscowości, Olbii. Chcieliśmy złapać stopa, ale było to niezwykle trudne. Rzadko kiedy coś przejechało, tak więc ruszyliśmy w poszukiwaniu przystanku. Wzięliśmy busa do Olbii, ale że kiedy znaleźliśmy się w centrum miasteczka było już bardzo późno, zdecydowaliśmy się przenocować w B&B.
Podróż Sardynia - Życie na klifie
Promem dopłynęliśmy do Bonifacio na Korsyce. Już z daleka dostrzegliśmy, że miasto umiejscowione jest na klifie, co zrobiło na mnie duże wrażenie. Kiedy już przybiliśmy do brzegu, nie wiedzieliśmy od czego zacząć zwiedzanie. Wdrapaliśmy się na najwyższy punkt, z którego mieliśmy niesamowite widoki na miasteczko, a także na turkusowe morze. Zjedliśmy obiad, za sprezentowane przez nasze szoferki pieniądze, w restauracji na samej granicy klifu. Po napełnieniu brzuchów, trzeba było trochę pospalać spacerując po uliczkach, a że pogoda naprawdę nam dopisywała, nie mogliśmy odmówić sobie kąpieli w lazurowym morzu. Było tak beztrosko, że zasiedzieliśmy się dłużej niż powinniśmy, ale nic się wtedy nie liczyło, bo znaleźliśmy odosobniony zakątek by zaznać ciszy i spokoju od innych turystów. Oczywiście na zachód słońca wróciliśmy na punkt widokowy po czym zaszyliśmy się z namiotem w kosówce, gdzie rzekomo nie wolno było kempingować. Pomijając nocne przygody, kiedy to jakaś raca o mało nie stopiła nam namiotu, wstaliśmy skoro świt by zjeść śniadanie przy wschodzie słońca. Niesamowity widok kiedy z jednej strony wschodzi słońce, a po stronie drugiej na niebie widnieje jeszcze rozleniwiony księżyc.