Pogoda niezmiennie jest kiepska. Paskudne szare niebo. Nie jest tak całkiem źle bo nie pada...
Dziś jedziemy zobaczyć Wielką Pagodę Dzikich Gęsi. Jedziemy autobusem 609. Wysiadamy niedaleko wielkiego placu przed Pagodą. Wejście jest z drugiej strony - bilety - oczywiście znowu ulgowe. Może to przez tą nieszczególna pogodę, a może że to już kolejne budynki świątynne jakie widzimy - nic szczególnie nas nie zachwyciło. Ciekawostka była za to przed Pagodą - na ogromnym placu. Ok 12 godziny wyjeżdżają z ziemi wielkie głośniki i graja walce Straussa - w tym czasie jest tez chyba włączona ogromna fontanna. Chyba - bo walce słyszeliśmy, ale niestety fontanny już nie zobaczyliśmy - nie zdążyliśmy. Z ciekawostek - to na przeciwko od wejścia na teren Pagody i po lewej stronie budowane są budynki w starym chińskim stylu, a w nich restauracje i fast foody (oczywiście znowu byliśmy w KFC). Są tez budynki całe pokryte graffiti. Fajnie było to wszystko widać ze szczytu Pagody. Niestety więcej zapierających dech widoków nie było bo była mgła...
Jeśli chodzi o ulice z pamiątkami to chyba najładniejsza uliczka jest właśnie w Xian. Ktoś ją kiedyś nazwał ulicą Pędzelkową. W dużej ilości występują tu sklepiki tylko z pędzelkami do kaligrafii. Naprawdę nazywa się Shuyuanmen (idąc w kierunku Bramy Południowej trzeba skręcić w lewo - zaczyna sie przy kamiennej małej pagodzie) i można nią dotrzeć do Muzeum Kamiennych Tablic. Polecam na nią zaglądnąć. Są tam sklepiki z wachlarzami i z kaligrafią.
Zdarzało się nam czasem być w Chinach w miejscach gdzie przez cały dzień nie spotkaliśmy innych europejczyków. W takim miejscu znaleźliśmy się też w Xian. Chciałam kupić wachlarz do tai chi. Miła pani na recepcji w hostelu napisała nam na karteczce gdzie "chcemy" wysiąść i wysłała nas na autobus nr 11. No to ruszyliśmy. Wysiedliśmy w dzielnicy handlowej - same sklepy. Największe wrażenie zrobił 3 piętrowy budynek w którym na wszystkich pietrach były sklepiki tylko z herbatą! Oczywiście kupiliśmy nasza ulubioną jaśminową w kulkach. Wcześniej miły pan poczęstował nas ta herbatka w miniaturowych czarkach. Już wiem co kupie jak przejedziemy do Chin jeszcze raz - właśnie takie czarki do herbaty. W sumie wachlarza nie kupiliśmy - ale było warto zobaczyć inną część miasta za murami.