I nareszcie!Przy granicy węgiersko-serbskiej praktycznie wyskakujemy już ze skóry. Serbia, Serbia! Pan w okienku z poważną miną przegląda paszporty, po czym wybucha śmiechem, słysząc nasz okrzyk (unisono): "Pieczątki!" i macha przyzwalająco ręką. Po drodze zachwyca nas każdy traktor czy okaz fauny, a na widok gumiaków serca szybciej biją. Tak, zachowujemy się jak amerykańskie turystki, które nagle odkryły Europę.
Pierwsze miasteczko za granicą to Subotica, gdzie wymieniamy pieniądze i ruszamy na żer. Żer jest pyszny i tani, a po szybkich pertraktacjach ("zmienisz mnie za kierownicą?") dołączamy do niego odpowiednio piwo lub wodę. Jeszcze kafejka internetowa, sklep z antykami (Kazik dostała tam odlotową cukiernicę w prezencie)i ruszamy dalej, tradycyjnie na poszukiwanie noclegu.
W drodze na Nowy Sad olśnienie - jedziemy do Kovilj. Coś (mapa, przewodnik? - nie, nie miałyśmy przewodnika, cóż, coś) twierdzi, że znajduje się tam wart odwiedzenia monastyr.
Oczywiście, również tradycyjnie, na miejsce docieramy po zmroku i jedyną opcją wydaje się rozbicie się na dziko. Próbujemy kilku miejsc, w tym tuż nad wodą, nim postanawiamy zapytać tambylców o możliwość ustawienia namiotu na ich działce. Tambylcy początkowo nie rozumieją nas ni w ząb, jednak cierpliwie machając rękami rysujemy im wizję naszego małego, małego namiotu na ich wielkim, wielkim polu obsadzonym na zmianę kukurydzą i niczym. Zgadzają się, proponują wodę, są supermili, no ale nie pogadamy. Jeszcze piknik, piwo z wielkich, plastikowych butelek (o dziwo, dobre) i spadające gwiazdy, a potem śpimy, jakby nic nie kłuło nas w tyłki (a kłuje).
Rano żegnamy się z gospodarzami mimo woli i ruszamy na kawę, oczywiście tanią (jakieś 2 złote) i mocną, z fusami i w ogóle. Monastyr średnio nas zachwyca, jednak zwalamy ten brak zachwytu na wcześniejszy brak prysznica, ładujemy się do Lasi i jedziemy na spotkanie z higieną, czyli prosto na stację benzynową OMV ok. 54 km przed Belgradem. Wobec temperatury przekraczającej 40 stopni jest to chyba najbardziej przemyślany manewr wycieczki.