Otrzymane komentarze dla użytkownika prawoj, strona 87
Przejdź do głównej strony użytkownika prawoj
-
tu już chyba zmiana religii, bo ta ceremonia wygląda na hinduistyczną....
-
w końcu kraj zdecydowanie buddyjski:) A to bardzo pokojowa religia, wiec też wpływa na ludność, głównie Syngalezów:)
-
Dziękuję za wyjaśnienie, fajny tekst i chęci do poznania moich publikacji:) Hehe, wychodzi na to, że mamy dokładnie odwrotną filozofię podróżowania:) Ja właśnie przed podrożą dużo czytam zarówno relacji jak i książek, głównie reportaży podróżniczych obecnych dziennikarzy czy podróżników, jak i tych z dawnych lat. Lubię jechać z takim właśnie bagażem wrażeń i doświadczeń innych, bo w trakcie jak jestem na własne oczy weryfikuję to, co oni pisali. Z fotografią zaś na odwrót, mnie piękne zdjęcia z jakiś miejsc nie inspirują żeby gdzieś jechać, bardziej zaś jakiś tekst, mniejszy czy większy, jakaś książka czy relacja. Same zdjęcia, owszem mogą być piękne, kompozycyjnie czy technicznie, ale dla mnie ważniejsze jest, aby tworzyły jakąś jednolitą i zgrabną historię, miały swój początek, środek i koniec, a nie były tylko zbiorem luźno wrzuconych fotek.
Racja, uwielbiam kolejowe wyprawy - takie są najciekawsze bo najwięcej się wówczas dzieje przygód ciekawych:) Oczywiście książki pana Theroux znam i baardzo lubię, choć jego samego i jego punkt widzenia świata już nie (zupełnie przeciwstawny niż np. Tiziano Terzaniego czy Kapuścińskiego), ale same książki i to jak piszę, to już tak:) Obie jego książki na Wschód właśnie mnie zainspirowały, aby znów pojechać koleją do Azji, ale tym razem drogą właśnie południową, nie północną jak ostatnio:)
Ja nigdy nie jechałem z biura podróży, całe dorosłe życie jeżdżę gdzieś na własną rękę, najczęściej w miejsca niezbyt oklepane (na szeroko pojęty Wschód) i zawsze lokalnymi środkami transportu, starając się rozmawiać w ichniejszym języku, śpiąc w tanich miejscach itd. To też wymaga u mnie pewnego przygotowania, dlatego przed wyjazdem czytam, aby wiedzieć co i jak. Poznać kulturę, zwyczaje, historię, język (w miarę oczywiście na poziomie najprostszym komunikatywnym), aby nie musieć gadać po angielsku, miasta, miejsca. Wtedy ja się czuję swobodniej i bardziej na luzie i mogę energię i czas poświęcać na dogłębne zwiedzanie, fotografowanie i spędzanie czasu z ludźmi. A to razem daje dużo frajdy!
Cieszę się, że za niedługo ukończysz galerię zdjęć ze Sri Lanki, z chęcią pooglądam:) Ja tymczasem przygotowuję publikację z Chin, także z miejsc, gdzie białych twarzy nie spotkało się przez cały dzień:) Będzie ona także powiązana linkiem z tą wielką podróżą kolejową, jaką ostatnio (po pół roku pisania) opublikowałem na kolumberze:) Do usłyszenia!
-
Panie Hons, zajrzę do Twoich podróży, zajrzę i zrobię to z niekłamaną przyjemnością - już to czuję :-)
Proszę równocześnie nie straszyć mną dzieci :-)))) Mówię o tym wstręcie do opisówek wszelakich. To trochę nie tak. Ja nie odbieram nikomu prawa do pisania własnych wrażeń, spostrzeżeń i opisów podróży. Cenię takie umiejętności i chęci. Zapewne wielu czytelnikom przydaje się to w poznaniu, zrozumieniu a może nawet w podejmowaniu decyzji o wyborze własnego kierunku na mapie. Ja mam tylko troszkę inne na ten temat zdanie i może mniejsze zdolności literackie. Powiem więcej, staram się unikać sięgania po lekturę relacji z podróży zanim sam nie doświadczę miejsca. Boję się - będąc już na miejscu - że zacznę spoglądać na nie oczami innych, których wrażenia i opowieści poznam wcześniej. Wolę być wolny od wiedzy na temat odwiedzanego miejsca. Za to po doświadczeniu na "własnej skórze" uwielbiam sięgać po doświadczenia innych, "kłócić się" z nimi, zgadzać, dyskutować. Staram się nic nie wiedzieć o miejscu, które zdecydowałem odwiedzić - trudne to, a czasem wręcz niemożliwe, ale się staram wiedzieć jak najmniej. Wtedy mogę czuć się "odkrywcą", więcej zaskoczeń, więcej niespodzianej, więcej zdziwień. Taką mam "filozofię" podróżowania.
Inaczej jest z oglądaniem obrazków - to uwielbiam robić - i nie raz zdarzyło się, że jedna fotografia "zorganizowała" mi kolejną wyprawę. Tak było z Antelope Canyon. 5 lat wcześniej byłem 20 km od Page i nie trafiłem do tego miejsca, potem zobaczyłem fotki stamtąd i się zakochałem. Nie było wyjścia, kolejna podróż do Stanów była w zasadzie wyprawą do Antylopy. I wtedy w pełni świadomie ominąłem szerokim łukiem Waves (które znam doskonale ze zdjęć), żeby mieć znów "pretekst" do zawitania w tamte strony, bo to szczególnie urokliwy zakątek świata.
Sri Lankę "skończę" dziś - został jeszcze epilog :-) a potem pomyślę o kolejnej obrazkowej relacji.
PS. Skoro podróże kolejowe to Twoja specjalność, polecam - chyba, że znasz już - książki Paula Therouxa (maniaka podróżowania tym środkiem lokomocji) "Stary ekspres patagoński", czy "Wielki bazar kolejowy" i "Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu". Te dwie ostatnie to podróże na wschód, może choć częściowo pokrywają się z Twoimi pociągami do Azji :-)
-
Dzięki prawoj za plusa do mojej publikacji z pustyni Gobi:) Jest to część większej podróży kolejowej przez Europę i Azję, którą przedstawiam w relacji i która trafiła i jest teraz dostępna na pierwszej stronie serwisu. Choć znając i jednocześnie szanując twój wstręt do opisówek jak i relacji z wypraw czy miejsc, myślę, że tam (jak i do wszystkich innych moich relacji) nie zajrzysz, to może kiedyś zmienisz zdanie, a przynajmniej może obejrzysz zdjęcia (choćby z Mongolii). Tak czy siak dzięki raz jeszcze i życzę powodzenia w publikowaniu wielu kolejnych wypraw (cz też zdjęć) tutaj na kolumberze:) Pozdrawiam! P.S. czekam na skończenie galerii zdjęć ze Sri Lanki:)
-
Gdy ogladnie sie Twoja serie sloni i porowna sie z podobna seria tych zwierzat z Afryki np. u Chelsea, to widac roznice miedzy tymi dwoma gatunkami jak na dloni! Bardzo pouczajace - polecam takie studia :-))
-
Takie wielkie kly u slonia indyjskiego to duza rzadkosc...
-
Male sloniki maja w sobie cos z myszki :-)
-
Bardzo ładne zdjęcie.
-
prawoj - myślę, że wychodzisz z błędnego założenia, że my tu wszyscy na kolomberze znają Sri Lankę, wiedzą gdzie i co się znajduje, widzieli kilkanaście filmów i programów telewizyjnych czy przeczytali kilka książek, a na półkach w domu leży przewodnik po tym jak i po większości krajów świata. Uwierz mi, że tak nie jest. Tutaj tak na prawdę nie ma zbyt dużo globtroterów którzy co chwila jeżdżą w bardzo egzotyczne i mało znane miejsca.
Rozumiałbym Twoje podejście, gdybyś opisywał powiedzmy Barcelonę czy Paryż, miasta bardzo oklepane i znane nam wszystkim dobrze (nawet jeśli się tam nie było, to poprzez popkulturę niejako je znamy). Ale przedstawianie takich bardzo egzotycznych miejsc to coś zupełnie co innego. Tak naprawdę my tu w Polsce bardzo mało wiemy o świecie, tym dalszym niż Europa i basen Morza Śródziemnego. Dowiedzieć się coś więcej także nie jest tak łatwo, poza tym to nie naszym zadaniem jest szukanie informacji na internecie czy oglądanie przewodników. To zadanie Autora, aby przedstawił nam dane miejsce i swoją podróż. Niedawno ktoś na kolumberze napisał, że nie ma sensu pisać, bo wszystko jest w przewodnikach. Teoretycznie tak, ale przecież ktoś widząc relację na kolumberze nie będzie biegł do księgarni aby kupować przewodnik czy pół dnia spędzając na internecie wertując dziesiątki stron internetowych aby zrozumieć dany kraj, region, jego kulturę itd. Przecież to by było nienormalne a wręcz chory abyśmy tak mieli robić. To Autor niczym w prezentacji przed ludźmi przedstawia nam zdjęcia i opisuje swoją podróż czy też miejsca które widział. Daje nam dzięki temu pewno tło, które jest potrzebne aby zrozumieć zdjęcia. Ja uważam, że zdjęcia w większej ilości bez jakiegokolwiek opisu, dotyczące miejsc zupełnie nieznanych nie mówią same za siebie. Bez opisu trudno jest je zrozumieć. I to nie may, ale Autor wie, bo był tam, co jest ważne a co nie, aby człowiek oglądający zdjęcia umiał je zrozumieć. Kontekst kulturowy jest niezmiernie ważny w odniesieniu do cywilizacji bardzo nam odległych, bardzo mało znanych, o których nic nie wiadomo przeciętnemu Polakowi, nawet takim jak my, którzy coś tam wiedzą o świecie i jeżdżą po nim, ale częściej w bliższe rejony swojego domu, niż na krańce świata.
"bo jaka to przyjemność oglądać np. świątynię zęba Buddy w Kandy czy ruiny w Annuradaphura po raz setny." - ja przyznam szczerze coś tam o Sri Lance wiem (czytałem kiedyś świetne reportaże o tym kraju Tiziano Terzaniego) ale zupełnie nie znam tych miejsc i myślę, że ja, ja i zdecydowana większość kolumberowiczów bardzo chętnie przeczytałaby coś o tym i obejrzała zdjęcia z tych miejsc, nie po raz setny, czy nawet pięćdziesiąty, ale uwierz mi, po raz pierwszy czy może po raz drugi. Bo tak jak pisałem na początku, uwierz mi, tu na kolumberze nie ma dużo takich globtroterów którzy znają prawie cały świat:)
Mam nadzieję, że nie przyjmiesz mojej wiadomości jakoś zbyt wrogo, wręcz przeciwnie:) Tak na prawde to ja się bardzo cieszę, że dołączyłeś do grono kolumberowiczów, bo bardzo mało tutaj było takich relacji z egzotycznych miejsc. Bardzo chętnie widziałbym Twoje podróże tutaj (patrząc na Twoją mapkę w profilu, to byłoby co oglądać) ale trochę się czuje niedosyt, bo chciałoby się więcej:) Ale nikt tu do niczego nie zmusza:) Jeśli nie czujesz się na siłąch aby coś napisać o miejscach odwiedzanych czy też o swojej podróży jak i nie chcesz wrzucać większej ilości zdjęć, to jak najbardziej okej - to jest każdego z nas wolny wybór:) Mówię tylko, że gdybyś zmieniał zdanie, to jestem pewien, że Twoje relacje cieszyłyby się o wiele większym uznaniem i popularnością, a znając kolumbera wiem, że oglądający cieszyliby się bardziej. Tak czy siak, gratuluję debiutu na kolumberze i mam nadzieję, że jednak pozostaniesz tutaj i będziesz chciał się dzielić z nami swoimi zdjęciami, jeśli słowami nie. Gratuluję również podróży do Sri Lanki:) Jak już będzie relacja gotowa (bo nie wiem czy to już koniec) to na 100% ją obejrzę:) Pozdrawiam serdecznie!
-
tu już chyba zmiana religii, bo ta ceremonia wygląda na hinduistyczną....
-
w końcu kraj zdecydowanie buddyjski:) A to bardzo pokojowa religia, wiec też wpływa na ludność, głównie Syngalezów:)
-
Dziękuję za wyjaśnienie, fajny tekst i chęci do poznania moich publikacji:) Hehe, wychodzi na to, że mamy dokładnie odwrotną filozofię podróżowania:) Ja właśnie przed podrożą dużo czytam zarówno relacji jak i książek, głównie reportaży podróżniczych obecnych dziennikarzy czy podróżników, jak i tych z dawnych lat. Lubię jechać z takim właśnie bagażem wrażeń i doświadczeń innych, bo w trakcie jak jestem na własne oczy weryfikuję to, co oni pisali. Z fotografią zaś na odwrót, mnie piękne zdjęcia z jakiś miejsc nie inspirują żeby gdzieś jechać, bardziej zaś jakiś tekst, mniejszy czy większy, jakaś książka czy relacja. Same zdjęcia, owszem mogą być piękne, kompozycyjnie czy technicznie, ale dla mnie ważniejsze jest, aby tworzyły jakąś jednolitą i zgrabną historię, miały swój początek, środek i koniec, a nie były tylko zbiorem luźno wrzuconych fotek.
Racja, uwielbiam kolejowe wyprawy - takie są najciekawsze bo najwięcej się wówczas dzieje przygód ciekawych:) Oczywiście książki pana Theroux znam i baardzo lubię, choć jego samego i jego punkt widzenia świata już nie (zupełnie przeciwstawny niż np. Tiziano Terzaniego czy Kapuścińskiego), ale same książki i to jak piszę, to już tak:) Obie jego książki na Wschód właśnie mnie zainspirowały, aby znów pojechać koleją do Azji, ale tym razem drogą właśnie południową, nie północną jak ostatnio:)
Ja nigdy nie jechałem z biura podróży, całe dorosłe życie jeżdżę gdzieś na własną rękę, najczęściej w miejsca niezbyt oklepane (na szeroko pojęty Wschód) i zawsze lokalnymi środkami transportu, starając się rozmawiać w ichniejszym języku, śpiąc w tanich miejscach itd. To też wymaga u mnie pewnego przygotowania, dlatego przed wyjazdem czytam, aby wiedzieć co i jak. Poznać kulturę, zwyczaje, historię, język (w miarę oczywiście na poziomie najprostszym komunikatywnym), aby nie musieć gadać po angielsku, miasta, miejsca. Wtedy ja się czuję swobodniej i bardziej na luzie i mogę energię i czas poświęcać na dogłębne zwiedzanie, fotografowanie i spędzanie czasu z ludźmi. A to razem daje dużo frajdy!
Cieszę się, że za niedługo ukończysz galerię zdjęć ze Sri Lanki, z chęcią pooglądam:) Ja tymczasem przygotowuję publikację z Chin, także z miejsc, gdzie białych twarzy nie spotkało się przez cały dzień:) Będzie ona także powiązana linkiem z tą wielką podróżą kolejową, jaką ostatnio (po pół roku pisania) opublikowałem na kolumberze:) Do usłyszenia! -
Panie Hons, zajrzę do Twoich podróży, zajrzę i zrobię to z niekłamaną przyjemnością - już to czuję :-)
Proszę równocześnie nie straszyć mną dzieci :-)))) Mówię o tym wstręcie do opisówek wszelakich. To trochę nie tak. Ja nie odbieram nikomu prawa do pisania własnych wrażeń, spostrzeżeń i opisów podróży. Cenię takie umiejętności i chęci. Zapewne wielu czytelnikom przydaje się to w poznaniu, zrozumieniu a może nawet w podejmowaniu decyzji o wyborze własnego kierunku na mapie. Ja mam tylko troszkę inne na ten temat zdanie i może mniejsze zdolności literackie. Powiem więcej, staram się unikać sięgania po lekturę relacji z podróży zanim sam nie doświadczę miejsca. Boję się - będąc już na miejscu - że zacznę spoglądać na nie oczami innych, których wrażenia i opowieści poznam wcześniej. Wolę być wolny od wiedzy na temat odwiedzanego miejsca. Za to po doświadczeniu na "własnej skórze" uwielbiam sięgać po doświadczenia innych, "kłócić się" z nimi, zgadzać, dyskutować. Staram się nic nie wiedzieć o miejscu, które zdecydowałem odwiedzić - trudne to, a czasem wręcz niemożliwe, ale się staram wiedzieć jak najmniej. Wtedy mogę czuć się "odkrywcą", więcej zaskoczeń, więcej niespodzianej, więcej zdziwień. Taką mam "filozofię" podróżowania.
Inaczej jest z oglądaniem obrazków - to uwielbiam robić - i nie raz zdarzyło się, że jedna fotografia "zorganizowała" mi kolejną wyprawę. Tak było z Antelope Canyon. 5 lat wcześniej byłem 20 km od Page i nie trafiłem do tego miejsca, potem zobaczyłem fotki stamtąd i się zakochałem. Nie było wyjścia, kolejna podróż do Stanów była w zasadzie wyprawą do Antylopy. I wtedy w pełni świadomie ominąłem szerokim łukiem Waves (które znam doskonale ze zdjęć), żeby mieć znów "pretekst" do zawitania w tamte strony, bo to szczególnie urokliwy zakątek świata.
Sri Lankę "skończę" dziś - został jeszcze epilog :-) a potem pomyślę o kolejnej obrazkowej relacji.
PS. Skoro podróże kolejowe to Twoja specjalność, polecam - chyba, że znasz już - książki Paula Therouxa (maniaka podróżowania tym środkiem lokomocji) "Stary ekspres patagoński", czy "Wielki bazar kolejowy" i "Pociąg widmo do Gwiazdy Wschodu". Te dwie ostatnie to podróże na wschód, może choć częściowo pokrywają się z Twoimi pociągami do Azji :-)
-
Dzięki prawoj za plusa do mojej publikacji z pustyni Gobi:) Jest to część większej podróży kolejowej przez Europę i Azję, którą przedstawiam w relacji i która trafiła i jest teraz dostępna na pierwszej stronie serwisu. Choć znając i jednocześnie szanując twój wstręt do opisówek jak i relacji z wypraw czy miejsc, myślę, że tam (jak i do wszystkich innych moich relacji) nie zajrzysz, to może kiedyś zmienisz zdanie, a przynajmniej może obejrzysz zdjęcia (choćby z Mongolii). Tak czy siak dzięki raz jeszcze i życzę powodzenia w publikowaniu wielu kolejnych wypraw (cz też zdjęć) tutaj na kolumberze:) Pozdrawiam! P.S. czekam na skończenie galerii zdjęć ze Sri Lanki:)
-
Gdy ogladnie sie Twoja serie sloni i porowna sie z podobna seria tych zwierzat z Afryki np. u Chelsea, to widac roznice miedzy tymi dwoma gatunkami jak na dloni! Bardzo pouczajace - polecam takie studia :-))
-
Takie wielkie kly u slonia indyjskiego to duza rzadkosc...
-
Male sloniki maja w sobie cos z myszki :-)
-
Bardzo ładne zdjęcie.
-
prawoj - myślę, że wychodzisz z błędnego założenia, że my tu wszyscy na kolomberze znają Sri Lankę, wiedzą gdzie i co się znajduje, widzieli kilkanaście filmów i programów telewizyjnych czy przeczytali kilka książek, a na półkach w domu leży przewodnik po tym jak i po większości krajów świata. Uwierz mi, że tak nie jest. Tutaj tak na prawdę nie ma zbyt dużo globtroterów którzy co chwila jeżdżą w bardzo egzotyczne i mało znane miejsca.
Rozumiałbym Twoje podejście, gdybyś opisywał powiedzmy Barcelonę czy Paryż, miasta bardzo oklepane i znane nam wszystkim dobrze (nawet jeśli się tam nie było, to poprzez popkulturę niejako je znamy). Ale przedstawianie takich bardzo egzotycznych miejsc to coś zupełnie co innego. Tak naprawdę my tu w Polsce bardzo mało wiemy o świecie, tym dalszym niż Europa i basen Morza Śródziemnego. Dowiedzieć się coś więcej także nie jest tak łatwo, poza tym to nie naszym zadaniem jest szukanie informacji na internecie czy oglądanie przewodników. To zadanie Autora, aby przedstawił nam dane miejsce i swoją podróż. Niedawno ktoś na kolumberze napisał, że nie ma sensu pisać, bo wszystko jest w przewodnikach. Teoretycznie tak, ale przecież ktoś widząc relację na kolumberze nie będzie biegł do księgarni aby kupować przewodnik czy pół dnia spędzając na internecie wertując dziesiątki stron internetowych aby zrozumieć dany kraj, region, jego kulturę itd. Przecież to by było nienormalne a wręcz chory abyśmy tak mieli robić. To Autor niczym w prezentacji przed ludźmi przedstawia nam zdjęcia i opisuje swoją podróż czy też miejsca które widział. Daje nam dzięki temu pewno tło, które jest potrzebne aby zrozumieć zdjęcia. Ja uważam, że zdjęcia w większej ilości bez jakiegokolwiek opisu, dotyczące miejsc zupełnie nieznanych nie mówią same za siebie. Bez opisu trudno jest je zrozumieć. I to nie may, ale Autor wie, bo był tam, co jest ważne a co nie, aby człowiek oglądający zdjęcia umiał je zrozumieć. Kontekst kulturowy jest niezmiernie ważny w odniesieniu do cywilizacji bardzo nam odległych, bardzo mało znanych, o których nic nie wiadomo przeciętnemu Polakowi, nawet takim jak my, którzy coś tam wiedzą o świecie i jeżdżą po nim, ale częściej w bliższe rejony swojego domu, niż na krańce świata.
"bo jaka to przyjemność oglądać np. świątynię zęba Buddy w Kandy czy ruiny w Annuradaphura po raz setny." - ja przyznam szczerze coś tam o Sri Lance wiem (czytałem kiedyś świetne reportaże o tym kraju Tiziano Terzaniego) ale zupełnie nie znam tych miejsc i myślę, że ja, ja i zdecydowana większość kolumberowiczów bardzo chętnie przeczytałaby coś o tym i obejrzała zdjęcia z tych miejsc, nie po raz setny, czy nawet pięćdziesiąty, ale uwierz mi, po raz pierwszy czy może po raz drugi. Bo tak jak pisałem na początku, uwierz mi, tu na kolumberze nie ma dużo takich globtroterów którzy znają prawie cały świat:)
Mam nadzieję, że nie przyjmiesz mojej wiadomości jakoś zbyt wrogo, wręcz przeciwnie:) Tak na prawde to ja się bardzo cieszę, że dołączyłeś do grono kolumberowiczów, bo bardzo mało tutaj było takich relacji z egzotycznych miejsc. Bardzo chętnie widziałbym Twoje podróże tutaj (patrząc na Twoją mapkę w profilu, to byłoby co oglądać) ale trochę się czuje niedosyt, bo chciałoby się więcej:) Ale nikt tu do niczego nie zmusza:) Jeśli nie czujesz się na siłąch aby coś napisać o miejscach odwiedzanych czy też o swojej podróży jak i nie chcesz wrzucać większej ilości zdjęć, to jak najbardziej okej - to jest każdego z nas wolny wybór:) Mówię tylko, że gdybyś zmieniał zdanie, to jestem pewien, że Twoje relacje cieszyłyby się o wiele większym uznaniem i popularnością, a znając kolumbera wiem, że oglądający cieszyliby się bardziej. Tak czy siak, gratuluję debiutu na kolumberze i mam nadzieję, że jednak pozostaniesz tutaj i będziesz chciał się dzielić z nami swoimi zdjęciami, jeśli słowami nie. Gratuluję również podróży do Sri Lanki:) Jak już będzie relacja gotowa (bo nie wiem czy to już koniec) to na 100% ją obejrzę:) Pozdrawiam serdecznie!