W południe wyruszyliśmy do Tirgu Mures, tym razem na lotnisko. Po drodze mijaliśmy m.in. wozy miejscowych rolników oraz wsie węgierskie. Gdy dojeżdżaliśmy do miasta zaczęła się psuć pogoda. Na lotnisku zdaliśmy samochód Rumunowi o swojsko brzmiącym imieniu Marius (wymawia się ... Mariusz) a następnie czekaliśmy w towarzystwie niemal samych Wegrów. Gdy wchodziliśmy do samolotu, zaczeła się mżawka.
Podróż Siedmiogród na weekend - Tirgu Mures po raz drugi - lotnisko
2006-08-21