Podróż ¿Ecuador, mi amor? - Dzień zakupów i wycieczka



2010-01-15

 Obudziłem się wcześnie, wcześnie czasu wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. Organizm zanim przyzwyczai się do innej strefy czasowej mijają pewnie ze dwie doby. Nigdy nie mam z tym kłopotu. Zazwyczaj śpię krótko i porcja odpoczynku była wystarczająca. Szybko przestawiam się.

 Zabraliśmy plecaki foto (bo przecież miała być wycieczka), wyszliśmy z hotelu i pojechaliśmy do najbliższego centrum handlowego. Ale nie w sensie tego co mamy w Polsce, w jednym wielkim budynku, tylko do całego wielohektarowego placu z dużą ilością wolnostojących sklepów. Marki sieci są już nam dobrze znane z kilku poprzednich pobytów w Stanach. Na Florydzie niestety nie ma żadnego REI. Podobna sieć to Sport Authority. Przede wszystkim potrzebowaliśmy na wyprawę do Amazonii repelenty, czyli środki chemiczne odstraszające rуżnego rodzaju robale, w tym komary, a te wiadomo, mogą przenosić malarię. Obok profilaktyki antymalarycznej to kolejny sposob ograniczający choć trochę ryzyko zachorowania.

 Zgodnie z radami Wojciecha Cejrowskiego najlepsze są takie środki, które zawierają składnik DEET i to przynajmniej w stężeniu 25 procentowym. Kupiliśmy takie buteleczki, które mają ponad 98 procent. Okaże się, czy będą skuteczne. Jest jeszcze jeden flakon rezerwowy innego odstraszacza.

 Zakup kurtki przeciwdeszczowej i oddychającej zarazem nie udał się. Niby to rozumiem - na generalnie ciepłej Florydzie łatwiej o deskę surfingową i malownicze szorty :)

Zadzwoniłem do Bobi. Coopertown aktualne. Umówiliśmy się na spotkanie. 

 

Więcej w oddzielnym wątku...