2011-05-18

Podróż Sardynia

Opisywane miejsca: Alghero, Castelsardo, Santa Teresa Gallura, Bonifacio, Orgosolo, Bosa (227 km)
Typ: Album z opisami
Z lotniska do samego Alghero mieliśmy ok 10 kilometrów, więc podjechaliśmy autobusem. Było już późno, więc zwiedziliśmy klimatyczne uliczki w okolicy, obowiązkowo odwiedziliśmy "żelkowy raj" i podziwialiśmy zachód słońca po czym udaliśmy się w poszukiwaniu miejsca do spania. Plaże w pobliżu były ogrodzone więc musieliśmy się trochę przejść, zanim znaleźliśmy wolny magiczny zakątek na rozbicie namiotu. Noc nie należała do najcieplejszych, ale widok nad ranem po wyglądnięciu z naszej noclegowni wynagrodził nam to.
  • P1201853
  • P1201865
  • P1201869
  • P1201882
  • P1211903
  • P1211917
Udało się wstać skoro świt, więc czas na łapanie stopa do Castelsardo. Nie czekaliśmy dłużej niż 5 min i zatrzymały się dwie kobiety w średnim wieku. Oczywiście ciężko było się dogadać z nimi w języku angielskim, więc próbowaliśmy mówić po hiszpańsku, bo jest podobny do włoskiego. Tak czy inaczej ustaliliśmy, że podwiozą nas do Sassari skąd pojedziemy autobusem do Castelsardo. Miłe Panie dały nam 20 euro na pizzę i wskazały miejsce z rzekomo najlepszymi specjałami. Biorąc pod uwagę fakt, iż plecaki mieliśmy przepełnione pasztetami i konserwami, doszliśmy do wniosku, że pieniądze zostawimy na jakiś konkretny obiad-nagrodę po którymś z ciężkich dni ;) Tak więc odnaleźliśmy przystanek i pojechaliśmy do C. Już przez okno busa uderzyło nas piękno tego miasteczka. Można by użyć określenia, iż wyglądało wręcz bajkowo. Żeby podziwiać miasteczko "z zewnątrz" wysiedliśmy na wcześniejszym przystanku i spędziliśmy sporo czasu przyglądając mu się i robiąc zdjęcia z daleka, po czym ruszyliśmy w stronę bajecznej krainy. Całe miasteczko rozbudowane było na wzgórzu, uliczki były bardzo wąskie i kręte, co dodawało magii temu miejscu. Przyszedł czas na łapanie kolejnego stopa. Siedzieliśmy chyba ponad godzinę i kiedy Michał zdecydował, że pójdziemy na autobus, ten przejechał nam koło nosa. Jak się okazało był to ostatni autobus tego dnia więc ruszyliśmy pieszo w stronę Santy Teresy...
  • P1211920
  • P1211937
  • P1211984
  • P1211997
  • P1212015
  • P1212023
Wyszliśmy poza miasto i zatrzymaliśmy się w polu. Widoki były sympatyczne więc zrobiliśmy sobie mały postój. Michał usiadł by odpocząć a ja stałam jak słup z wystawionym palcem z nadzieją, że któryś z tych wszystkich samochodów, które zdążyły nas minąć, się zatrzyma. W pewnym momencie zauważyliśmy bodajżę Volt Vana który jechał przynajmniej z setką na panelu. Wyprzedził gwałtownie auto które znajdowało się mniej więcej na naszej wysokości, po czym zatrzymał się z piskiem opon. Z vana wysiadł mężczyzna z bujną kręconą fryzurą wyglądający na 40 lat. Otworzył nam drzwi i ruchem ręki kazał wsiadać, nawet nie spytał dokąd jedziemy. Rzuciliśmy tylko "Santa Teresa" i z jego włoskiego monologu i gestykulacji wywnioskowaliśmy, że wysadzi nas gdzieś na skrzyżowaniu jakieś 30 km przed Santa Teresa. Było już w miarę późno, a auto przejeżdżało średnio co 20 min, ale żadne się nie zatrzymało. Przeszliśmy conajmniej 5 km, aż nie zabrał nas PAN ELEKTRYK. Był to chyba jedyny Włoch, który był z nami w stanie normalnie dogadać się po angielsku, tak więc podróż do samej Santa Teresy minęła w bardzo przyjemnej atmosferze. Powiedział, że zna świetne miejsce na nocleg i zawiózł nas pod samą plażę, pożegnał się i zawrócił. To było coś niesamowitego, gdyż plaża była zupełnie pusta i oświetlona jedynie mocnym blaskiem księżyca. Noc zapowiadała się idealnie. Jednak nie była taka spokojna jak się nam wcześniej wydawało. Od morza bił ogromny chłód, który sprawił, iż ubraliśmy się w kilka warstw i szczelnie zawinęliśmy się śpiworami. Za naszym namiotem było jakieś małe bagno, z którego dochodziły bardzo dziwne i niepokojące odgłosy, ale tak szybko zasnęłam, że dokuczały one już tylko Michałowi ;) Nad ranem poczekaliśmy aż namiot wyschnie od wilgoci, spakowaliśmy się i ruszyliśmy na prom by dotrzeć na Bonifaccio na Korsyce...
  • P1212035
  • P1212037
  • P1212048
  • P1222072
  • P1222097
  • P1222103
Promem dopłynęliśmy do Bonifacio na Korsyce. Już z daleka dostrzegliśmy, że miasto umiejscowione jest na klifie, co zrobiło na mnie duże wrażenie. Kiedy już przybiliśmy do brzegu, nie wiedzieliśmy od czego zacząć zwiedzanie. Wdrapaliśmy się na najwyższy punkt, z którego mieliśmy niesamowite widoki na miasteczko, a także na turkusowe morze. Zjedliśmy obiad, za sprezentowane przez nasze szoferki pieniądze, w restauracji na samej granicy klifu. Po napełnieniu brzuchów, trzeba było trochę pospalać spacerując po uliczkach, a że pogoda naprawdę nam dopisywała, nie mogliśmy odmówić sobie kąpieli w lazurowym morzu. Było tak beztrosko, że zasiedzieliśmy się dłużej niż powinniśmy, ale nic się wtedy nie liczyło, bo znaleźliśmy odosobniony zakątek by zaznać ciszy i spokoju od innych turystów. Oczywiście na zachód słońca wróciliśmy na punkt widokowy po czym zaszyliśmy się z namiotem w kosówce, gdzie rzekomo nie wolno było kempingować. Pomijając nocne przygody, kiedy to jakaś raca o mało nie stopiła nam namiotu, wstaliśmy skoro świt by zjeść śniadanie przy wschodzie słońca. Niesamowity widok  kiedy z jednej strony wschodzi słońce, a po stronie drugiej na niebie widnieje jeszcze rozleniwiony księżyc. 

Po powrocie na Santa Teresa chcieliśmy pozwiedzać tę miejscowość, lecz nie odkryliśmy ciekawych i jednocześnie dostępnych zakątków( być może dlatego, iż panuje tam wieczna siesta :)) Wciąż nienasyceni kąpielami morskimi wybraliśmy się na plażę. Morze było nieskazitelnie czyste i rozciągało się przed nami na wielkie odległości. Skorzystaliśmy z tego, że mieliśmy ze sobą maski, więc popodziwialiśmy faune i florę pod taflą morza. Lenistwo jest przyjemne, ale musieliśmy dostać się do kolejnej miejscowości, Olbii. Chcieliśmy złapać stopa, ale było to niezwykle trudne. Rzadko kiedy coś przejechało, tak więc ruszyliśmy w poszukiwaniu przystanku. Wzięliśmy busa do Olbii, ale że kiedy znaleźliśmy się w centrum miasteczka było już bardzo późno, zdecydowaliśmy się przenocować w B&B.

  • P1222136
  • P1222168
  • P1222177
  • P1222209
  • P1222224
  • P1222238
  • P1222250
  • P1222257
  • P1222306
  • P1222336
  • P1222351
  • P1222368
  • P1232392
  • P1232398
  • P1232402
  • P1232411
  • P1232420
  • P1232447

Następnego dnia z samego rana pojechaliśmy autobusem do Orgosolo, nazywanego kiedyś "miastem bandytów". Ściany budynków pełne są malowideł- murales, które mają znaczenie sentymentalne dla mieszkańców. Są to w większości upamiętnienia dla wydarzeń w tym miasteczku z dawnych lat. Znajdują się tam też świeższe malowidła odnoszące się także do tragedii w innych częściach świata. Po długiej przechadzce po tajemniczych uliczkach tego miejsca wyszliśmy na najwyższy punkt w pobliżu, z którego mogliśmy podziwiać bliższe i dalsze okolice Orgosolo. Udaliśmy się autobusem do Nuoro skąd chcieliśmy pociągiem przemieścić się do Bosy. Jak się okazało, tamtejsze linie kolejowe strajkowały, tak więc stopem udaliśmy się do Macomer, a tam złapaliśmy autobus już bezpośrednio do Bosy.

  • P1242470
  • P1242493
  • P1242498
  • P1242506
  • P1242512
  • P1242515
  • P1242517
  • P1242524
  • P1242526
  • P1242547
  • P1242561
  • P1242582

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. disco.ibiza
    disco.ibiza (10.12.2012 1:27)
    super podróż!zazdroszczę namiotu i stopa;)
  2. slawannka
    slawannka (26.11.2012 19:13)
    Jakby brakowało zakończenia, będzie dalszy ciąg? ... Sardynia wciąż przed mną...
  3. leoleo
    leoleo (16.05.2011 20:13) +2
    20 euro, no no, różne rzeczy dostawałem, kasy nigdy; piękne zdjecia...
  4. s.wawelski
    s.wawelski (04.05.2011 22:54) +4
    Jeszcze jedno oblicze Włoch, to mniej znane, ale też urocze :-)
  5. milanello80
    milanello80 (04.05.2011 0:12) +5
    Fajne, backpackerskie ujęcie Sardynii. Z namiotu i stopa pewnie nie była tak droga jak jest w rzeczywistości. Szkoda, że byliście tak krótko, bo Sardynia jest urocza. Byłem we wszystkich tych miejscach i kilkunastu więcej i przyznam, że wyspa przypadła mi do gustu. Z miejsc przez Was widzianych zachwyca Alghero, ale również i majestatycznie położone Castelsardo. Włóczęga jego wąskimi uliczkami jest wielce przyjemna.