Komentarze użytkownika skrobil

Przejdź do głównej strony użytkownika skrobil

  1. skrobil
    skrobil (04.03.2015 20:59)
    Trzmiele ozierańskie

    W Polce występuje ponad dwadzieścia gatunków trzmieli. Sporą ich część zobaczyłem podczas jednego krótkiego porannego spaceru w Ozieranach Małych. Jeszcze niedawno to nie byłby dziwny fakt. Niestety, w okresie ostatnich dwudziestu lat liczebność tych niezwykle pożytecznych owadów spadła o 95%, a niektóre gatunki kompletnie wymarły, lub też znajdują się na krawędzi zaniku. Ich obecność nie tylko świadczy o dobrej kondycji środowiska naturalnego, ale także dynamicznie ją współtworzy (wiele gatunków roślin mogą zapylać, a więc rozmnażać krzyżowo tylko i wyłącznie kosmate trzmiele, o różnych wielkościach, ubarwieniu i nawykach).

    Trzmiele są większe i silniejsze od pszczół miodnych. Bombusy (taki jest łaciński trzon naukowej nazwy tych sympatycznych zapylaczy) nie konkurują z nimi, tylko znalazły sobie wiele innych gatunków, których kwiaty są zbyt trudne do pokonania dla innych, mniejszych i słabszych owadów. Właściciele grządek lub skrzynek, gdzie rosną „lwie paszcze” pewnie nie raz i nie dwa widzieli, jak gruby trzmiel przemocą otwiera kwiatek, wchodzi do jego „paszczy”, a następnie wydobywa się na wierzch umorusany żółtym pyłkiem na całym swoim owłosionym korpusie. To tylko jeden z przykładów.

    Podobny mechanizm wymuszania „koniecznej przemocy fizycznej” przez Naturę, czyli stosowania przez nią specjalnej budowy kwiatów, które mogą sforsować przede wszystkim (lub tylko) trzmiele dotyczy wielu gatunków roślin i decyduje o niezwykłej bioróżnorodności środowiska ozierańskich łąk, ugorów i pastwisk. Innymi słowy – są tak bajecznie kolorowe dzięki pracowitym trzmielom. Mają się tu dobrze, a łąki dzięki nim – także.

    Ale o losie trzmieli decydują nie tylko rośliny. Czasami o ich „być albo nie być” decydują kamienie. A raczej ich kopczyki. Przez wieki ludzie usypywali je na miedzach. Zbierali na polach kamienie, aby polepszyć jakość gleby. Zmyślne trzmiele wypatrzyły, że to może być idealne schronienie na ich gniazdo – jamki i szczeliny pomiędzy bezładnie rzucanymi polnymi kamieniami, o różnych wielkościach i kształtach. Mało kto z nimi konkurował o takie lokum. Ale po wiekach zmieniło się wiele na polskich polach. Także miedze. Coraz większe skomasowane uprawy, to coraz mniej „szlaczków” pomiędzy nimi. Już mało kto ręcznie zbiera kamienie, by układać z nich kopczyki, często zaznaczające granicę „to je moje, a tam twoje”.

    W Ozieranach Małych pewien „chłop dojeżdżający” kultywuje ten obyczaj – kamienie (wśród których jest wiele fantazyjnie ukształtowanych krzemieni) leżą w mniejszych i większych pryzmach. Gleba tu piaszczysta i kamienista (lodowiec niósł z tą drobnicą, także ogromne głazy narzutowe, które tarł na wielokalibrowy pył i żwir), więc stert i kurhaników z kamieni tu nie brakuje. Chwalą to sobie nie tylko trzmiele, ale także jaszczurki – plażują tu i polują na muszki, zwłaszcza w największy upał. Na takim gruncie, klasy VI niewiele urośnie, ale doskonale „udają” się rozliczne chwasty i barwna, choć kusa murawa kserotermiczna. Najbardziej dorodne są tu dziewanny. Słaba to była pociecha dla dawniejszych gospodarzy. Przysłowie „Gdzie rośnie dziewanna, bez posagu panna” mówi wszystko o wysokości plonów. Ale taki ugór, spalony słońcem, upstrzony kwiatkami i ziołami, w oczach trzmieli i pszczół jawi się jako skarb – wielobarwny bo wielogatunkowy kobierzec, przebogaty w nektar i pyłki. Motyle także bardzo chętnie zlatują się na taki „bezużyteczny” ugór, bo jego nawet mały spłachetek karmi i poi wiele owadów. I pasie oczy fotografów.

    Jest jeszcze inna zależność w świecie zapylaczy - prosta, ale nie wytłumaczona jeszcze przez naukę. Otóż w im lepszej kondycji są trzmiele, tym lepiej mają się pszczoły i rośnie ich wydajność z jednego „pnia”. Nikt nie wie dlaczego, bo przecież trzmiele i pszczoły zbierają pożytki na innych gatunkach, innych obszarach, w innych terminach pór roku i całej dobry, operują na zupełnie innych odległościach od gniazda – a jednak ta „prosta” zależność pozostaje wciąż tajemnicą. Trzeba by zapytać pszczół – albo trzmieli. Ale te owady są zbyt zapracowane i po prostu nie mają czasu na gadanie.
  2. skrobil
    skrobil (06.02.2015 21:20)
    Ważki są na Ziemi ponad 300 milionów lat. To znakomici łowcy much i komarów!
  3. skrobil
    skrobil (06.02.2015 21:19)
    Ważki są na Ziemi ponad 300 lat. To znakomici łowcy much i komarów!
  4. skrobil
    skrobil (06.02.2015 21:16)
    Były źródłem życia. Gdy w 1970 r. Sowieci bezprawnie "wyprostowali" i pogłębili rzekę graniczną Świsłocz lustro wody w studniach obniżyło się o 5 kręgów. Z tego płynie wniosek taki wpuść Ruska, a Ci nawet wodę ukradnie ze studni. W 1944 roku ukradli kawał przedwojennej Polski, w tym Ozierany Małe, które dopiero 25 maja wróciły z ZSRR do Polski. Mamy fragment dawnego powiatu grodzieńskiego w Polsce, tylko fragment, ponieważ 1/3 terytorium II RP została nam zrabowana. Podobno wygraliśmy II wojnę światową? To dlaczego terytorialnie jesteśmy mniejsi od II RP o 1/3?
  5. skrobil
    skrobil (06.02.2015 21:07)
    Pozostałości wojny.
  6. skrobil
    skrobil (06.02.2015 21:07)
    Tak było ponad 20 lat temu.
  7. skrobil
    skrobil (06.02.2015 21:06)
    20 lat temu!
  8. skrobil
    skrobil (06.02.2015 21:05)
    Najzdolniejszy muzykant w województwie. Chodząca historia. Dziś sołtys.
  9. skrobil
    skrobil (02.02.2015 22:55)
    JAMASZE
  10. skrobil
    skrobil (02.02.2015 22:55)
    amasze – wioska, której nie ma
    - A jak z tym Janowiczem z wioski Jamasze było? Z tej wioski to już ani śladu, ot, tylko słupy po jednej stodole jeszcze stoją. Nie ma kogo zapytać.
    - A i w tej naszej wiosce to ja już sam jeden taki stary został. Mnie osiemdziesiąt i cztery lata już mija, a tak pamiętam i naszą wioskę, i Jamasze, z których nic nie zostało, ot, w krzakach resztka fundamentów i dwie stare studnie. Paru co tam żyło w Białymstoku to one mieszkają, ostatni siedemdziesiątym pierwszym (1971) się wyniósł, bo jak wyjechał na krótko to mu cały dom rozkradli. Przyjechał, patrzy – a tu pusto. Tak i pojechał i już nie wrócił.
    - A ile tam gospodarstw było przed wojną?
    - Oj...(Pan Aleksy odhacza na sękatej dłoni, wyliczając nazwiska i domy). Tego znał, i tego ja też dobrze znał. Oj, różnie tam się działo.
    - A co pan pamięta?
    - A wszystko co ja wtedy widział. Oj, raz Niemcy przyjechali, bo stale komunistów szukali. I do Jamasz też przyjechali. Pamiętam, dwóch bryczką jechało, a jeden na koniu, wierzchem. I ten zobaczył, że jeden taki – Akimiuk mu było, ja jego znał – ryby siatką łowi. W tej rzeczce, Nietupie. A nie wolno było!
    - ...że kłusownictwo?
    - Oj, Niemcy bardzo pilnowali – nikt nie mógł sam dla siebie świniaka, cielaka zabić, także i zakazali ryb brać. I ten co łowił zobaczył i uciekł, ale do siebie! I żeby siatkę zostawił – ale jemu żal. Zostawił pod chatą i sam udawał, że niby śpi. Ale Niemcy go od razu wzięli, tu prowadzili i katowali. Ten co na koniu jechał i bił o, tak karabinem. A ja to wszystko widział! A potem jeszcze dwa psy na niego puścili! To mięso z nóg, o tu z obu ud to jak szmaty mu wisiało.
    - A on młody był?
    - Tak, młody był i silny, przetrzymał, ale słabo potem chodził.
    - ....i przeżył?
    - Przeżył.

    Jamasze – donos, grabież i zemsta
    - A inni z Jamasz, co z nimi było? Bogaci gospodarze tam mieszkali?
    - A różnie, ale więcej nie za bogate, jak to tutejsze. Ale Janowicz to bogaty był – dobry gospodarz, dużo pola, dom, konie miał, krowy, nawet byki miał, bryczką jeździł i do „Krakusów” należał. I jak Rosjanie tu przyszli zara w trzydziestym dziewiątym to się wzięli za takich ,wszystko wiedzieli kto, panie i co robił do wojny. Oni to znaczy NKWD wszystko o każdym wiedzieli. Po kolei od wsi do wsi. I tego Janowicza też jego wzięli, przyjechali i zaaresztowali. Syn jego , kilkanaście lat jemu było, ja jego znał, jak to chłopaki tutejsze – to on uciekł i schował się w życie. Ale ruskie go szukali i byliby nie naszli, bo jak, psów nie mieli, jak Niemce – ale tam dwie kobiety z Jamasz szły i one pokazały „ O tu! Tu! się schował w życie siedzi”. I Janowicza z synem wzięli. Ale on tu w czterdziestym pierwszym wrócił, nie za daleko jego wywieźli, ale sam bez syna. I pomsty szukał. Bo przyszedł, patrzy a tu z jego domu nic, ludzie wszystko pobrali! Ja sam widział, jak jeden taki, ja go dobrze znał na koniu Janowicza jeździł. I on poszedł do Niemców na skargę, i odebrać co swoje. A wiedział kto co zabrał i kto wtedy do NKWD doniósł, bo sam widział. Ludzie powiedzieli, bo nie wszystkie jego majątek pobrali. Ale Niemcy nie chcieli się tym zajmować, że nie ich sprawa. To on krowy co odebrał, wziął i sprzedał, panie i wszystkie pieniądze, co dostał na wojsko niemieckie dał – i potem poszedł do żandarmerii w Hałynce. No i ci przyjechali do Jamasz – wzięli te dwie kobiety, co doniosły i dwóch chłopów. W niedzielę rano ich wzięli, zaprowadzili na cmentarz i tam rozstrzelali. I nie pozwolili pogrzebać od razu – tak dla przykładu.

    „ – Babciu, a dlaczego ciotkę Jankę Niemcy zabili? - A bo wojna była!”

    Lucyna Jurkiewicz: - Jedną z tych rozstrzelanych kobiet była siostra mojej mamy, ciotka Janka. Ciała długo leżały tam na widoku, na postrach. Dopiero po wielu dniach Niemcy kazali zakopać gdzieś pod murem, wszystkich czworo razem. Ale jakby kto ruszył, wykopał to mu groził wyrok śmierci, tak Niemcy ogłosili.

    Babcia – jak moja mama opowiadała - strasznie rozpaczała, nie jadła, nie spała, aż w nocy wzięła furmankę i pojechała do człowieka, który pilnował cmentarza i tej mogiły. Bał się, że go Niemcy zabiją, jak się wyda, ale zlitował się nad babką, która bardzo lamentowała. Podobno sam się popłakał i mówił : - Tak, dobrze pamiętam Twoją córkę, taka młoda, ładna...

    I jak rozkopali mogiłę po nocy to nie mogli nikogo rozpoznać, bo on wszyscy w kożuchach byli, zimowych ubraniach, i tak na kupie leżeli, jedno ciało na drugim. Ale babka poznała ciało córki, bo jej się mleko z piersi rozlało – bo ciocia Janka wtedy miała półroczną córeczkę.

    A do tej pory nie wiedziałam za co Niemcy ją zabili. Jak pytałam w rodzinie, to babcia tylko płakała i mówiła: - A bo wojna była!

    Nic nie wiedziałam, że podobno wydała syna Janowicza. Dopiero teraz po latach, jak to często bywa z takimi tutejszymi historiami sprzed lat, doszedł oto do mnie kolejny mały kawałek całej układanki.

    Jak się kiedyś przypadkiem od kogoś innego dowiedziałam, ciocia Janka podobno należała do Komunistycznej Partii Białorusi i to pewnie też zadecydowało, że została zabita.