Podróż Siedmiogród na weekend
Budapeszt przystanek pierwszy 2006-08-18
Tirgu Mures po raz pierwszy 2006-08-19
Niestety lot był opóźniony o o dwie godziny, a terminal dla tanich linii w Budapeszcie nie jest zbyt zajmujacym miejscem. Między Węgrami a Rumunią jest różnica 1 godziny czasu i tyle też trwa podróż. Większość pasażerów samolotu stanowili Węgrzy, ale ... obywatele Rumunii. Widzieliśmy to w trakcie kojntroli paszportowej. Polaków leciało co najmniej sześcioro (nasza czwórka i jeszczejedna para).
Autobusem dostaliśmy się do naszego hotelu w centrum Tirgu Mures. Na szczęście pozwolono nam pospać dłużej, w końcu dotarliśmy tam o czwartej rano.
Ford focus z wypożyczalni czekał na nas na parkingu hotelowym, a przedstawiciel biura na recepcji. Minus - płatność w gotówce. plus- depozyt kartą.
Korzystając z pieknej pogody zwiedziliśmy miasto, jedząc w międzyczasie lunch.
Najciekawszymi obiektami w miescie są dawny Magistrat i Pałac Kultury - dwa budynki będące połaczeniem secesji z tzw. narodowym stylem węgierskim. Wznieśli je przed pierwszą wojną światową dwaj znani wegierscy architekci - Marcell Komor i Dezsö Jakab. Bogato zdobione, z wykorzystaniem ceramiki i mozaiki. Ciekawa jest struktura religijna miasta. Rumuni to przede wszystkim prawosławni - cerkiew stoi w centrum placu Trandafiliror. Grekokatolików już pewnie wśród nich mało, bo dawna katedra grekokatolicka na drugim końcu placu służy teraz też prawosławnym. Niemców już prawie nie ma, chociaż przed I wojną światową wg dra Orłowicza stanowili tu większość. Z kolei Węgrzy to katolicy - barokowy kościół św. Jana stoi przy placu, prostopadle do katedry prawosławnej, a także kalwini - ich gotycki kościół wewnątrz cytadeli to najcenniejszy zabytek miasta, oraz arianie. Niestety, nie udało nam się wejść do kościoła ariańskiego. Niedaleko niego stoi Liceum Bolyai, dwóch wegierskich matematyków, którzy stąd się wywodzili.
Przed magistratem rzucił nam się w oczy odlew posągu wilczycy kapitolińskiej, a tam, gdzie pewnie stał wzmiankowany przez dra Orłowicza pomnik Bema, teraz znajduje się monument Avrama Iancu, rumuńskiego bohatera narodowego, który ... walczył przeciwko Bemowi u boku Austriaków i Rosjan przeciwko Węgrom. Ale sa też pomniki 'węgierskie' - przedwojennego burmistrza Bernadyiego oraz Bocskaia w cytadeli.
Miasto jest dwujęzyczne i nie ma już śladów po walkach etnicznych z 1990 r. Dwujęzyczne napisy obowiązują na budynkach publicznych, nazwach ulic i nawet niektórych sklepach prywatnych.
Rumuni byli dla nas bardzo mili i sympatyczni. Połowa personelu hotelu była zaangażowana w znalezienie dla nas wypożyczalni samochodów (sieciówek tam nie ma), a na każde nasze powitanie, pożegnanie czy podziękowanie po rumuńsku, słyszeliśmy analogiczny wyraz ... po polsku. Z wyjątkiem lodziarni, gdzie trafiliśmy na ... Węgrów.
Po południu wyjechaliśmy w stronę Sighisoary.
Sighisoara po raz pierwszy 2006-08-19
Wypożyczonym Focusem pojechaliśmy do Sighisoary. Wsie po drodze często są węgierskie, co potwierdza ich charakterystyczna zabudowa i obecność dwóch kościołów - katolickiego i kalwińskiego (ewangelicko-reformowanego). Droga wiedzie przez wzgórza i pagórki, ale ruch nie jest duży.
Sighisoara to właściwie główny cel naszej podróży. Przez miasto znane było Schäßburg (po niemiecku) a nawet Segesvár (po węgiersku). Założone zostało przez saskich osadników pod koniec XII w., którzy mieszkali w nim do lat 90-tych XX w. To oni zbudowali górne miasto (cytadelę), mury i kościoły. 31 lipca 1849 r. generał Józef Bem przegrał tu bitwę z rosyjskim generałem Ludersem, wspomagającym Austriaków. Zginął wówczas węgierski poeta Sándor Petőfi, adiutant Bema. Stare Miasto (górne, czyli tzw. cytadela) jest na Liście Światowego Dziedzictwa Kultury Unesco od 1999 r.
W Sighisoarze musieliśmy prosić o pomoc w znalezieniu wjazdu do cytadeli. Tam wpuścili nas dopiero wtedy, gdy okazuje się, że mieliśmy rezerwację w hotelu Sighisoara obok rynku. Ale z miejscem do parkowania był pewien kłopot, na szczęscie poradziliśmy sobie. Sighisoara robi wrażenie miast bajkowego - szczególnie cytadela,czyli tzw. Górne Miasto. Położone na wzgórzu ponad tzw. Dolnym Miastem. Mury z bramami - basztami krytymi dachówką. Każdą z nich opiekował się określony cech - stąd ich nazwy - baszta krawców, kuśnierzy, rzeźników. Niektóre kolorowe kamienice są odnowione, inne wyglądają, jakby niewiele czasu już im zostało. Wiele domów stoi pustych po exodusie Sasów z lat 90-tych. Szkoda. Na rynku trwał festiwal folklorystyczny. Najchętniej fotografowanym miejcem, obok Wieży Zegarowej jest dom urodzin Vlada Tepesa 'Dracula', czyli pierwowzoru Drakuli, obecnie hotel i restauracja. Ale najładniejszy obiekt to Hirscherhaus, czyli saski renesansowy Dom pod Jeleniami. W obrębie murów funkcjonują dwa kościoły - średniowieczny, gotycki i ewangelicki Klosterkirche (wnętrze w remoncie) i katolicki z XIX w. z mszami po wegiersku (fasada w remoncie). Ale najciekawszy jest Bergkirche, czyli kościół na wzgórzu. Weszliśmy tam drewnianymi krytymi schodami uczniowskimi, którymi przez wieki podążali uczniowie Gimnazjum Josefa Haltricha (vide link video). Obok kościoła znajduje się cmentarz, na któym niemal wszystkie groby mają niemieckojęzyczne napisy, często gotycką czcionką. Szkoda, że ich potomkowie opuścili to miejsce.
Kolację zjadliśmy z naszymi nowymi warszawskimi znajomymi w restauracji ... sąsiedniego hotelu.
Biertan - największy saski kościół warowny 2006-08-20
Wczesnym popołudniem pojechaliśmy do Biertanu. To stara saska wieś (po niemiecku Birthälm, po węgiersku Berethalom), w której znajduje się największy w Siedmiogrodzie kościół warowny, nigdy nie zdobyty. Wraz z siedmioma innymi znajduje się na liście światowego dziedzictwa kultury Unesco. Pierwotnie na listę wpisano sam Biertan w 1993 r., ale w 1999 r. rozszerzono wpis o dalszych 6 kościołów obronnych, czyli inkastelowanych. W Siedmiogrodzie jest ich więcej. Od XV do XVIII r. przez ten region przetaczało się mnóstwo konfliktów zbrojnych, więc miszkańcy postanowili ufortyfikować swoje kościoły. W fortecach były m.in. magazyny i poletka, które umożliwiały przetrwanie oblężenia.
Do lat 90-tych XX w. większość mieszkańców stanowili Niemcy, tzw. Sasi siedmiogrodzcy. Wtedy niestety gremialnie wyjechali do Niemiec, a domy po nich zasiedlili po połowie Rumuni i Romowie. Na szczęście XV-wieczny gotycki kościół ewangelicki, wyglądający imponująco, opasany trzema liniami murów i kilkoma wieżami - nadal istnieje i od czasu do czasu są w nim odprawiane nabożeństwa po niemiecku dla kilkunastu pozostałych Sasów. Zachowały się też wieże obronne, w tym jedna drewniana. Wszystkie napisy w kościele, od czasów reformacji służącym ewangelikom - są po niemiecku. Także lista poległych w czasie I wojny światowej. W sąsiednim budynku w restauracji spróbowaliśmy specjałów kuchni rumuńskiej - ciorba de burta i mamaliguta oraz miejscowego piwa. Po wyjeździe Sasów już nie produkuje się tu wina. Wyjechaliśmy mijając romskie dzieci bawiące się na ulicy.
Dumbrăveni 2006-08-20
Po drodze z Biertanu postanowiliśmy zajechać do Dumbrăveni. To było kiedyś jedno z czterech ormiańskich miast w Siedmiogrodzie. Jego ozdobę stanowiły barokowa katedra ormiańsko-katolicka oraz renesansowy pałac węgierskiej magnackiej rodziny Apafich. Oba obiekty stoją zaniedbane i zamknięte na głównym placu. Katedra, oprócz resztek Ormian, służy tez rzymsko- i grekokatolikom. Na placu znów zauważyliśmy sporo romskich dzieci.
Sighisoara po raz drugi 2006-08-21
Wróciliśmy do głównego celu naszej wizyty - Sighisoary. Wieczorne zwiedzanie Górnego Miasta zakończyliśmy kolacją w hotelu z rumuńskim winem. Rano obeszliśmy Dolne Miasto, również malownicze, ale bardziej rumuńsko-wegierskie, o czym świadczą cerkiew prawosławna za rzeką oraz kościół reformowany (kalwiński). Ale jest też dom Hermanna Obertha i jego pomnik oraz plac imienia niemieckiego wynalazcy rodem z Siedmiogrodu, ładne skwery oraz kolorowe kamieniczki.
Jeszcze raz weszliśmy do cytadeli przez Wieżę Zegarową. Wieża z dachem pokrytym glazurowaną dachówką, widziana od strony południowej bramy i schodów, to najbardziej znany widok z Sighisoary. No i zaliczylismy samą wieżę. Z jej szczytu roztaczają się piękne widoki. Wśród tabliczek znaleźliśmy też wskazująca odległość od Warszawy - 712 km.
Następnie odbylismy ostatni spacery po cytadeli, rynku, zdjęcia z pomnikiem Vlada Tepesa (Drakuli) i powoli ruszylismy do samochodu. Jak się okazało jednak zostawiliśmy go na światłach na noc i akumulator się rozładował. Na szczęcie bez trudu znaleźliśmy osoby, które pomogły nam ruszyć 'na pych' i pożegnaliśmy się z perełką Siedmiogrodu.
Tirgu Mures po raz drugi - lotnisko 2006-08-21
Budapeszt przystanek ostatni 2006-08-21
Nasza podróż lotnicza trwała ... 0 godzin - to oczywiście kwestia różnicy czasu. W Budapeszcie na szczęscie mieliśmy ładną pogodę. Z lotniska taksówką dojechaliśmy do hotelu przy Placu Bohaterów. Po obiedzie udaliśmy się na neobarokowe kąpielisko Szechenyi. Pośród budynków przypominających pałace są tam baseny zwyczajne i termalne a także wirówka. nastęnie po wyschnięciu zwiedziliśmy Varosliget i zamek Vajdahunyad, ale już się zaczynało się ściemniać. Następnego dnia przed południem, po rannym spacerze po Placu Bohaterów i opisanym wyżej zamku, wyruszyliśmy na lotnisko.
Warszawa- lądowanie 2006-08-22
Zaloguj się, aby skomentować tę podróż
Komentarze
-
fajnie opisana podróż z ładnymi zdjęciami :)
-
Z dużą przyjemnością zapoznałem się z ciekawą i podbudowaną pięknymi zdjęciami relacją z podróży, tym bardziej interesującą dla mnie, gdyż rozważam Rumunię, jako jedną z tegorocznych wakacyjnych destynacji. Pozdrawiam.
-
nigdy tam nie byliśmy, miło było obejrzeć
-
@smoku - dzięki za lekturę (i wskazanie literówki, czy raczej cyfrówki - poprawiłem). Jestem Rumunoiflem i dodatkowo wielbicielem wielokulturowego i fascynującego Siedmiogrodu, więc bardzo mnie cieszy, że zaciekawiła Cię relacja :-)
@przedpole - Sighisoarę trzeba zobaczyć koniecznie, póki zostało tam jeszcze kilkudziesięciu i Sasów i czynne są kościoły ... -
Piękna podróż.W Siedmiogrodzie byłem,ale Sighisoara to wciąż moje niezrealizowane marzenie podróżnicze.
-
Czesc zdjec juz ogladalem jakis czas temu...
-
Z przyjemnoscia sie zaglebilem w lekturze Twojej podrozy po Siedmiogrodzie. Niby blisko od Krakowa, niby bylem w obu krajach, ale w niektore opisywanne przez Ciebie rejony nie dotarlem...
Ekspertem od historii nie jestem, ale jak na moj gust pomyliles sie o jakies 100 lat przy Bemie i bitwie pod Segesvárem :-))
Lacze noworoczne pozdrowienia :-) -
Ciekawy pomysł na podróż - nie bylam ani nigdzeie w Rumumii, ani na Węgrzech, więc tym bardziej z ciekawością obejrzałam Twoją wycieczkę ;)
-
Poprzednio byliśmy w Budapeszcie trzy lata wcześniej i upływ czasu nie posłużył miastu. Więcej brudu, ciekawe obiekty w coraz gorszym stanie, spuszczona woda w Varosliget etc... W 2003 wyglądał lepiej.
-
Dlaczego rozczarowanie Budapesztem? Przeciez to wspaniale miasto, piekne...szczegolnie wiosna albo poznym latem. Kapitane do spacerow.Niesamowicie fotogeniczne.
-
Hopperku, my prawie po Waszych sladach wyruszylismy ;)
Tylko ,ze u nas Budapeszt to przystanek numer 5 ... -
Kuniu, dzięki :-). Naszej trasy już nie pokonasz, bo nie ma taniego połączenia WAW-BUD-WAW (kosztuje ono teraz znacznie więcej, niż wtedy lot WAW-BUD-TGM-BUD-WAW). Noclegi znajdziesz w zależności od standardu od 20 € do 60 € za dwójkę, camping pewnie taniej, samochód warto mieć, gastronomia w cenie naszej. Ale zdecydowanie warto, sam bym chętnie wrócił i przy okazji objechał znacznie większy fragment tego kraju, tylko ten czas ....
-
Rzeczywiście - niedoceniane miejsce. Niepotrzebnie.
Hopper? Ile mniej-więcej kaski trzeba na taką wycieczkę? -
arnold.layne - dzięki za pozytywną ocenę :-)
-
Dzięki, miejsca na pewno niezbyt doceniane, a warte zobaczenia. Polecam ;)
-
OMG, w jaki sposób przegapiłam tę podróż wcześniej? Plusior za opis i za wybór miejsca ;)
-
Dobry poglądowy opis stosunków narodowościowych i religijnych. Warto było się z tym opisem zapoznac. Dziękuję