Otrzymane komentarze dla użytkownika pan_hons, strona 408
Przejdź do głównej strony użytkownika pan_hons
-
Aaaa... czyli skoro to Sekta Czerwonych Czapek, to wychodzi na lamaizm...
-
Czy to cmentarz? Czy oni grzebią zmarłych?
-
Znalazłem ten passus, o którym wspominałeś, i w którym wyjawiasz swoją filozofię portretowania. Piszesz: "Często tak jednak jest, że my turyści z Zachodu, czujemy się niejako trochę wyżej w hierarchii od nich, traktujemy ich jako fajne obiekty i robimy im zdjęcia trochę jak mówiąc brzydko "małpom w Zoo". Zgadza się. Jest wielu pstrykaczy bezdusznych, traktujących ludzi, jak obiekty. Ale wystarczy pozbyć się tej pozycji "wyżej w hierarchii" - jak to nazywasz - stanąć na równi, traktować jak człowieka. Przecież to nie takie trudne. Wystarczy nie rzucać się z aparatem jak na rzecz. Wystarczy poprosić. Uszanować odmowę. Fotografujemy przecież swoich bliskich, znajomych, przyjaciół i jakoś potrafimy robić z ich poziomu, bez hierarchizowania. Wystarczy tę zasadę przenieść na wszystkich, którym robimy zdjęcia. Mnie się to udaje.
Raz tylko - w Dolinie Ono w Etiopii - było to niemożliwe. Plemiona tam mieszkające z pozowania do zdjęć białasom zrobiły sobie jedno z głównych źródeł zarobkowania. Tam raz jedyny musiałem płacić za zdjęcia. Niestety nie było odwrotu, bo zostawienie aparatu w samochodzie, czy nierobienie zdjęć irytowało albo wręcz wrogo nastrajało tych ludzi. Zdawali się mówić "Nie robisz zdjęć, znaczy nie płacisz, a skoro nie płacisz to po co tu przyjechałeś". Nie było wyjścia, trzeba było odprawić "rytuał". I żadne sposoby na unaturalnienie ich nie działały. Poza - pstryk - kasa... poza - pstryk - kasa... i do domu. Na marginesie, wycwanili się do tego stopnia, że liczą odgłos migawki i mnożą to razy stawka. Business is business. Szczególnie nieugięci byli Mursi (to ci, których kobiety noszą gliniane krążki w naciętych dolnych wargach) choć udało mi się zrobić trochę mniej upozowanych, bardziej naturalnych zdjęć w jednej z wiosek Hamarów, ale to tylko dzięki chłopakowi z tejże wsi, którego wcześniej poznałem, i który mnie tam zaprowadził Oglądałem potem zdjęcia różnych turystów w sieci. Wszystkie jednakowe, wszystkie takie same, wszędzie ci sami tubylcy.
Obiecałem Marger22 włożyć na Kolumbera trochę moich portretów z Madagaskaru. Malgasze są bardzo fotogeniczni i skorzy do pozowania i mam nadzieję, że to na tych zdjęciach będzie widać. W każdym razie nie wyglądają na ofiary "łowów z aparatem".
Niemniej jednak nie przeczę, że portretowanie to trudne wyzwanie, to nie to samo co obstrykiwanie obektów, pejzarzy, zabytków etc.
-
dzięki:) było strasznie gorąco...
-
jasne:) Lamaizm. Polecam przeczytać i obejrzeć zdjęcia z poprzednich publikacji z tego kraju, "W mieście czerwonego bohatera" i "W dawnej stolicy Imperium Mongolskiego". W obu z nich opisuję jak, skąd i czemu ta religia trafiła tam, jak się zadomowiła, jakie były jej losy i jak jest teraz. Przy zdjęciach także opisuję poszczególne aspekty lamaizmu, dotyczące zdjęć:)
-
w trakcie robienia zdjęcia jeszcze nie, mnisi byli zajęci wówczas ludźmi, pielgrzymami którzy tam przybyli:) Zapewne jak wszyscy odjechali to podpalili to aby zrobić miejsce na kolejną porcję jedzenia:)
-
Ta sama religia, więc te same atrybuty się pojawiają, które mocno wpływają na kulturę tamtejszych mieszkańców:) O lamaizmie pisze więcej we wcześniejszych publikacjach z Mongolii:)
-
Fajna gonpa (stupa). A upał czuć nawet na fotce.
-
Pamiętasz, którą z odmian buddyzmu tam uprawiają?
-
Palą tam w środku?
-
Aaaa... czyli skoro to Sekta Czerwonych Czapek, to wychodzi na lamaizm...
-
Czy to cmentarz? Czy oni grzebią zmarłych?
-
Znalazłem ten passus, o którym wspominałeś, i w którym wyjawiasz swoją filozofię portretowania. Piszesz: "Często tak jednak jest, że my turyści z Zachodu, czujemy się niejako trochę wyżej w hierarchii od nich, traktujemy ich jako fajne obiekty i robimy im zdjęcia trochę jak mówiąc brzydko "małpom w Zoo". Zgadza się. Jest wielu pstrykaczy bezdusznych, traktujących ludzi, jak obiekty. Ale wystarczy pozbyć się tej pozycji "wyżej w hierarchii" - jak to nazywasz - stanąć na równi, traktować jak człowieka. Przecież to nie takie trudne. Wystarczy nie rzucać się z aparatem jak na rzecz. Wystarczy poprosić. Uszanować odmowę. Fotografujemy przecież swoich bliskich, znajomych, przyjaciół i jakoś potrafimy robić z ich poziomu, bez hierarchizowania. Wystarczy tę zasadę przenieść na wszystkich, którym robimy zdjęcia. Mnie się to udaje.
Raz tylko - w Dolinie Ono w Etiopii - było to niemożliwe. Plemiona tam mieszkające z pozowania do zdjęć białasom zrobiły sobie jedno z głównych źródeł zarobkowania. Tam raz jedyny musiałem płacić za zdjęcia. Niestety nie było odwrotu, bo zostawienie aparatu w samochodzie, czy nierobienie zdjęć irytowało albo wręcz wrogo nastrajało tych ludzi. Zdawali się mówić "Nie robisz zdjęć, znaczy nie płacisz, a skoro nie płacisz to po co tu przyjechałeś". Nie było wyjścia, trzeba było odprawić "rytuał". I żadne sposoby na unaturalnienie ich nie działały. Poza - pstryk - kasa... poza - pstryk - kasa... i do domu. Na marginesie, wycwanili się do tego stopnia, że liczą odgłos migawki i mnożą to razy stawka. Business is business. Szczególnie nieugięci byli Mursi (to ci, których kobiety noszą gliniane krążki w naciętych dolnych wargach) choć udało mi się zrobić trochę mniej upozowanych, bardziej naturalnych zdjęć w jednej z wiosek Hamarów, ale to tylko dzięki chłopakowi z tejże wsi, którego wcześniej poznałem, i który mnie tam zaprowadził Oglądałem potem zdjęcia różnych turystów w sieci. Wszystkie jednakowe, wszystkie takie same, wszędzie ci sami tubylcy.
Obiecałem Marger22 włożyć na Kolumbera trochę moich portretów z Madagaskaru. Malgasze są bardzo fotogeniczni i skorzy do pozowania i mam nadzieję, że to na tych zdjęciach będzie widać. W każdym razie nie wyglądają na ofiary "łowów z aparatem".
Niemniej jednak nie przeczę, że portretowanie to trudne wyzwanie, to nie to samo co obstrykiwanie obektów, pejzarzy, zabytków etc. -
dzięki:) było strasznie gorąco...
-
jasne:) Lamaizm. Polecam przeczytać i obejrzeć zdjęcia z poprzednich publikacji z tego kraju, "W mieście czerwonego bohatera" i "W dawnej stolicy Imperium Mongolskiego". W obu z nich opisuję jak, skąd i czemu ta religia trafiła tam, jak się zadomowiła, jakie były jej losy i jak jest teraz. Przy zdjęciach także opisuję poszczególne aspekty lamaizmu, dotyczące zdjęć:)
-
w trakcie robienia zdjęcia jeszcze nie, mnisi byli zajęci wówczas ludźmi, pielgrzymami którzy tam przybyli:) Zapewne jak wszyscy odjechali to podpalili to aby zrobić miejsce na kolejną porcję jedzenia:)
-
Ta sama religia, więc te same atrybuty się pojawiają, które mocno wpływają na kulturę tamtejszych mieszkańców:) O lamaizmie pisze więcej we wcześniejszych publikacjach z Mongolii:)
-
Fajna gonpa (stupa). A upał czuć nawet na fotce.
-
Pamiętasz, którą z odmian buddyzmu tam uprawiają?
-
Palą tam w środku?