2010-04-10

DROGA DO WELLINGTON

Tak, czas ruszać dalej z Rotorua w kierunku Wellington. W jeden dzień, to spory kawałek, a po drodze jest co zwiedzać.

Zaczynamy od próby okiełznania autokaru, który przed 7-mą rano (na szczęście jet-leg w tę stronę pomaga wcześnie wstawać), pojawił się przed hotelem. Autokar, którym jechaliśmy z Auckland do Wellington, był średnich lotów, ale kierowca - chińczyk, był niezłym "aparatem". Kilka razy naprawiał jakieś drobne detale, ale pełni adrenaliny nie patrzyliśmy na takie drobiazgi.

Ogólnie było zimno. Jak się okazało, w okolicach Rotorua w nocy były przymrozki a nasz autokar nie był do tego przystosowany. Widok przez boczną szybę był dość "zamazany", ale prawdziwy strach wzbudził widok przez szybę przednią. Jak widzicie na zdjęciach, kierowca nie widział zbyt wiele. Próbował jakoś czyścić szybę, ale nie było takiej opcji. Ponad 20 osób oddychających w niezbyt dużym autokarze, lodowate szyby, brak ogrzewania ... jak miały wyglądać?

Kierowca zupełnie się tym nie przejmował, w odróżnieniu od nas. Przewodnik zajmował pozycję "spokojnie, będzie dobrze" i nie podkręcał atmosfery, ale nie ukrywam, że byliśmy nieźle spietrani. Po kilkunastu kilometrach, które nieźle rozgrzały atmosferę, zupełnie nie wzruszając kierowcy, przewodnik zmusił go do zatrzymania się na poboczu i podjęcia prób oczyszczenia szyb.

Z czyszczenia nic nie wyszło, ale wyszło kilka zdjęć w scenerii wschodzącego słońca podświetlającego dymy unoszące się nad terenami geotermalnymi. Dodatkowo krzaki pokryte szronem i ... bajka....

Następne kilka kilometrów przejechaliśmy nadal nie widząc za wiele, i mając nadzieję, ze chiński kierowca zna jakieś metody które pozwalają jego wzrokowi przenikać przez piękne wzorki lodu które nieustannie powstawały na przedniej szybie.

wodospady HUKA FALLS 

Na szczęście dojechaliśmy do pierwszego celu podróży, wodospadów Huka Falls, gdzie problem szyb znalazł swoje dość niespodziewane rozwiązanie. Po wyjściu z autokaru na niewielkim parkingu powitał nas przyjaciel mróz, ale także piękne słońce. Były jakieś budki sygnalizujące możliwość kupna czegoś ciepłego, ale byliśmy za wcześnie.

Szum wody zaprowadził nas na mostek nad Huka Falls. Właściwie to nie są wodospady, nazwałbym to raczej przełomy. Spieniona i rwąca rzeka na odcinku kilkuset metrów pokonuje dość znaczny spadek i kończy dość poważnie wyglądającym wodospadem w spokojniejszej już rzece.

Miejsce było nad wyraz urokliwe, szczególnie w tych okolicznościach przyrody. Od mostku, można wąską ścieżką przejść w dół kilkadziesiąt metrów aż do finałowego wodospadu. Unoszące się wszędzie mgły i piana wodna dodały wiele uroku.

Po powrocie na zalany słońcem parking, kompletnie zmarznięci - ja nie mogłem już obsługiwać aparatu, zastaliśmy otwarte budki z napojami. Sprzedaż kawy i gorącej czekolady była tego dnia chyba rekordowa. Humor znacznie nam się poprawił gdy zobaczyliśmy autokar z czystymi szybami. Zadziałały dwa czynniki. Wschodzące słońce, ale także nasz przewodnik, który wyciągnął ze swoich zapasów litrową butelkę whisky i część (na szczęście niewielką) przeznaczył na przemycie szyb. Reszta butelki została zużyta na dolewki do pitych właśnie gorących napojów, co znakomicie rozgrzało nasze ciała i dusze.

Jak napisałem, po rozgrzaniu się pewną ilością whisky zmieszaną z gorącą kawą, omywani promieniami słońca, wyruszyliśmy dalej w drogę wiodącą w kierunku Wellington.

JEZIORO TAUPO i WULKANY

Droga przebiegała nad pięknym jeziorem Taupo (Lake Taupo) i prowadziła wprost do dwóch wulkanów - Mt.Tongariro i Mt.Naguruhoe. Dla zainteresowanych, Ngauruhoe grało we Władcy Pierścieni "Górę Przeznaczenia". Nieco ją podkolorowali, ale podobieństwo jest. Podobno żarzy się czasami u szczytu i wyrzuca w niebo nieco kamieni i dymu, ale nie dał nam tej satysfakcji. Na wulkanach prowadzone są wspaniałe trekkingi, ale nie znajdują się w programie wycieczek dla zwykłych śmiertelników…

Podróż przebiegła dalej już bez dodatkowych atrakcji, więc od tej strony nie mam wiele do dodania. Była dość nudna i długa. Odległość do pokonania była spora.

W końcu po kilku godzinach jazdy dojeżdżamy do Wellington, skąd następnego dnia popłyniemy dalej na wyspę południową.

  • Tongariro
  • poranek w Rotorua
  • hotel
  • chiński wzrok
  • wschód słońca
  • wschód słońca
  • Huka Falls
  • Huka Falls
  • Huka Falls
  • Góra przeznaczenia
  • jezioro Taupo