2009-10-15

Podróż Izrael - Erec Cijon we Jeruszalajim

Opisywane miejsca: Tel Awiw, Jerozolima, Betlejem, Kafarnaum (183 km)
Typ: Album z opisami

Tel Aviv - to po hebrajsku "wzgórze wiosny". Ale choć w Polsce była piękna zielona wiosna, tu królowały już letnie upały, a trawy przybrały już złocisty kolor.

W Tel Avivie byłem służbowo - większość dnia zajmowały obowiązki zawodowe. Dopiero wieczorem mogliśmy sobie pozwolić na wyprawę z Ramat Aviv, gdzie mieścił się nasz hotel do centrum miasta. Było wprawdzie nieco chłodniej, ale wszystkie miejsca, do których był płatny wstęp, były już pozamykane i z konieczności mogliśmy je oglądać jedynie z zewnątrz. Chodziliśmy z reguły albo w okolice Arlozoroff, Dizengoff lub Jabotinsky Avenue, albo na nadmorski bulwar Ha-Yarkon.

W odróżnieniu od Jaffy, która ma orientalny charakter, sam Tel-Aviv wydaje się miastem na wskroś europejskim. I trudno się dziwić, bo jego założycielami byli aszkenazyjscy Żydzi, przybyli tu z Europy w czasie fali imigracji, zwanej "pierwszą aliją".

Za początek miasta uważa się powstanie osiedla Neve Tzedek w latach 1887-1896. Nazwa Tel-Aviv została przyjęta w 1910 roku. Nie ma tu wprawdzie (poza Jaffą) starych zabytków, lecz spora część miasta, to domy zbudowane w modnym w latach 30-tych ubiegłego wieku stylu "Bauhaus" (jest ich ponad 5.000). Nam - z racji wspomnianych ograniczeń czasowych - nie udało się zwiedzić ani XII-wiecznego meczetu Mahmoudia, ani dobrze obejrzeć starożytnego portu w Jaffie. Jedynym muzeum, które udało mi się obejrzeć w Tel-Avivie było Muzeum Ziemi Izraela (מוזיאון ארץ ישראל), mieszczące się w Ramat Aviv, akurat naprzeciw naszego hotelu. Muzeum posiada zbiory archeologiczne i wiele eksponatów prezentujących historię "Erec Israel". Jest otoczone ładnym ogrodem, w którym można zobaczyć między innymi pomnik przywódcy powstania w getcie warszawskim - Mordechaja Anielewicza. Obok muzeum znajduje się planetarium.

Tak więc, w Tel-Avivie nie zobaczyłem zbyt wiele. Na szczęście do naszej całkowitej dyspozycji były soboty. Ponieważ z uwagi na szabat, targi, na ktorych wystawiała się nasza firma były nieczynne, zorganizowano nam dwie całdodniowe wycieczki: do Jerozolimy i Betlejem, oraz do Galilei.

Do posłuchania, jedna z licznych hebrajskich piosenek o Tel-Avivie: 
http://www.youtube.com/watch?v=737Iffp6PTM

  • Tel-Aviv-Yafa (תל אביב-יפו)
  • Tel-Aviv-Yafa (תל אביב-יפו)
  • Tel-Aviv-Yafa (תל אביב-יפו)
  • Tel-Aviv-Yafa (תל אביב-יפו)
  • Tel-Aviv-Yafa (תל אביב-יפו)
  • Tel-Aviv-Yafa (תל אביב-יפו)
  • Tel-Aviv-Yafa (תל אביב-יפו)

Nazwa tego miasta jest różnie interpretowana. Niektórzy wskazują, że słowo Jeruszalaim składa się w istocie z dwóch słów: jerusza (spadek, dziedzictwo) i szalom (pokój). Inni zwracają uwagę na to, że akkadyjskie i asyryjskie nazwy Jerozolimy (Uru Salim i Ur Salimmu) zawierają pierwiastek, współgrający z hebrajskim "ir", oznaczającym "miasto". Dlatego uważa się, że nazwa miasta oznacza "miasto pokoju". Inni wskazują na zapis Księgi Rodzaju, podający pierwotną nazwę miasta, jako Salem, do którego patriarcha Abraham miał dodać człon Jeru, oznaczający nazwę góry, na której ofiarował Bogu swego syna Izaaka (obecnie góra to nazywa się Moria i leży w Jerozolimie). Arabowie nazywają to miasto Al-Kuds, co oznacza "święte miejsce".

Jak by nie było, jest to święte miejsce dla wyznawców judaizmu, chrześcijaństwa i islamu. Tu bowiem Abraham został poddany próbie wierności Najwyższemu, tu wznosiły się mury wzniesionej przez Salomona, odbudowanej po epoce niewoli babilońskiej, a potem rozbudowanej przez Heroda Wielkiego Beit ha-Mikdasz - Świątyni, tu nauczał, czynił cuda, został ukrzyżowany i zmartwychwstał Jezus, stąd wreszcie prorok i posłaniec Boga Muhammad (Mahomet) odbył nocną podróż do nieba, opisaną w surze XVII (Al-Isra) Koranu. Tu dziś usłyszeć można dźwięki szofaru, śpiewy muezinów i bicie kościelnych dzwonów.

Równie barwny i różnorodny jest jerozolimski tłum, gdzie obok świeckich Europejczyków i Żydów widzi się haredim i chasydów w lisich czapach i tradycyjnych strojach, chrześcijańskich duchownych różnych wyznań, a także Arabów odzianych w galabije, z głowami nakrytymi tradycyjnymi chustami. Ale na dobrą sprawę, te społeczności nie żyją razem, lecz raczej obok siebie. Są odrębne dzielnice żydowska, chrześcijańska, ormiańska i muzułmańska, a żydowscy ultraortodoksi tworzą swoiste getto w Mea Szearim. Ponieważ w Jerozolimie byliśmy w szabat, nie było nam dane uchylić nawet rąbka ich świata.

Nasza wizyta w mieście zaczęła się pod gmachem Knesetu, naprzeciw którego obejrzeliśmy wielką, odlaną z brązu menorę - godło Państwa Izrael. Potem pojechaliśmy na Górę Oliwną (po hebrajsku: Har ha-Zeitim) skąd roztacza się wspaniały widok na otoczoną murami starą część Jerozolimy z błyszczącą złotem Kopułą na Skale (Masjid Qubbat As-Sakhrah) zwaną również Meczetem Omara, aczkolwiek ukończoną ją już po jego śmierci, za rządów kalifa Abd al-Malika w 691 roku. Kryje ona skałę, na której - według Biblii - Abraham miał ofiarować Bogu swego syna Izaaka i z której - wedle Koranu - prorok Mahomet miał udać się w nocną podróż do nieba. Po Mekce i Medynie jest to trzecie najświętsze miejsce islamu. Nieco bliżej, widoczna jest mniejsza, czarna kopuła meczetu Al-Aksa, zbudowanego w tym samym czasie co Kopuła Skały. Wśród gęstwiny zabudowań jerozolimskiej starówki wprawne oko wyłowi położoną dalej Bazylikę Grobu Pańskiego, a jeszcze dalej - Kościół Zaśnięcia NMP na wzgórzu Syjon (ציון). Na stokach Góry Oliwnej, po prawej stronie (patrząc w kierunku "ir atika" - jerozolimskiej Starówki) widzimy kościółek "Dominus Flevit", poniżej którego rozpościera się najstarszy ponoć cmentarz żydowski. Jeszcze dalej w prawo, wznosi się rosyjska cerkiew św. Marii Magdaleny, a poniżej niej Ogród Oliwny i Bazylika Narodów w Getsemani. Górę Oliwną od murów Jerozolimy oddziela dolina Cedronu, identyfikowana jako miejsce przyszłego Sądu Ostatecznego. Pobyt na Górze Oliwnej kończymy zwiedzeniem karmelitańskiego kościoła "Pater Noster", na dziedzińcu którego, w krużgankach umieszczono tablice z tekstem Modlitwy Pańskiej w kilkudziesięciu językach.

Zjeżdżamy na dół i przez Bramę Gnojną wchodzimy na teren starej Jerozolimy. Dochodzimy do Muru Zachodniego (הכותל המערבי), zwanego też Ścianą Płaczu. Ponieważ jest szabat, widzimy wielu religijnych żydów w jarmułkach, przepasanych tałesami i odmawiających modlitwy. Można podejść do samego Muru (oddzielnie kobiety i oddzielnie mężczyźni), trzeba tylko założyć nakrycie głowy. Ze uwagi na szabat nie można robić zdjęć. Ze względów bezpieczeństwa, w okolicach "Ha-Kotel ha-maarawi" jest sporo posterunków policji i patroli żołnierzy Cahalu.

Idziemy dalej i udajemy się na Via Dolorosa, trasę którą Chrystus podążał na miejsce ukrzyżowania. Po lewej stronie mijamy Twierdzę Antonia, która była rezydencją Poncjusza Piłata, podczas jego pobytów w Jerozolimie. Mijamy Łuk "Ecce Homo". Dalsza droga w dużej części prowadzi przez dzielnicę muzułmańską. Po jej obu stronach pełno jest sklepików i kramów z dewocjonaliami, odzieżą i artukułami spożywczymi. Od czasu do czasu widać grupy zorganizowanych pielgrzymów. Jest tłoczno i gwarno. I gorąco. W miejscach uświęconych tradycją zaznaczone są poszczególne stacje Drogi Krzyżowej (w sumie 9, bo pozostałe mieszczą się już wewnątrz Bazyliki Grobu Pańskiego na Golgocie). IV Stacja (spotkanie Jezusa z Matką) jest ozdobiona rzeźbą autorstwa polskiego artysty T. Zielińskiego.

Wreszcie dochodzimy do Bazyliki. Posuwamy się wolno w rzędzie pielgrzymów. Przystajemy przy tzw. "Płycie Namaszczenia", na której według tradycji namaszczono ciało Chrystusa przed złożeniem do grobu, a potem modlimy się krótko przy Ołtarzu Ukrzyżowania. To właśnie w tym miejscu stał krzyż Jezusa. Dalej wewnątrz kościoła dochodzimy do ołtarza kryjącego grób Chrystusa. Grecki mnich, pełniący przy nim straż pozwala nam wejść do środka. Komora pokryta jest białym płótnem z napisem "Christos aneste" i ozdobiona kwiatami. Chodząc po Bazylice, trudno sobie wyobrazić, że wszystkie te miejsca, na których stoi ten potężny kościół były w czasach Jezusa już poza obrębem murów miejskich. Po przejściu Via Dolorosa idziemy pod Bramę Damasceńską, skąd zabiera nas autokar. Przejeżdżamy obok Syjonu, ale niestety nie zwiedzamy ani Wieczernika, ani Kościoła Zaśnięcia Najświętszej Marii Panny. Jedziemy do Betlejem.

Do Jerozolimy przyszło mi jeszcze wrócić w czasie tej podróży. Otóż kolega mojego przyjaciela z Kijowa, emigrant z Ukrainy zaprosił mnie do tego miasta na koncert w klubie jazzowym. Występował saksofonista i klarnecista Boris Gammer (ur. w 1949 roku) http://www.youtube.com/watch?v=pVSKtF20FT4, również emigrant z dawnego ZSRR. Umówiliśmy się na dworcu autobusowym, już w Jerozolimie, dokąd dojechałem z Tel-Avivu. Czekając na Arkadija (bo tak miał na imię) miałem okazję zobaczyć wielu haredim (ultraortodoksyjnych żydów) paradujących w tradycyjnych strojach, których wcześniej z uwagi na szabat nie było na ulicach. Potem pojechaliśmy na koncert. Tu, zarówno atmosfera, jak i publiczność nie różniła się od tej w Europie. Jedynie niektóre utwory Gammera były okraszone pierwiastkami żydowskimi. Po koncercie wpadliśmy jeszcze do domu Arkaszy (małe mieszkanie typu naszego M-2) na kawę, po czym odwiózł mnie on do Tel-Avivu. Niedawno dowiedziałem się, że nie mieszka on już w Izraelu lecz w Holandii.

A to chyba najbardziej znana piosenka o Jerozolimie, wykonywana przez wielu artystów, tu w interpretacji Ofry Hazy (1957-2000):
http://www.youtube.com/watch?v=72QC8EGnxTw

  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)
  • Jerozolima (ירושלים)

Betlejem po hebrajsku to "dom chleba". Arabowie nazywają to miasto Bait Lahm, co w ich języku oznacza "dom mięsa". Pierwotnie, miasto nazywano Efrata, o czym donosi Księga Rodzaju. Stąd pochodzili Elimelek, jego żona Noemi, oraz ich synowie. Według ewangelistów Mateusza i Łukasza Betlejem było także miejscem narodzin króla Dawida. Dla chrześcijan, to przede wszystkim miejsce narodzenia Jezusa.

Dzisiejsze Betlejem to miasto ze zdecydowaną przewagą ludności palestyńskiej. Stosunkowo duży jej odestek, bo ponoć około 33% stanowią chrześcijanie. Centralnym punktem miasta jest plac, przy którym wznosi się monumentalna Bazylika Narodzenia Pańskiego, zbudowana nad grotą, w której wedle wczesnochrześcijańskiej tradycji Chrystus przyszedł na świat.

http://www.youtube.com/watch?v=hxm1FlLSfe4

Świątynia została zbudowana w tym miejscu już za czasów Konstantyna Wielkiego, pod koniec lat 20. IV wieku. Dwieście lat później, za panowania Justyniana, została ona przebudowana, ale zachowano konstantyńską strukturę murów. W XII wieku bazylika została rozbudowana przez władających wówczas Palestyną krzyżowców. Obecnie, pieczę nad świątynią sprawują wspólnie prawosławni Grecy i katolicy.

Wchodzimy przez bardzo niskie wejście, umieszczone z boku budowli (podobno jest ono takie, gdyż chciano zapobiec ponownej profanacji świątyni, po tym jak jeden z muzułmańskich dostojników wjechał do jej wnętrza konno). Wystrój jest dość ascetyczny, a cały kościól tonie w półmroku. Schodzimy do Groty Narodzenia, znajdującej się w krypcie pod ołtarzem bazyliki. Jest to niewielkie pomieszczenie, w którym znajdują się 2 ołtarze. Pod ołtarzem prawosławnym umieszczona jest czternastoramienna srebrna gwiazda z łacińskim napisem Hic de Virgine Maria Jesus Christus natus est (Tu z dziewicy Maryi narodził się Jezus Chrystus), zaś sąsiedni ołtarz katolicki oznacza miejsce symbolicznego żłóbka. Naprzeciwko znajduje się mały ołtarzyk poświęcony Pokłonowi Mędrców ze Wschodu.

Po wizycie w Bazylice Narodzenia wychodzimy na zalany słońcem plac, przy którym stoi również meczet, którego jednak nie zwiedzamy. Idziemy natomiast zobaczyć tzw. Milk Grotto (Grotę Mleczną), jedno z najbardziej znanych w Izraelu sanktuariów maryjnych. Po drodze, mijamy dziesiątki sklepików, oferujących dewocjonalia i rozmaite pamiątki. Z ulic Betlejem otwiera się także widok na nieodległy Herodion (הרודיון), fortecę z czasów Heroda Wielkiego, usytuowaną na szczycie niewysokiego wzgórza, w pobliżu której władca ów został pochowany. W czasie żydowskiego powstania przeciw Rzymianom w latach 132-135 miał tam swą siedzibę jego przywódca Szymon Bar Kochba. Niestety, Herodionu nie zobaczyliśmy. Kościól Groty Mlecznej jest ostatnim punktem naszej wizyty w Betlejem.

Przed wyjazdem, na parkingu autokaru zaczepia mnie stary Palestyńczyk, od którego po krótkim targowaniu się kupuję za 10 szekli oryginalną "arafatkę". W drodze powrotnej do Tel-Avivu jemy późny obiad i zatrzymujemy się na chwilę przy klasztorze i winnicach w Latrun. 

  • Betlejem (בית לחם)
  • Betlejem (בית לחם )
  • Betlejem (בית לחם)
  • Betlejem (בית לחם )
  • Betlejem (בית לחם )
  • Betlejem (בית לחם )
  • Betlejem (בית לחם )
  • Betlejem (בית לחם )
  • Betlejem (בית לחם )
  • Betlejem (בית לחם )

Gdy wjeżdżasz do Galilei, od razu uderza cię odmienność tej krainy od innych regionów Izraela. Kamienista, porośnięta kępkami trawy i suchorośli pustynia i półpustynia ustępuje polom uprawnym, zielonym zagajnikom i owocowym sadom. No i jest jeszcze niesamowite, przepiękne jezioro Genezaret - lub jak kto woli - Yam Kinneret (ים כנרת), zwane także Jeziorem Tyberiadzkim lub Morzem Galilejskim.

Nad jego brzegiem, lub w sąsiedztwie rozłożyły się znane z kart ewangelii miejścowości, takie jak Kafarnaum, Betsaida, Korozain, Magdala, stolica Heroda Antypasa - Tyberiada, czy całkiem już współczesne izraelskie kurorty.

Ale zanim ujrzeliśmy jego błękitną taflę zatrzymaliśmy się na śniadanie w kibucowej restauracji w pobliżu wioski Nain, znanej z ewangelicznej opowieści o wskrzeszeniu młodzieńca. Tuż obok wznosi się samotna, wyrastająca na 562 m n.p.m. Góra Tabor (הר תבור‎), zwieńczona na szczycie Bazyliką Przemienienia Pańskiego, zbudowaną w latach 20-tych XX wieku, oraz dwoma wcześniejszymi kościołami: greckim i franciszkańskim. Górę Tabor obejrzeliśmy jednakże tylko z dołu, bo program wycieczki nie przewidywał wjazdu na szczyt. A szkoda, bo ponoć roztacza się z niej przepiękna panorama leżącej w dole barwnej mozaiki pól uprawnych i sadów.

Pierwszy dłuższy postój wypadł na brzegu Jordanu w miejscowości Yardenit. Miejsce to, w świadomości wielu turystów i pielgrzymów, jest utożsamiane z miejscem chrztu udzielonego Jezusowi przez Jana. Niesłusznie, bo większość biblistów lokalizuje to wydarzenie kilkadziesiąt kilometrów na południe, przy brodzie Betabara w pobliżu Jerycha. Tu jednak, wybudowano ładny pawilon, schodki prowadzące do wody i wydzielono baseny, w których czasami duchowni udzielają wiernym pierwszego sakramentu. Ciekawostką jest, że przejrzysta woda Jordanu ma w tym miejscu piękny zielonkawy kolor.

Z Yardenit zjeżdżamy na sam brzeg jeziora Genezaret. Leży ono 209 m poniżej poziomu morza. Obfituje w ryby i jest głównym źródłem słodkiej wody dla Izraela. Nad nim rozłożyły się liczne kurorty i ośrodki wypoczynkowe. Jezioro ma 21 km długości i około 13 km szerokości. Jego kształt, przypominający harfę znalazł ponoć odzwierciedlenie w hebrajskiej nazwie. Widać wielu ludzi kąpiących się i zażywających relaksu. Z lewej strony szosy wznoszą się urwiste, gdzieniegdzie porośnięte trawą, a gdzieniegdzie skaliste zbocza, z prawej - już po drugiej stronie jeziora - widoczne są Wzgórza Golan (רמת הגולן), kraina, która w czasach Jezusa nosiła nadaną przez Rzymian nazwę Gaulanitis (władał nią wówczas tetrarcha Filip, brat Heroda Antypasa). 

Mijamy Tyberiadę i dojeżdżamy do znanego z kart ewangelii Kafarnaum (כְּפַר נַחוּם ). Na bramie przy wejściu na teren zabytkowej części umieszczono angielski napis "Capharnaum - the town of Jesus". Rzeczywiście, miasteczko to, jak mało które, było związane z publiczną działalnością Chrystusa. To właśnie tu Jezus nauczał w miejscowej synagodze, uzdrawiał chorych (teściową Piotra, córkę Jaira, paralityka, sługę centuriona) i wypędzał złe duchy. Oglądamy ruiny tzw. białej synagogi z przelomu IV i V wieku oraz pozostalości domu św. Piotra. W Kafarnaum jemy także obiad - oczywiście prawie wszyscy zamawiają, występującą w jeziorze, smaczną rybę zwaną rybą św. Piotra.

Po obiedzie zawracamy w kierunku Tyberiady. Mijamy klasztory grecki i franciszkański i skręcamy w prawo na Górę Błogosławieństw. Miejsce to wiąże się powszechnie z wygloszonym przez Jezusa Kazaniem na Górze, zawierającym 8 błogosławieństw.  

Jest to niewysokie, łagodne wzgórze, którego trawiaste stoki opadają do bliskiego jeziora. Na jego wierzchołku zwiedzamy ośmiokątny Kościół Błogosławieństw, zbudowany w stylu bizantyjskim w 1938 roku. W tym miejscu stał ongiś kościół z IV wieku, ale niestety nie zachował się do naszych czasów. Zjeżdżamy kawałek niżej i jesteśmy po chwili w miejscowości Tabgha, będącej miejscem cudownego rozmnożenia chleba. Zwiedzamy tamtejszą bazylikę i podziwiamy bizantyjską mozaikę, przedstawiającą cztery chleby i dwie ryby, znajdującą się pod głównym ołtarzem. Oglądamy także Kościół Prymatu Piotra, zlokalizowany na samym brzegu jeziora i kierujemy się do Nazaretu i Kany.

Po drodze przystajemy na krótko w Tyberiadzie (טבריה), gdzie oglądamy XII-wieczny kościół św. Piotra, przed którym stoi pomnik Apostoła. Na dziedzińcu pod murem stoją kamienne ołtarze z herbami polskich miast (Warszawy, Krakowa, Poznania, Gdańska, Lwowa i Wilna), wzniesione pod koniec II wojny światowej za pieniądze zebrane przez polskich uchodźców i żołnierzy II Korpusu. Za Tyberiadą odbijamy w prawo i zaczynamy piąć się powoli w górę. Widoki na zostające w dole błękitne jezioro są oszałamiające.

Po chwili dojeżdżamy do Kany (כפר כנא), znanej z pierwszego cudu uczynionego przez Jezusa. Oglądamy kościół, który sam w sobie nie jest szczególnie ciekawy oraz wystawione kamienne stągwie z czasów Chrystusa, podobne zapewne do tych, o których mowi Jan ewangelista. Przy wyjściu z kościoła czeka już na nas miejscowy arabski sklepikarz, który częstuje wszystkich rozlanym do plastikowych szklaneczek czerwonym winem. Oczywiście prawie wszyscy kupują potem przynajmniej po butelce, bo jak tu się oprzeć pokusie posiadania wina, na etykietce którego jest napisane, że pochodzi z Kany Galilejskiej (okazało się to później bujdą - wino najprawdopodobniej pochodziło z winnic Latrun). Wsiadamy do autokaru i po kilkunastu minutach jesteśmy w Nazarecie. 

Miasto Nazaret (נצרת) to nieformalna stolica izraelskich Arabów, którzy stanowią tu zdecydowaną większość. W mieście tym wychowywał się i dorastał Jezus, stąd jego znaczenie dla chrześcijan. Po hebrajsku zresztą chrześcijanie to "nocrim", czyli w dosłownym tłumaczeniu "nazarejczycy". Zwiedzamy tu tylko jedno miejsce - Bazylikę Zwiastowania. Najważniejsza relikwia - Grota Zwiastowania - znajduje się w dolnej części bazyliki. Do niej przylega mniejsza grota. Na jej ścianach znajdują się malowidła i graffiti pozostawione przez starożytnych pielgrzymów. W tym miejscu już od zarania chrześcijaństwa wznoszono świątynie, które nie zachowały się do naszych czasów, aczkolwiek ich pozostałości zostały odnalezione przez archeologów. Franciszkanie, którzy opiekują się sanktuarium  nabyli to miejsce w 1620 roku, dzięki staraniom ówczesnego kustosza Ziemi Świętej ojca Tommaso Obicini oraz przychylności druzyjskiego emira Fakr ed-Dina, księcia Sydonu. W roku 1730 wznieśli tu wówczas kościół, który z niewielkimi zmianami przetrwał aż do roku 1954.

Nowa bazylika, wzniesiona wg projektu włoskiego architekta Giovanni Muzio, została poświęcona w 1969 roku. W górnej części kościoła uwagę przyciąga mozaika, na której utrwalono wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej oraz tekst Pozdrowienia Anielskiego ("Zdrowaś Mario") w języku polskim. Po wizycie w Bazylice Zwiastowania idziemy na kawę do arabskiej knajpki, a o zmroku wyjeżdżamy z powrotem do Tel-Avivu.

Ilustracją pobytu w Galilei niech będzie muzyka żydowska z tego regionu: 
http://www.youtube.com/watch?v=p_gzTrjrkq8 

  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)
  • Galilea (הגליל)

Tytuł mojej podróży, to zarazem określenie Izraela w ostatnich słowach "Ha-tikwy", hymnu narodowego:

כֹּל עוֹד בַּלֵּבָב פְּנִימָה
נֶפֶשׁ יְהוּדִי הוֹמִיָּה.
וּלְפַאֲתֵי מִזְרָח קָדִימָה,
עַיִן לְצִיּוֹן צוֹפִיָּה.             
עוֹד לֹא אָבְדָה תִּקְוָתֵנוּ, 
הַתִּקְוָה בַּת שְׁנוֹת אַלְפַּיִם. 
לִהְיוֹת עַם חָפְשִׁי בְּאַרְצֵנוּ,
אֶרֶץ צִיּוֹן וִירוּשָׁלַיִם. 

Dopóki w naszych dusz głębinie
Serce żydowskie żywo bije,
Oko ku wschodowi się obraca,
I do Syjonu wciąż powraca.  
Nadzieja nasza nie zginie,
Wszak dwa tysiące lat przetrwała,
Być narodem wolnym w swojej krainie,
W kraju Syjonu i Jerozolimy.

Podróż była fascynująca, ale odbywała się głównie po klasycznych, pielgrzymkowych, chrześcijańskich szlakach. Żydowskie i muzułmańskie oblicze Izraela, aczkolwiek zauważalne, było niejako w tle. Tego mi trochę zabrakło.

W trakcie pobytu w Tel-Avivie mieliśmy szanse porozmawiać nieraz przy piwku "Maccabi" w hotelu lub na terenach targowych z Izraleczykami, zarówno z "sabrami" (urodzonymi już w Erec Israel), jak i imigrantami z Europy, często z Polski. Największy sentyment do naszego kraju okazywali na ogół ludzie starsi, którzy opuścili Polskę jeszcze przed wojną. Najbardziej chłodny, niekiedy wręcz wrogi stosunek był zauważalny - o dziwo - nie ze strony tych którzy doświadczyli okropieństw holocaustu, lecz tzw. "emigrantów marcowych" z 1968 roku. Choć oczywiście były wyjątki. "Sabrów" cechował na ogół stosunek indyferentny, połączony z pewną dozą ciekawości. 

Odlot do kraju samolotem linii El Al (אל על), której nazwa oznacza "Do nieba" lub "Do góry" poprzedził bardzo drobiazgowy wywiad na temat pakowania bagażu i jego zawartości oraz osób, z którymi kontaktowaliśmy się w czasie pobytu. To wyraz pewnej obsesji władz izraelskich w obliczu zagrożenia terroryzmem. W czasie lotu do posiłku zaserwowano wino, ale słodkie, co było dla mnie pewnym zaskoczeniem, ale tę wpadkę w pełni zrekompensowało mi miłe towarzystwo starszego małżeństwa, mówiącego piękną polszczyzną, które po 40 latach po raz pierwszy udawało się w swoje rodzinne strony do Zduńskiej Woli.

W sumie - pobyt w Izraelu pozostawił mi spory niedosyt. Ale może i dobrze, bo jest to dobry powód, by kiedyś jeszcze tam wrócić.

להתראות ישראל, בשנה הבאה בירושלים - Lehitraot Israel. Be szana habaa biruszalajim...

Zaloguj się, aby skomentować tę podróż

Komentarze

  1. pt.janicki
    pt.janicki (13.09.2012 23:53) +2
    ...byłem pewien, że w przepastnych zasobach Twojego, Leszku, profilu na Kolumberze znajdę coś, czego jeszcze nie widziałem! Jeszcze wrócę!...
    ...a tego, taak, niektóre komentarze wynikają z całkowitego mojego zaufania do Twojego poczucia humoru ... :-) ...
  2. siuniek
    siuniek (18.02.2011 11:57) +2
    Jak to możliwe, że poprzednio nie zostawiłam tu plusów ...
  3. ewelinka_w
    ewelinka_w (25.10.2010 20:18) +2
    Jerozolimę i Betlejem zawiedzałam tylko na jednodniowej (a właściwie 24-godzinnej) wycieczce z Sharm... pozostał spory niedosyt, jednak wrażenia były ogromne. Dzięki za Twoją podróż i odświeżenie wspomnień :)
  4. siuniek
    siuniek (01.04.2010 14:13) +2
    zgadzam się z przedmówcami :) W sumie chwilę temu wróciliśmy, a już chciałabym tam znów pojechać. Tyle jeszcze zostało do zobaczenia.
  5. yrec61
    yrec61 (05.11.2009 10:28) +2
    dobrze się czyta ten tekst, szczególnie jak ma się za sobą zwiedzanie tych wszystkich miejsc (i jeszcze kilku innych w izraelu) - powracają miłe wspomnienia.
    pozdrawiam:-)
  6. smyczek1974
    smyczek1974 (03.11.2009 21:45) +2
    Podróż do Izraela a w szczególności do miejsc swietych, mysle że w każdym kto tam był ,pozostawia "ślad" do konca życia.Magiczne sa to miejsca...
  7. s.wawelski
    s.wawelski (27.10.2009 21:03) +1
    Szczerze mowiac stawialem gdzies na lata 80-te, wiec jeszcze wczesniej :-) Ale jak na tamte czasy, to i tak porobiles sporo zdjec. A z tekstu sadzac, to ta podroz Ci sie niezle wyryla w pamieci, moze to wlasnie zdjecia w tym pomogly... :-)
  8. rebel.girl
    rebel.girl (27.10.2009 19:35) +1
    zważywszy na te 17 lat - gratuluję tym bardziej ;)
  9. rebel.girl
    rebel.girl (27.10.2009 11:01) +1
    dobrze opracowana podróż - plus jak najbardziej zasłużony ;) pozdrawiam!
  10. s.wawelski
    s.wawelski (26.10.2009 15:32) +1
    Ciekawie opisana podroz po rejonie, ktory ogolnie slabo znam. Nie doczytalem sie jak dawno temu te podroz odbyles, a po zdjeciach odnosze wrazenie, ze przed nadejsciem "epoki cyfrowej" :-)
  11. slawannka
    slawannka (25.10.2009 11:04) +1
    O, widzę poprawę, mam nadzieję, że następne rozdziały to tylko kwestia czasu:)
  12. slawannka
    slawannka (25.10.2009 9:16) +1
    Leszku, przymierzam się do przeczytania, ale mam wielką prośbę o akapity, bo moje oczy niestety nie dają rady:)
  13. lmichorowski
    lmichorowski (24.10.2009 21:28) +2
    Zdecydowanie warto pojechać. Nie do końca zgodzę się jednak z Twoim zdaniem na temat "emigracji marcowej". Z dwóch powodów - traumy tych ludzi nie da się żadną miarą porównać z doświadczeniami tych, którzy przeżyli holocaust. Po drugie - z Polski wyrzucali ich nie tyle Polacy ile komunistyczni władcy ówczesnej Polski. Zauważ ponadto, że kontestatorom ówczesnych porządków, którzy nie mieli żydowskiego pochodzenia nie wręczano dokumentów podróży, co najwyżej czekała ich podróż, bezpłatna wprawdzie, ale za kratki. Dlatego mimo wszystko dziwię się, że akurat ta grupa wyrażała najbardziej wrogi (choć jak pisałem - nie wszyscy) stosunek do Polski i Polaków a nie ci, których cierpienia i doznane krzywdy były znacznie większe.
  14. jolrop
    jolrop (24.10.2009 20:59) +2
    Zamierzam pojechać do Izraela w lutym 2010. Mam nadzieję na taką trasę i wtedy podzielę się wrażeniami. Na razie dzięki za tę podroz, bo to jest miejsce, ktore jest zdecydowanie na liście moich turystycznych priorytetów. A co do emigracji marcowej? Trudno się dziwić ich nastawieniu do kraju z ktorego wyrzucali ich przecież Polacy wręczając dokument podróży. Pozdrawiam:)
lmichorowski

lmichorowski

Leszek Michorowski
Punkty: 506765