Termin "Starówka" w przypadku Lwowa traktuję umownie, jako że znaczna część miasta podpadałaby pod Stare Miasto. Tutaj chodzi mi o ścisłe centrum miasta, Prospekt Swobody i najbliższą okolicę.
Ten rejon miasta został w znacznej mierze bardzo ładnie odświeżony, kolejne budynki są w trakcie renowacji. Ulega się jednak wrażeniu, że to taki face-lifting, który ma na celu zrobić wrażenie na oglądających (i to się udaje!), ale przykrywa tylko to co wstydliwe - obskurne podwórka, nierówne ulice, zaniedbane budynki stojące w "drugim rzędzie".
Godziny i dni całe można spędzić na wędrówkach po uliczkach centrum, przysiadając na ławeczkach na Prospekcie Swobody (wiecie, że tędy płynęła kiedyś rzeczka? Jako, że uległa znacznemu zanieczyszczeniu i po prostu zaczęła śmierdzieć, obecnie płynie pod powierzchnią, w kanale), zaglądając do licznych kościołów, podziwiając kunszt ówczesnych architektów zdobiących kamienice mieszczańskie.
Obowiązkowo odwiedzić należy kościół ormiański, który zamknięty zaraz po wojnie, aż do początku naszego wieku służył za magazyn. Dopiero tuż przed wizytą Jana Pawła II, który bardzo chciał odwiedzić świątynię, został doprowadzony do należytego stanu. Składając ofiarę na rzecz kościoła, można liczyć na oprowadzenie przez duchownego, Ormianina, który bardzo ciekawie opowiada o historii tego miejsca. Dodatkowo zostaliśmy wpuszczeni na kościelny dziedziniec, który zwykle jest zamknięty i oglądać go można zza ogrodzenia.
Warto wejść na wieżę ratuszową, skąd podziwiać można widok na miasto, z kamienicami Rynku na pierwszym planie. 400 schodków, 10 hrywien, panorama - bezcenna.
Jeszcze szerszy widok rozciąga się z Góry Zamkowej. Z zamku królewskiego został niestety zaledwie fragment ściany, więc trzeba mocno uruchomić wyobraźnię, żeby zbudować sobie w głowie widok budowli górującej niegdyś nad miastem.