Po kilku dniach w Pekinie już się nauczyliśmy, że jak można podjechać autobusem to warto choćby jeden przystanek. To naprawde DUŻE miasto - dległości są porażające!
Jedziemy wiec najpierw autobusem 2 (można też 82) z okolic naszego hostelu. Na Placu Tian'an Men przesiadka w 690 (bilet 2Y) - ostatni przystanek to Pałac Letni. Przed wejściem masa sklepików, a w jednym z nich pan robi wielkie naleśniki - niestety tuż po śniadaniu możemy tylko popatrzeć...
Ceny w Pałacu i okolicy zbliżone do cen na mieście - woda 3Y, herbatka w małej butelce 5Y.
Nie kupujemy biletu na całość - tylko wejście na teren Pałacu za 30Y i potem pojedyncze wejściówki: Ogród Cnoty i Harmonii 10Y, Wzgórze Długowieczności i Pagoda Kadzidła Buddy 10Y.
Teren jest ogromny, skupiliśmy się praktycznie tylko na zwiedzaniu budynków (w dodatku nie wszystkich) i zajęło nam to cały dzień! Park jest położony wokół dużego jeziora - Kunming - a wokół niego malownicze mostki i pawilony. Zwiedzanie zaczynamy od Ogrodu Cnoty i Harmonii - w pawilonie gdzie był teatr cesarzowej Cixi trafiamy na przedstawienie (jest podobno co godzinę) - przebrane postacie i ta ich przejmująca, dla nas niestety kocia muzyka.
Dalej przechodzimy wzdłuż jeziora fantastyczną Długą Galerią i wdrapujemy się po schodach na Wzgórze Długowieczności. Co ciekawe wszystkie świątynie są nadal odwiedzane przez modlących się wyznawców - wszędzie płoną kadzidełka w wielkich kadzielnicach. Na samym szczycie niesamowity klimat - pagody i skały - można tam spędzić dobrych kilka godzin... i mniej więcej w tym miejscu zorientowaliśmy się, że czasu coraz mniej, a do zobaczenia jeszcze całkiem sporo. Polecamy zejście ze wzgórza po prawej stronie (patrząc z góry w kierunku jeziora) przez piękne pagody i altanki z fantazyjnymi dachami.
No i wreszcie marmurowy statek - hmmm... kto widział ten wie - kiczowaty mocno... za to obok jest bardzo ładny mostek, gdzie przysiadamy na ławeczce i jemy księżycowe ciasteczka- jedno z lotosem, drugie z wołowiną na słodko. Ładnie wyglądają, ale smakują tak sobie - wrzesień to miesiąc księżycowy i na każdym kroku można dostać te ciasteczka albo dostać w twarz billboardem z hasłem "Moon Cake". Często pakowane są w bardzo ładne pudełka i kosztują nawet po 500Y - takie ichnie bombonierki.
A propos - w Chinach prawie nie ma czekolady - są jakieś sprowadzane, ale chyba Chińczycy wola te swoje tradycyjne "słodycze"... ciasteczka z mięchem na słodko, słodkie kiełbaski, jakieś glutki żelatynowe pod każdą postacią, no i kacze dzioby i kurze łapki - mniam! :))
Na zachód słońca prawie już biegiem zmierzamy nad jezioro mijając po drodze całe pole kwitnących lotosów... a nad brzegiem niespodzianka - ciężko znaleźć miejsce na postawienie statywu, tylu tam było Chińczyków polujących na zachód z mniej lub bardziej wypasionymi lustrzankami.
Na zakończenie dnia - już późnym wieczorem poszliśmy się poszwendać po dzielnicy hutongów na południe od Placu Tian'an Men, za Bramą Przednią. Tam najbardziej drastycznie widać jak nowe (choć stylizowane) wypiera stare. Jest tam całkiem od podstaw odtworzona szeroka ulica Qian Men Dajie z zabytkowymi tramwajami a przy niej dopiero urządzają się w stylizowanych budynkach sieciowe sklepy i fast foody. Wystarczy jednak skręcić w prawo w małe i wąskie uliczki żeby zobaczyć jak wyglądają prawdziwe hutongi - choć niektóre też po remoncie (Dazhalan Jie). Małe bary, jedzenie sprzedawane na ulicy, stare składy jedwabiu, apteki-herbaciarnie i restauracja z pierożkami które podobno jadła sama cesarzowa Cixi. Tam też robimy pierwsze zakupy pamiątek - pałeczki i jaśminowa herbata w kulkach które otwierają się w duży kwiat podczas parzenia.
Pekin jest zachwycający wieczorem. Wszystko jest ładnie oświetlone i choć wygląda na pierwszy rzut oka kiczowato - np. rzędy lampek na dachach Zakazanego Miasta - to ma jednak swój chiński urok.
Jest 11 września - i choć święto republiki jest dopiero 1 października, to już widać przygotowania do wielkiej imprezy na Placu Tiananmen. Wieczorem plac był już w większej części zamknięty - stały na nim jakieś samochody i pełną parą szła instalacja ogromnych ekranów, trybun itp.
Niestety nie wybraliśmy się wcześniej do Mauzoleum Mao - a teraz wejście już nie będzie możliwe. Szkoda - ale tym bardziej muszę jeszcze do Pekinu wrócić. Do Mauzoleum wejście jest bezpłatne - ale wchodzi się bez aparatów, plecaków, torebek (przechowalnia jest podobno po lewej stronie -trzeba przejść przez ulice). Rano widzieliśmy tam naprawdę spore kolejki - ale bardzo szybko się przesuwające (mniej więcej jak do Muzeów Watykańskich).