Do Cabo Girão dotarliśmy o zachodzie słońca i były to jego ostatnie rozmazane ślady na niebie. Byłam zła jak nie wiem co, że nie udało nam sie wcześniej pojawic na górze. Było kilku zapaleńców z aparatami ale zaskoczyło mnie to jak niewiele osób ( turystów ) można spotkac o tej porze roku. Zupełnie inaczej niż latem kiedy jeden na drugiego warczy aby się odsunął od widoku, bo on też chce zrobic zdjęcie.