Podróż ten pierwszy raz - Meksyk! - żółty Izamal i dalej w drogę



2009-02-13

Pobudka zwyczajowo już nieśpieszna. Śniadanie kolonialne, czyli tosty, dżem, kawa i sok wliczone było w cenę. To miło, zważywszy że płacimy i tak niewiele (590$ za pokój) za tak wysoki standard, tzn. elegancki pokój z wentylatorem, klimatyzacją na pilota, tiwi satelitarną SKY, suszarką do włosów i paroma innymi gadżetami. A nawet, o ile ochota, jacuzzi. Cena wybitnie posezonowa. Zresztą w hotelu jesteśmy najprawdopodobniej sami.

Konsumpcję odbywamy w towarzystwie sympatycznego chłopca hotelowego na tarasie z widokiem na centrum Izamalu. Chłopiec taktownie zapuścił nam anglojęzyczny CNN i pierwszy raz od wieeelu dni docierają do nas wieści ze świata. Uświadamiam sobie, jak cudownie bez nich żyć. I jaki wielki wpływ mają media na nasze życie. Przeżywamy mocno katastrofę samolotu gdzieś w Stanach. I czemu? Po co? Przecież nas to nie dotyczy i do niczego nam niepotrzebne. Nie chcę być zbyt cyniczny, ale o ile piękniej czas nie mieć świadomości wielu rzeczy. Nie żeby od razu być głupim Jasiem, ale po prostu nie zaśmiecać głowy i nie nadużywać emocji, w sprawach, które i tak się dzieją bez nas i na które kompletnie nie mamy wpływu. [teraz, gdy przepisuję to do kompa, zdaję sobie sprawę, że to kolejny wielki mój zysk z tej wyprawy – do dziś nie oglądam tiwi prawie wcale, a portale informacyjne odwiedzam nader sporadycznie i czytam pobieżnie; i co? i cudowne NIC! jest mi z tym dobrze (prawie jak w dowcipie: „a może by tak pier…nąć to wszystko i wynieść się w Bieszczady…”); szkoda czasu na chłam, trzeba zająć się tym, co naprawdę ważne, tak jak szkoda czasu na dobre książki, trzeba czytać te najlepsze! Banały, ale jak dobrze sobie czasem o nich przypomnieć]

Zwiedzamy klasztorów franciszkanów i jest to odmiana, bowiem do tej pory mieliśmy do czynienia tylko ze świątyniami dominikanów. Jest ogromny, zwłaszcza atrium z kolumnadą wokół (podług przewodnika drugie co do wielkości na świecie, największe to plac św. Piotra w Rzymie). Przed wejściem do kościoła pomnik Jana Pawła II na pamiątkę wizyty w 1993 roku. Oczywiście zrobiłem mu zdjęcie, a Elizka konstatuje, że mógłbym przemierzać Meksyk śladami Jana Pawła II, tak chętnie szukam oznak jego kultu tutaj oraz bytności w tych miejscach. I to jest fakt. Sprawia mi to osobliwą przyjemność. Rodzaj dumy, że to ziom. Tak niewiele daliśmy przecież światu, ale przynajmniej tego wybitnego człowieka.

Przed świątynią dorożki, ryksze i oczywiście jednakowo pomalowane, tanie taksówki. Nawet naprawdę niewielkie mieściny mają swoje taksówki i to w dodatku identycznie pomalowane, na ogół dwukolorowe. Przy pewnym obyciu można próbować zgadywać z jakiego miasta pochodzi dana taksówka. Są też samochody z głośnikami na dachu, przez które puszcza się głośną reklamę. W drodze spotkaliśmy nawet takiego sprzedawcę z samochodu, który oferował w ten sposób jałówki wiezione na pace. No Meksyk.

Izamal to żółte miasto. Ten kolor zdecydowanie dominuje w malowaniu budynków i na tle intensywnie żółtych ścian robimy sobie sesję zdjęciową ku zdziwieniu i uciesze mieszkańców i robotników drogowych. Wdrapujemy się na piramidę, skąd roztacza się piękna panorama miasta. Kupujemy pamiątki w sklepiku przy piramidzie. Obchodzimy też skromne targowisko w centrum w nadziei na jeszcze więcej pamiątek, bez sukcesu jednak. Za to kupiliśmy oryginalne, w Polsce niespotykane, bo zbyt odważne, np. różowe różańce u ulicznych sprzedawców. I wisiorki z wizualizacjami życzeń, które zanosi się do kościoła i które wiesza się przy figurach świętych w nadziei na życzeń ziszczenie. By np. niebo dało męża zanosi się wiesza się wisiorek z sylwetką mężczyzny, ale można też złożyć wisior z samochodem, ręką bądź nogą i wieloma jeszcze symbolami. Tak by Bóg patrzący tam z góry miał jasne pojęcie, z jaką sprawą do niego przychodzimy.

Ruszamy w drogę. Chcemy dostać się w pobliże Uxmalu, ruin, które obejrzymy sobie nazajutrz. Rezygnujemy z jazdy autostradą i wbijamy się w wioski, by dotknąć prawdziwego Meksyku jeszcze bardziej. A bieda tu, aż piszczy. Często mijamy gliniane chatki pokryte liściastą strzechą, a w środku hamak i kury czy inny inwentarz. W wejściu Meksykanka wyszywająca ubrania. Z ciekawych obrazków to także liczna grupa uzbrojonych w strzelby mężczyzn ruszająca pewnie na jakieś polowanie i byki przywiązane do słupów w rynkach miasteczek. Jedyne świeże, zadbane i odmalowane budynki w tychże miasteczkach to tylko niskie ratusze i komisariaty policji, czasami kościoły. Reszta ubożuchna i brudna, aż do bólu w oczach. Sporadycznie napotykamy jakąś odważnie, choć zapewne dawno, odmalowaną jaskrawymi kolorami hacjendę.

Wjechaliśmy też na niezwykły, wielokilometrowy odcinek drogi, który był pasmem pagórków i dolinek. Z początku było zabawnie, jednak ciągły i szybki wjazd i zjazd, a po nim kolejny wjazd i zjazd, by znowu zaliczyć wjazd i zjazd, doprowadziły nas do niemalże odruchów wymiotnych. Konstatacja prosta – nie było zapewne środków na wypłaszczenie drogi, więc zbudowano ją tak, jak teren na to pozwalał.  Było pagórkowato, to trudno. Droga musi być.

Obiecałem sobie, że muszę opisać znaki przy drodze. Nie te znane z kodeksu, choć to też ciekawe, że są często dezorientujące i jest ich wybitnie mało, za mało! Nie ma np. zakazów wjazdu i oznaczenia drogi jednokierunkowej, więc co najmniej raz nieświadomie pod prąd wjechałem. Chodzi natomiast o liczne napisy i ostrzeżenia przy drodze, który z kolei nie brakuje, ba! - jest ich kuriozalnie dużo. A oto niektóre: Jedź ostrożnie, rodzina tego od ciebie oczekuje; Czysta droga to bezpieczna droga; Nie wyrzucaj śmieci na prawą stronę drogi (sic!); Nie niszcz znaków drogowych; Bądź posłuszny znakom drogowym; Pasy bezpieczeństwa ratują życie, używaj ich; Lewy pas jest tylko do wyprzedzania (zupełnie nie respektowane); Nie parkuj na zakręcie; Nie zostawiaj kamieni na drodze; Nie prowadź zmęczony oraz jedno z lepszych: W Campeche nie ma za dużo pieszych, więc prowadź ostrożnie!

Istny Meksyk. Właściwie wcale nie trzeba znać kodeksu (i tak na ogół jest, jak wyraźnie odczułem), wystarczy czytać i stosować się do tych napisów przy drodze, a jakoś się człowiek do celu doturla nie zrobiwszy sobie i innym krzywdy.

Docieramy do Ticulu i tu zostajemy na noc. To nieco większe miasteczko z ładnym, kolonialnym ryneczkiem. Pokój o godnym standardzie w hotelu przy samym rynku (za 370$). Bierzemy bez namysłu. Skaczemy do miasta. Mercado już nieczynne, więc idziemy na zakupy do supermarketu. A tam na półce… Wódka Wyborowa. Mało tego! Za ok. 30 zł za 0,7 litra. Jak to Polacy zrobili, że sprzedają za taką cenę na drugim końcu świata? Tem bardziej, że u nas tequila kosztuje co najmniej trzy razy więcej, niż w Meksyku (np. popularna Sierra). I jak to Polacy zrobili, że Wyborowa serwowana jest w każdej, lepszej i gorszej, tańszej i droższej restauracji? W karcie jest na ogół trzy-pięć marek wódek. Wśród nich zawsze Wyborowa. Niepojęte.

Minęła osiemnasta, a tu większość knajp już pozamykana. Bardzo dziwne. Zmuszeni idziemy do pizzerii. Zamawiamy spaghetti i otrzymujemy konkretne porcje. Gorzej było z zamówioną micheladą, nie było bowiem lodu i załoga musiała gonić w te pędy do sklepu. Przy okazji zwracamy uwagę na jeszcze jedną rzecz – tu w ogóle nie ma lanego piwa! Tylko butelki i puszki. To ciekawe.

Wieczór w miasteczku sympatyczny. Na rynku w muszli koncertowej tańczą w układach młodzi chłopcy i dziewczęta. Grupa skejtów pocina na deskach. Gdzieniegdzie faceci z gitarami siedzą na ławeczkach i pogrywają sobie a muzom. Ciepło, bezpiecznie, przyjemnie i klimatycznie.

  • p1110752
  • p1110755
  • p1110756
  • p1110763
  • p1110766
  • p1110767
  • p1110769
  • 50351 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110785
  • 50353 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110790
  • p1110793
  • p1110796
  • 50357 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • 50358 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • 50359 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110813
  • p1110816
  • 50362 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110818
  • 50364 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110825
  • p1110828
  • 50367 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • 50368 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • 50369 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110852
  • p1110859
  • p1110860
  • p1110864
  • p1110867
  • p1110868
  • p1110869
  • p1110873
  • p1110875
  • p1110878
  • p1110881
  • p1110884
  • p1110886
  • 50383 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110899
  • p1110902
  • 50386 - Ticul żółty Izamal i dalej w drogę
  • p1110908
  • dsc02725
  • dsc02733
  • _g1l8691