Podróż 5 kontynentów w 5 miesięcy - Delta Mekongu



2009-10-22
Do Delty Mekongu wybraliśmy się ze zorganizowaną wycieczką. Poznaliśmy oczywiście kilkunastu turystów z różnych części świata, z których tak się złożyło, że połowa była, tak jak my, w podróży dookoła świata. Tematów po drodze było więc bez końca. Nasz przewodnik miał duże poczucie humoru, co zawsze jest plusem. Opowiadając nam o życiu w Delcie Mekongu, gdzie sam się wychował, dał nam przykład ogromnego optymizmu i przywiązania do tej ‘Rzeki Matki’, która traktowana jest z wielkim szacunkiem jako życiodajne źródło. ‘Kiedy w sezonie deszczowym poziom rzeki podnosi się zbyt wysoko, - mówił - to nic, przenosimy nasze wszystkie rzeczy na piętro, a zwierzęta wyprowadzamy na wyższy teren. Kiedy zalewa nam drogi, to nic, przerzucamy się na łódki. Kiedy zalewa nam pola i nie możemy uprawiać, to nic, stajemy się rybakami.’ Itd… itd… a to wszystko z szerokim uśmiechem. Godne podziwu. Wytłumaczył on nam też skomplikowaną tradycję dziedziczenia według hierarchii w rodzinie, (przywróconej po ‘renowacji’ ekonomicznej ‘Doi Moi’ w 1986), gdzie ziemia zostaje czasem tak rozdrobniona, że ciężko się z niej utrzymać. Bardzo ciężkie życie… 
Po kilku godzinach dotarliśmy na miejsce, do małego portu, gdzie wsiedliśmy na  drewnianą łódź. Płynąc powoli w górę rzeki mijamy wodny targ: ten akurat jest w rodzaju ‘hurtowni’, są też mniejsze – ‘detaliczne’. Z dużych łodzi sprzedawane są owoce i warzywa, ale tylko w większych ilościach, które potem zostają rozdystrybuowane na mniejszych bazarach. Przykładowy towar wystawiony jest na końcach wysokich kijów, przymocowanych z przodu łodzi, widocznych z daleka. Kupujący podpływają, następuje targowanie się, a potem dobijanie targu i przerzucanie towaru na łódkę kupującego.
Naszym kolejnym przystankiem była mała wioska, gdzie zobaczyliśmy ręczne wytwórnie papieru ryżowego, dmuchanego i karmelizowanego ryżu, chrupków oraz cukierków. Wszystko przepyszne, organiczne, świeże, choć strasznie słodkie! Po drodze z jednej mini-fabryczki do drugiej musieliśmy przejść przez tunel między straganami z pamiątkami.
Dalej popłynęliśmy w dół rzeki, gdzie w pewnym momencie zbiegło się kilka odnóg, tworząc ogromną masę wodną, niczym olbrzymie jezioro. Niesamowity widok. Cały region Delty pokrywa 39000 kilometrów kwadratowych. Wytwarza się tutaj około połowę całkowitej produkcji ryżu wietnamskiego. Stąd pochodzi też wiele ryb i krewetek, których duża część eksportowanych jest do wielu krajów za granicą. Wody Mekongu są bardzo obfite w życie, którego część nie występuje nigdzie indziej.
Po około godzinnym rejsie wysiedliśmy na jednej z wysepek, gdzie mogliśmy coś zjeść. Ponieważ mieliśmy dość dużo wolnego czasu, wypożyczyliśmy rowery i pojechaliśmy zwiedzić wioskę. Całe życie ulokowane jest tutaj u brzegu rzeki. Świątynie, domy, szkoły, prawie wszystko ma dostęp i z łódek i z lądu. Głównym środkiem lokomocji są tutaj rowery, ale spotka się też skuterki. Domy to częściowo małe chatki sklepane z czego się da, albo większe, drewniane, na palach, a nierzadko też murowane, duże wille.  Rozkoszne dzieci, które mijaliśmy po drodze, machały do nas i krzyczały ‘hello! hello!’.
Po powrocie zaproszono nas na przejażdżkę drewnianymi kajakami po węższych kanałach, porośniętych gęsto po obu stronach buszem, palmami i bambusem. Byłoby to zapewne bardzo relaksujące przeżycie, gdyby nie dwa węże przepływające przed naszą łódką, (zanurzoną w wodzie niemal do samej góry), które zmroziły Mlong na dłuższą chwilę. Clong w tym czasie oczywiście delektował się każdą minutą, jakby nigdy nic. Wszyscy przebudzili się z zadumy, gdy zaledwie dwa, trzy metry dokładnie przed nami, z ogromnym pluskiem spadł do wody kokos z pochylonej nad kanałem palmy. Ciekawe ile szkód taki kokos – kolos mógłby wyrządzić… Lepiej może nie wiedzieć…
Po wypłynięciu na szerszy dopływ Mekongu, przesiedliśmy się na naszą dużą łódź, gdzie zebrali się już wszyscy pozostali i popłynęliśmy z powrotem na stały ląd, gdzie czekał na nas już nasz minibus. Po kolejnych paru godzinach (bardzo ciekawej) drogi, znaleźliśmy się z powrotem w Sajgonie. Poszliśmy raz jeszcze na długi, wieczorny spacer po mieście, zjedliśmy bagietki na kolację, obejrzeliśmy taneczne występy dzieci w amfiteatrze w parku i kupiliśmy bilety na następny dzień na autobus do Phnom Penh, stolicy Kambodży. Ważność naszych dwutygodniowych wietnamskich wiz upływała następnego dnia.
  • Dsc00754
  • Dsc00701
  • Dsc00703
  • Dsc00704
  • Dsc00705
  • Dsc00711
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Wyrob papieru ryzowego
  • Artysta...
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Wodny targ
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Jedzie sobie
  • Delta Mekongu
  • Chwila relaksu
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Sprzedawca rambutanow
  • Czy tak wygodniej?
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Stacja benzynowa na Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Delta Mekongu
  • Jeszcze wiecej rambutanoooooow!