Niewiarygodne, ale pogoda nadal nam dopisuje i prawie bezchmurne niebo umozliwia wspanialy widok na okolice - przed nami Laguna Cuicocha z dwoma malowniczo polozonymi w niej wysepkami, z boku szczyt Cotacachi a w oddali za rozlegla dolina szczyty wulkanow Imbabura i osniezonego Cayambe. Fantastyczna panorama.
Nasza ok. 5-6 godzinna wedrowka wokol laguny prowadzi przez piekne krajobrazy - ciagle jakas nowa perspektywa na lagune i wysepki lub na skalisty szczyt wulkanu. I do tego bardzo interesujaca i specyficzna roslinnosc typu paramo, do tego wiele kwitnacych krzewow i innych roslin, m.in. rozne gatunki orchidei.
Po tej wspanialej i intensywnej ale tez troche meczacej wedrowce na do tej pory nieznanych mi wysokosciach ciesze sie z powrotu do naszego uroczego hotelu.
W kolejny poranek wita nas znowu piekna pogoda. Dzisiaj udajemy sie najpierw nad Lagune San Pedro, kolo ktorej juz wczoraj przejezdzalismy, i wedrujemy wzdluz jej brzegu porosnietego tym samym gatunkiem trzciny, jak nad jeziorem Titicaca. Pozniej trasa nasza wiedzie przez "wioski, pola i laki" gdzie obserwujemy zycie codzienne mieszkancow doliny Otavalo. Kolo poludnia docieramy do malej wioski Peguche slynacej z wyrobow tkackich. Tutaj wykupujemy bilet wstepu do wodospadu Cascada de Peguche i wedrujemy w jego kierunku. Ma on u indian rytualne znaczenie i w szczegolnych dniach odbywaja sie tu rytualne ceremonie.
Po poludniu rozpoczyna sie nasza podroz na poludnie i pozniej na poludniowy wschod w kierunku dzungli amazonskiej. W miare przemierzanej drogi nadciaga coraz wiecej chmur i pogoda pogarsza sie. Gdy ponownie przekraczamy rownik kolo Cayambe, zaczyna padac deszcz. Wiec tylko na chwile zatrzymujemy sie kolo malego pomnika honorujacego to miejsce. Podobnie jak w Mitad del Mundo kolo San Antonio znajduja sie tu dwa rozne miejsca, gdzie przebiega rzekomo rownik, oddalone od siebie o kilkadziesiat metrow.