Swakopmund jest już bardzo niemieckie. Mur pruski czy ściany szachulcowe są na porządku dziennym, tak jak niemiecko brzmiące napisy na budynkach i nazwy ulic. Warto pójść na molo, które zostało wybudowane w miejscu, gdzie zdesperowani Niemcy wybudowali długi pomost służący do rozładunku statków przypływających do ich kolonii z zaopatrzeniem i wywożących to co mogło być cenne dla Tysiącletniej Rzeszy. Desperacja towarzyszyła Niemcom zarówno przy zajmowaniu tego ostatniego pozostałego w Afryce kawałka pustyni - resztę Afryki podzielili między siebie Anglicy i Holendrzy, i efektem tego była właśnie konieczność wybudowania pomosty wychodzącego daleko w morze, ponieważ na pozostałym fragmencie linii brzegowej nie było ani jednego miejsca nadającego się na naturalny port. Jedyny naturalny port w okolicy, Walvis Bay, został zajęty przez Brytyjczyków, i nie było możliwości aby z niego korzystać. Na końcu pomostu jest całkiem przyjemna restauracja, skąd przy piwie, Savannah Dry, czy sushi można podziwiać panoramę miasteczka. Warto pochodzić chwilę po uliczkach i zabawić się w wyszukiwanie elementów pozostałych po kolonizatorach. Po likwidacji portu, Swakompund stało się miasteczkiem wypoczynkowym, podobnym w charakterze do naszego Sopotu. W zimie jest tu raczej pusto i sennie. Nawet murzyni sprzedający pamiątki nie są zbyt nachalni.
Podróż Kolory Czarnego Lądu - Niemiecka kolonia
2011-08-21