Widoki po drodze byly niesamowite. U nas padało, a nad szczytami kłębiły się chmury. Była nadzieja, że na Słowacji jest ładna pogoda.
Ostatnio jechałam przez to przejście 12 lat temu. Pamiętam kolejkę, zastępy celników, pograniczników, kontrole. Teraz wszystko zamknięte na cztery spusty. Niby wiedzieliśmy, że tak będzie, ale jednak... szok.
Najbardziej zdziwiona była Marta (przyzwyczajona do granicy polsko-ukraińskiej); - Mamo, kiedy będziemy na Słowacji? - Już jesteśmy. Właśnie przejechaliśmy granicę. - Już? Jak to już? Kiedy?
Po drugiej stronie granicy rzeczywiście nie padało. Było też zupełnie inaczej niż po polskiej. Nie tylko przez napisy w obcym języku. Gorsze drogi, biedne wioski, ani śladu turystów. I spokój.