Targ Wodny - Damnoen Saduak
Tym razem chcę się podzielić wrażeniami z targu wodnego w Damnoen Saduak. Miejsce znajduje się w regionie Amphoe w prowincji Ratchaburi na wschód od Bangkoku. Targ można zwiedzić po drodze do Kanczanaburi, czyli miejscowości znanej z mostu na rzece Kwai – ale to osobna historia.
Czytałem wiele o tym targu w przewodnikach i byłem bardzo ciekaw jak to będzie wyglądało w rzeczywistości. Zwiedzanie targu może się odbywać na dwa sposoby. Albo z lądu, albo z wody, a najlepiej wybrać wersję łączącą obie możliwości. Nam udało się trafić na wersję łączoną.
Po wyjściu z autokaru zostaliśmy poczęstowani kokosami w charakterze napoju chłodzącego, a potem w grupach po 4-6 osób rozlokowaliśmy się w niewielkich i wąskich łódkach z dość specyficznym silnikiem. I tak rozpoczęła się pierwsza część podróży po wąskich kanałach.
Warto zwracać uwagę na zabudowanie leżące bezpośrednio nad kanałem, widać, że każde z nich ma pomost i praktycznie przy każdym jest miejsce parkingowe dla łódki. Widać, że okolica żyje na wodzie i traktuje ją jako znakomity sposób komunikacji. Po kilkunastu minutach dość emocjonującej podróży wąskimi kanałami (należy chronić siebie i aparat przed rozbryzgami wody), dotarliśmy w pobliże targu. Pojawiły się też pierwsze łódki - pływające sklepy. Po drodze mijaliśmy łódki z grupami turystów zwiedzających targ.
Ale wracamy do samego targu. Wygląda to niesamowicie. Setki łódek przeciskających się w wąskich kanałach. Nawoływania sprzedawczyń i sprzedawców zachwalających swój towar, kolory owoców, pyszne zapachy roznoszące się z niewielkich kuchni mieszczących się także na łódkach. Wszystko to tworzy niesamowite wrażenie.
Nie mogę co prawda pozbyć się przeczucia, że jest to bardzo turystyczne miejsce i większość tego co widzimy jest przeznaczone dla oczu turystów, ale nawet jeśli jest to taka mistyfikacja, to warto ją zobaczyć.
Targ wodny ma dwie części. Jedną są kanały z mnóstwem kolorowych łódek, a druga to hale targowe rozmieszczone między kanałami. Po przedarciu się pomiędzy łódkami i walcząc z pokusą kupowania wszystkiego co się da (tak wspaniałych ananasów nie jadłem jeszcze nigdzie), wylądowaliśmy przy jednej z takich hal. Wewnątrz hali znajdowało sie mnóstwo stoisk z pamiątkami, wyrobami tak zwanego rękodzieła, tkaninami itp. Najciekawsze z mojego punktu widzenia było jednak nabrzeże.
Na wodzie kanału, przycumowane do brzegu rozmieszczone było kilkadziesiąt łódek oferujących wszystko co można sobie wyobrazić. Mnie najbardziej zainteresowały różne egzotyczne owoce, i inne rodzaje pożywienia. Wszystko przygotowywane na miejscu, na żywo. Czasami trzeba było używać koszyków na kijach aby wymienić pieniądze na towary. Część łódek była zacumowana w drugim a nawet trzecim rzędzie.
Na tym targu spróbowałem także po raz pierwszy i jedyny duriana, którego zdjęcia w całości nie udało mi się niestety zrobić.
Moje wrażenia zapachowo-smakowe dotyczące tego ciekawego owocu są następujące:
* śmierdzi potwornie,
* smakuje wybornie
oczywiście o ile ktoś lubi smaki i zapachy typu baaaaaardzo dojrzałego sera typu camembert, brie, czy gorgonzola itp. a wszystko złamane wyraźną słodyczą. Cóż, ciekawostka ale warto spróbować. Za 20 BHT (około 1,8 zł) można kupić ładnie zapakowany na tacce kawałek, w sam raz na spróbowanie.
Nie próbujcie go jeść w autobusie, ponieważ zostaniecie szybko zidentyfikowani i wyproszeni (co mnie właśnie spotkało). O ile wiem, jest formalny zakaz wnoszenia durianów do wszelkich miejsc publicznych. Już doskonale wiem dlaczego.
Polecam spróbowanie wszystkiego co się da, w szczególności miejscowych owoców, sajgonek czy kokosowych placuszków. SUPER!
W okolicy targu znajdują się liczne turystyczne wyciskarki pieniędzy, zwykle w postaci prezentacji przetwarzania kokosów i sklepów pełnych wyrobów z tego popularnego owocu. Ciekawe, ale baaaaardzo turystyczne.
Podsumowując ten wątek, bardzo ciekawe miejsce, które mnie nie zawiodło. Warto było to zobaczyć. Gdybym jeszcze był w tym rejonie, to chciałbym się tam znaleźć na dłuższy czas aby porządnie je zwiedzić i sfotografować.