Podróż 5 kontynentów w 5 miesięcy - Krabi i Ko Phi Phi



2009-10-10

Z Langkawi popłynęliśmy łódką do Satunu w Tajlandii. Stąd mieliśmy promem dostać się  na wyspę Ko Lipe, ale przez opóźnienie i opieszałą procedurę wizową, okazało się, że ostatni tego dnia prom właśnie odpłynął. Próbowaliśmy zatem znaleźć jakiś nocleg w Satunie, by dostać się a Ko Lipe następnego dnia, ale nie udało się. Postanowiliśmy zatem wsiąść do jedynego o tej porze dnia autobusu udającego się na północ kraju, który okazał się jechać do Krabi. A więc ok – zaczynamy zwiedzanie Tajlandii od Krabi. Słyszeliśmy same dobre rzeczy o tym miejscu, więc pozostajemy optymistyczni. Po drodze obserwujemy zmieniające się krajobrazy i życie ludzi skupiające się często wzdłuż drogi. Domy, z reguły zwrócone frontem do ulicy, mają przez dzień szeroko otwarte wejścia do pierwszego, głównego, największego pomieszczenia, czegoś na kształt pokoju dziennego. Rodzina zbiera się tam by wspólnie spędzać czas, a niekiedy pomieszczenie zamienia się też w sypialnię i garaż. Obok wewnątrz zaparkowanego samochodu czy skutera rozkładane są czasem maty do spania, a czasem tylko sofy przed kredensem z telewizorem. Niekiedy dom ma jeszcze inne piętra i pokoje, a niekiedy za dużym pomieszczeniem frontowym jest tylko kuchnia. Zafascynowani bezwstydnie zaglądamy do tych pokoi w miarę jak nasz autobus sunie do celu i staramy się sobie wyobrazić jak wygląda codzienne życie typowej tajskiej rodziny.    

Po przesiadce w Trang, późnym wieczorem docieramy na miejsce. Bez noclegu i z zerową orientacją w mieście, zdajemy się na kierowcę tuk-tuka (trzykołowej taksówki), który obiecuje zabrać nas do niedrogiego hostelu. Nie zawiedliśmy się, nie tylko cena była w porządku, ale i pokój całkiem - całkiem. Po całym dniu w drodze nie mija nawet chwila, jak zapadamy w sen.

Nazajutrz postanowiliśmy przenieść się z centrum Krabi bliżej wybrzeża. Dużym tuk-tukiem, pełniącym funkcję autobusu miejskiego docieramy do Ao Nang. Tutaj udaje nam się znaleźć pokoik przy samej plaży, w dużym kompleksie z basenem, w pobliżu małego centrum pełnego knajpek i straganów z jedzeniem, ale i sklepów z upominkami, stanowisk oferujących masaże i małych agencji turystycznych. Chociaż jest to bardzo turystyczne miejsce, mimo wszytko można znaleźć wiele spokojniejszych i ustronnych miejsc, idealnych do odpoczynku. Jest też poza sezonem, więc nie czujemy się ‘osaczeni’ i postanawiamy następne dni sobie poleniuchować na plaży i nad basenem. Ale gdzie tam! Nie upłynęło pół godziny na plaży, jak zaczęliśmy rozglądać się po okolicy i planować spacery. Ao Nang z jednej strony zamknięta jest niewielkim zielono porośniętym łańcuchem wzniesień (świetne miejsce do wspinaczki!), natomiast z drugiej strony, podobnie jak dalej na horyzoncie, wyrastają z morza tylko pojedyncze, niewielkie skały i wysepki, tworząc malowniczą plątaninę plaż i laguny. Koniecznie chcemy zobaczyć je z bliska, zbieramy więc swoje klamoty i obieramy sobie jako cel najdalszą w zasięgu wzroku wysepkę. Ponieważ jest właśnie odpływ, udało nam się dotrzeć do niej po piasku i płytkiej wodzie. Warto było: widoki piękne, błękitno – turkusowa woda pełna  zadziwiających muszli i żyjątek, a w tle na lądzie odsłoniły się też większe wzniesienia tworząc piękny krajobraz. Minęliśmy też niewielki port z tradycyjnymi, kolorowymi, drewnianymi tajskimi łodziami oraz pomnik upamiętniający ofiary tsunami z 2004 roku.

Zanim zawróciliśmy z powrotem, wykąpaliśmy się walcząc z dużymi falami, co było świetne.

Wieczorem poszliśmy do centrum, gdzie życie bardzo się ożywiło, coś tam rzuciliśmy na ząb i powłóczyliśmy się po głównej ulicy nastawionej głównie na handel z turystami.  

Innego dnia wybraliśmy się na wycieczkę po okolicznych wyspach by ponurkować z rurką, jako że pobliskie laguny mają bardzo dobrą sławę. Wyruszyliśmy z około 20 innymi osobami dużą łodzią motorową. Atmosfera była bardzo wesoła, wszyscy rozentuzjazmowani i roześmiani. Do czasu! Jak tylko wypłynęliśmy na pełne morze fale okazały się dość duże, tak że łódka podskakiwała na nich po kila metrów. Najpierw grupa japońskich nastolatków uciekła z kadłuba by schronić się w środku. Potem wszyscy zostali skąpani w słonej wodzie, która chlustała raz po raz do wnętrza. A potem zabawa zepsuła się już dla niektórych na dobre: część dopadła choroba morska, a druga część, no cóż: musiała chcąc nie chcąc oglądać ten przykry widok… może oszczędzę szczegóły. Kierowca motorówki tylko się śmiał, zapewniając, że nie ma się co martwić, gdyż nawet jeśli coś się stanie, wszyscy jesteśmy ubezpieczeni. Dziwne może, ale nie wszystkich zdołało to uspokoić ;). Nam ta przejażdżka bardzo się podobała, pomijając może widok tych umęczonych biedaków kiedy już po 45 minutach dotarliśmy na pierwszy przystanek: Wyspę Bambusową. Próbowaliśmy więc z grzeczności nieco ukryć swoje świetne samopoczucie i poszliśmy od razu nurkować. Sama wyspa jest piękna, ze śliczną  plażą ciągnącą się wydawałoby się w nieskończoność i krystaliczną wodą pełną kolorowych ryb. Niebo zdawało się tego dnia mieć identyczny kolor co morze, tak że linia horyzontu cudownie zlewała się z oceanem, aż nie wiadomo było czy obłoki pływają w nim czy suną po niebie. Cudowny widok.

Po około godzinie wsiedliśmy znowu na naszą motorówkę i popłynęliśmy wzdłuż intrygującej jaskini, do której wstęp był niestety niedozwolony, dalej do tzw. plaży małp (pełnej małp, niestety czekających tam na turystów i ich odpadki). Kolejną atrakcją było  nurkowanie na otwartym morzu w pobliżu absolutnie zapierających dech w piersiach plaż i skał, które występują w filmie „The Beach” z Di Caprio oraz przy lagunie nieopodal Ko Phi Phi. Mieliśmy też okazję wysiąść na Ko Phi Phi, ślicznej, prawdziwie rajskiej wsypie, gdzie zjedliśmy obiad i trochę sobie pospacerowaliśmy. Powrót do Krabi nie był już aż tak ‘wyboisty’ (czy raczej ‘falisty’) ;) więc i atmosfera na łodzi się nieco rozluźniła, także i my mogliśmy otwarcie się nim delektować.

W Krabi zostaliśmy w sumie 4 dni, każdego dnia znajdując sobie inne zajęcie, tak że koniec końców wcale nie poleniuchowaliśmy na plaży. Obiecaliśmy to sobie za to przy okazji wizyty na kolejnej tajskiej wyspie, tym razem na wschodnim wybrzeżu: Ko Samui.

  • Krabi
  • Krabi
  • Krabi
  • Krabi
  • Krabi
  • Krabi
  • Kolacja w Krabi
  • Kolacja w Krabi
  • Krabi
  • Krabi
  • Krabi
  • Krabi
  • Wyspa Bambusowa
  • Wyspa Bambusowa
  • Jaskinia - wyspy w okolicach Krabi i Ko Phi Phi
  • Wyspy w okolicach Krabi i Ko Phi Phi
  • Laguna przy Ko Phi Phi
  • Ko Phi Phi
  • Ko Phi Phi
  • Ko Phi Phi
  • Ko Phi Phi
  • Krabi